• 16 marca 2023
    • Religia i państwo

    Co to znaczy opowiedzieć się za Polską wierną tradycji i Krzyżowi?

    • By krakauer
    • |
    • 31 sierpnia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Co to znaczy opowiedzieć się za Polską wierną tradycji i Krzyżowi? Problem jest poważny, ponieważ nawołują do tego publicznie hierarchowie Kościoła dominującego, a jeżeli to robią – to oprócz pozytywnego odzewu muszą się liczyć z analizą swoich wypowiedzi i ich ewentualną krytyką. Istota problemu jest spór o definiowanie polskości i współczesność państwa polskiego. Czysta ideologia, czyste wartości graniczne, poważny problem systemowy. Wszystko zawiera się w kwestii zasadniczej, – czym ma być wierność tradycji i Krzyżowi? Czy można sobie wyobrazić większe skomplikowanie tak wielkich spraw przy pomocy jednego zestawienia? Tradycji i Krzyża?

    Odwołanie się do tradycji w Polsce jest trudne, ponieważ nie mamy ciągłości państwa, nawet nie mamy ciągłości ruchów społecznych – poza wspaniałą tradycją Polskiego Ruchu Ludowego, którą udało się zachować Polskiemu Stronnictwu Ludowemu. Poza tym, nie ma u nas czegoś takiego jak wspólna tradycja. Mamy tradycje powstańcze, mamy tradycje walki leśnej z okupantem, mamy kontrowersje związane z późniejszym zachowaniem się „leśnych”, mamy tradycje domów szlacheckich, mamy wiele tradycji przekazywania zawodów z ojca na syna – zwłaszcza w medycynie i zawodach prawniczych, mamy cały szereg innych tradycji. Nie ma jednak ciągłości tradycji państwowej i nic tej ciągłości nie jest w stanie przywrócić. Niewielkie stowarzyszenia elity – to poza nielicznymi wyjątkami przeważnie towarzystwa wzajemnej adoracji.

    Jedyną instytucją, która na terenach naszego państwa zachowała ciągłość jest w zasadzie tylko Kościół dominujący. Chyba, że pod pojęciem tradycji mamy rozumieć tradycję ludową, tą powszechną, tą z przysiółków i wszelkich malowniczych miejsc, o których najchętniej chcielibyśmy zapomnieć itd. Nic poza tradycją Kościoła dominującego tak naprawdę się nie liczy, aczkolwiek gdyby w polskich szkołach obiektywnie uczono historii i przekazano ludziom jak zachowywał się Kościół dominujący wobec np. państw zaborczych i w ogóle jaką rolę odegrał w utrzymaniu społeczeństwa w ciemnocie i posłuszeństwie podczas ciemnej nocy zaborów, to prawdopodobnie podziałałoby to bardziej sekularyzacyjnie niż jakiekolwiek ruchy fikcyjne. No, ale jest tak jak jest – nie po to podpisano pewną umowę międzynarodową, żeby pozycję Kościoła dominującego mógł podważyć nauczyciel historii!

    W rzeczywistości, więc opowiedzieć się za Polską wierną tradycji oznacza opowiedzieć się za Polską w obowiązującym lukrowano-martyrologicznym przekazie historycznym oraz opowiedzieć się za kościołem instytucjonalnym. Może bardziej precyzyjnie – za jego rolą w życiu publicznym.

    Pozostaje ostatnia część zdania – chodzi o wierność Krzyżowi, a to oznacza problem zwielokrotniony, który w ogóle trudno jest rozważać, jeżeli autor i czytelnicy nie chcą się wyłączyć ze wspólnoty jakiegoś Kościoła, do którego prawdopodobnie przynależą. Więc wierzący nie powinni dalej czytać, chyba że będą to traktować jedynie jako błądzenie.

    Dla Chrześcijanina nie ma większego szczęścia, a zarazem wyzwania niż móc pokornie pozostawać w cieniu Krzyża Pana. Problem polega jednak na tym, że ilość przykładów deptania, łamania i poniewierania Krzyża, jakich doświadczamy – nawet a może i zwłaszcza ze strony oficjalnych przedstawicieli Kościoła dominującego – powoduje istotny problem w interpretacji. Nie chodzi nawet o przyjęcie przez wiernych odpowiedniej postawy życiowej, która jest zaskakująco bliska z oczekiwaniami elit. To jest problem zasadniczy, ale o nim się nie mówi. Sojusz ołtarza z tronem nadal obowiązuje. Nie chodzi także o te wszystkie naiwne kwestie związane z negatywnym zachowaniem się niektórych oficjalnych funkcjonariuszy Kościoła dominującego na płaszczyźnie obyczajowej. Liczy się coś o wiele bardziej przerażającego – mianowicie czy pewien poddany rzymski z prowincji Judea z I w n.e., wspominany w – pewnej starej księdze jest przekazem historycznym dotyczącym autentycznej osoby, czy też wynikiem konwencji przyjętej przez kolejne grupy trzymające władzę?

    To jest problem zasadniczy, albowiem bardzo wiele od stosunku do tej kluczowej sprawy i wynikającej z nich komplikacji zależy. Przykładowo to interesujące, że łatwo jest usłyszeć od oficjalnych przedstawicieli Kościoła takie przywołania jak w tytule, ale na teologiczne odniesienie się do takiego fenomenu jak zobrazowanie kota Schroedingera będziemy czekać latami.

    Wnioski są trudne do jednoznacznego zobrazowania, albowiem jednoznaczne przeciwstawienie się słowom hierarchy oznacza samo wykluczenie się ze wspólnoty. Jednakże nawet Luter może liczyć na miłosierdzie, więc może i My będziemy mogli? Liczy się tylko to, że nie mamy najmniejszego zamiaru być wierni tradycji rozumianej, jako ślepe posłuszeństwo ludziom, którzy nie znają prawdziwej pracy i żyją na koszt społeczeństwa – terroryzując je pojęciem grzechu. Nie o to chodzi we współczesnym państwie, żeby patrzeć w przeszłość i zważać na wygodę wąskiej grupy ograniczonej światopoglądowo. Natomiast hierarchowie powinni zrozumieć, że nie może być mowy o zabranianiu komukolwiek prawa do przebywania w cieniu Krzyża. Nieposłuszeństwo wobec i nieuznawanie tego, co mówią hierarchowie, nie może być równoznaczne z wykluczeniem. Jest zbyt wiele przypadków, że się mylą i błądzą. Dożyliśmy czasów, że chyba tylko ziemski szef wszystkich szefów może być autorytetem, reszta pośredników powinna brać z niego przykład.