- Ogólna
Zmierzchło się 08
- By Adam Grzelązka
- |
- 24 grudnia 2016
- |
- 2 minuty czytania
Iść, nie iść – oto jest pytanie
Nadszedł weekend. Chciałem wybrać się na nocny spacer, aby porobić nowe zdjęcia. Koniec końców jednak zrezygnowałem. Jest zimno. To jeszcze ujdzie. Bywało, że chodziłem w zimniejsze, mroźne dnie i noce na zdjęcia. Pamiętam, jak kiedyś fotografowałem kwiczoły w parku w okolicach poznańskiego Zamku. Świeciło piękne, niskie, chylące się powoli ku zachodowi słońce. Jednocześnie było dobrze poniżej 15 stopni mrozu. Roiłem dosłownie po kilka zdjęć i chowałem aparat do torby przerzuconej przez ramię, a na ręce wciągałem grube zimowe rękawice i za wszelką cenę starałem się rozgrzać palce na tyle, by za kilka dłuższych chwil podjąć kolejną próbę. Nie dało się fotografować na dłuższą metę, bo zwyczajnie ręce zaczynały drżeć z zimna i zdjęcia robiły się poruszone. Mimo to udało mi się zrobić kilkadziesiąt ciekawych ujęć w przeciągu jakiejś godziny. Bateria siadała momentalnie, a pech chciał, że nie zabrałem zapasówki a ta, którą miałem załadowaną w aparacie była używana cały dzień i w danym momencie była już nadwyrężona. W końcu aparat się już nie włączał – bateria rozładowała się na dobre i z wielką radością wsiadłem do tramwaju, aby się tam rozgrzać i wrócić jak najszybciej do domu.
Dziś aż tak zimno nie jest. Jest ledwo w okolicy zera. To, co mnie ostatecznie zniechęciło, to wiatr. Zimny, porywisty, zmienny. No i pochmurno. Szkoda, ze w tygodniu nie mogłem się ruszyć nocą. Tez było zimno. Też był wiatr. No, może nie aż taki paskudny jak dziś. Ale było piękne przejrzyste niebo. Przepiękne. Wyraziste. Niestety nie ten czas. Nie mogę sobie pozwolić na takie spacery w środku tygodnia. A dziś pogoda nieszczególna od rana. Mocno pochmurno. Ciemnoszaro. Ponuro. I zimno. Po południu doszedł jeszcze wiatr. Prognoza pogody podpowiada, ze dodatkowo może w nocy jeszcze popadać. Trudno, odpuszczam. Może jutro będzie lepiej. Jeśli nie – spróbuję za tydzień – w międzyczasie zaś może uda mi się zrobić rekonesans okolicy, którą chciałbym nawiedzić nocą. To zawsze bardzo pomaga. Wiadomo, czego się spodziewać. Gdy wiem, gdzie jest coś ciekawego, coś interesującego – potem, nocą zwyczajnie sprawdzę, jak się prezentują po zmroku. Czy jest tam jakieś interesujące światło.
Niepogodna pogoda
Kończy się listopad. Niebo przeważnie zasnute jest chmurami. Zasnute w pełni grubą pokrywą chmur. Gdy jest ich mniej, gdy poruszają się szybko po nieboskłonie, wtedy powstają ciekawe rozmycia przy dłuższych naświetlaniach. Słoneczne dnie są obecnie rzadkością. Podobnie jak pogodne niebo nocą. Kilka dni temu świat opanowały potężne, gęste mgły. Znów niestety w środku tygodnia. I znów nici z wypadu. Na dodatek był to pracowity, bardzo zajęty tydzień i również w ciągu dnia, kiedy mgły nadal były obecne, nie mogłem sobie pozwolić na jakiś wypad w ciekawszą okolicę, by te mgły obfotografować. Cóż, czasem trzeba umieć zrezygnować. Ale szkoda, zawsze trochę żal. Może innym razem. A może w końcu pojawi się śnieg. Póki co mogę liczyć na poranny szron. Czasem jest na tyle zimno, że utrzymuje się ona całymi dniami. Trochę udało mi się obfotografować okolicznej przyrody obiektywem makro. Pokryte warstwą szronu rośliny robią się bardzo piękne jesienią. Zdawałoby się, ze ich czas już przeminął. A tu proszę. Nagle niespodzianka. Znów robi się pięknie dzięki tym oszronieniom.
Fotografia w pewnym sensie podobna jest do poezji. Trzeba być nieustannie gotowym. Nieustannie czułym na otoczenie. Trzeba patrzeć uważnie. Dookoła. Nieustannie należy szukać. I gdy coś się napatoczy, gdy pojawi się choćby cień impulsu – należy reagować – bądź pisząc wiersz, bądź sięgając po nieustannie obecny pod ręką aparat i robić zdjęcie. Dużym wyzwaniem jest robić jedno i drugie. Szczególnie, gdy jednocześnie ma się pod opieką dwoje malutkich dzieci. O, wtedy to już jest naprawdę wyzwanie.
Chociaż to się zmienia. Dzieciaczki przyzwyczaiły się do tego, ze mam nieustannie ze sobą aparat. I że co rusz robię jakieś ciekawe zdjęcie. Czasem, gdy mijamy jakąś ławeczkę, któreś z nich leci w jej kierunku, siada na niej i domaga się wykonania portretu. Również stają się uważne. Czasem to właśnie dzieciaki pokazują mi coś, co warto sfotografować. Spostrzegają to szybciej ode mnie. W ten sposób wszyscy wspólnie angażujemy się podczas naszych codziennych spacerów w te zdjęcia. Z pisaniem poezji jest już jednak trudniej. Ta dodatkowo wymaga ciszy, skupienia, odizolowania się, chwilowego wyłączenia. A na to nie mogę sobie pozwolić. Albo uda mi się zapamiętać nasuwający się motyw. Pomagam sobie czasem dyktafonem. Powstaje w ten sposób szkic, który nie zapomnę, a który kiedyś tam mogę w domu rozwinąć, doszlifować.
W czym to nosić?
Sporo pisałem o sprzęcie fotograficznym. O różnych dodatkach, które pomagają robić lesze zdjęcia lub robić je sprawniej, szybciej, wygodniej. Ważnym elementem fotograficznego wyposażenia jest torba fotograficzna. Jako, że posługuję się dwoma aparatami różnej wielkości, posiadam dwie różne torby. Jedna niewielka służy do przenoszenia FujiFilm Finepix SL1000. Jest niewielka. Poręczna i lekka. Dyskretna. Wchodzi tam aparat i w bocznej kieszonce dodatkowe karty pamięci i druga bateria. Torba jest ciut za mała i mam kłopot ze zmieszczeniem w niej aparatu z nakręconą osłoną przeciwsłoneczną. Oryginalnie ten aparat nie posiada nawet gwintu do nakręcania filtrów. Ale można kupić specjalny pierścień z gwintem. Przytwierdza się go do obiektywu specjalnym krążkiem taśmy dwustronnej. Trzyma się to całkiem nieźle. I pozwala zakładać filtr i soczewki. Oraz osłonę przeciwsłoneczną. Osłona niestety winietuje i muszę nieco wysuwać obiektyw do przodu zumując go, by uniknąć na zdjęciach zaciemnień od osłony. Niewiele, ale zdarza mi się zapomnieć i potem trzeb przycinać zdjęcia, co nie zawsze wychodzi im na dobre. Tak naprawdę powinienem kupić specjalny pierścień redukcyjny, który pozwoliłby zamontować po prostu większą, szerszą osłonę. Ale jakoś wciąż nie kupiłem. Jakoś się już przyzwyczaiłem –i bylebym miał na uwadze, ze trzeba nieco zumować – wszystko jest w porządku. Albo zdejmuję ją po prostu. Gdy fotografuję z lampą błyskową – muszę również zumować, inaczej wchodzi cień i niedoświetlenia do obrazu.
Druga moja torba jest nieco większa. Pozwala nosić Pentaxa z obiektywem 70-300 lub krótszy obiektyw i jakieś dodatki. Ma pojemną kieszeń boczną, gdzie wchodzą karty, baterie i np. lampa pierścieniowa. A bocznych kieszonkach można dołożyć jakieś drobiazgi. Na dłuższą jednak metę zastanawiam się nad zakupem jakiejś większej dyskretnej torby na sprzęt, w której pomieściłbym oba aparaty i nieco dodatkowego osprzętu, jaki może się przydać przy codziennych spacerach po okolicy. Dałoby mi to większa mobilność i zwiększyło elastyczność w robieniu zdjęć. Jednocześnie mam na co dzień zwyczajny plecak wojskowy z dodatkowymi kieszeniami w tzw. systemie montażowym molle. Przy dzieciakach nosze tam różne rzeczy, które są zwyczajnie potrzebne w każdej chwili. A wracając ze spaceru ładuję tam jakieś cząstkowe zakupy.
Mam także bardzo fajny, bardzo pojemny plecak fotograficzny. Dwukomorowy. Używany. Ma jedną, niestety istotną wadę. Plecak ten ma dwie boczne kieszenie, które umożliwiają szybki dostęp do aparatu. Niestety oba zamki są wyrobione i muszę bardzo uważać przy zamykaniu tych kieszeni, bo często zamki się rozjeżdżają. Cała reszta plecaka ma się jak najlepiej. Górna komora pozwala zabrać dodatkową odzież. Daje się tam też wcisnąć każdą z dwu wymienionych przeze mnie toreb, choć ta większa to już z dużym trudem. Czasem jednak posiadanie jej pod ręką jest zwyczajnie bardzo wygodne. Szczególnie w tzw. fotografii urbeksowej korzystam z dwu aparatów jednocześnie. Jeden zamontowany na statywie służy do zdjęć głównych. Drugi w podręcznej torbie do makrofotografii, zdjęć z lampą oraz umożliwia mobilność w miejscach, gdzie ciężko zmieścić się ze statywem i trzeba robić zdjęcia z ręki.
Plecak ma też duża kieszeń na laptopa, na 17” sprzęt. Noszę tam zazwyczaj kamizelkę odblaskową. Latem zaś wrzucam tam system hydratacyjny napełniony czymś do picia w trakcie wyprawy. Plecak pozwala zabrać nie tylko oba aparaty i przytroczyć na zewnątrz statyw. Wchodzi weń lampa błyskowa i dodatki różnorakie a nawet kilka obiektywów. Wszystko zależy gdzie i po co idę. Nowy jest bardzo drogi – mój ze względu na wymienione wady – kosztował ułamek oryginalnej ceny. Spisuje się świetnie. Jest bardzo uniwersalny i poręczny.
Istnieje też rozwiązanie alternatywne. Można posłużyć się zwykła torbą lub plecakiem i dokupić tzw. wsady fotograficzne, które zabezpieczą nasz sprzęt. Owo zabezpieczenie jest niezwykle istotne. Nie tylko przed upadkiem czy przypadkowym stłuczeniem tego czy owego, ale i przed deszczem, mrozem i kurzem. Torby i plecaki fotograficzne są specjalnie dostosowane do tego celu. Ważne, aby dostosować je do potrzeb i sprzętu.
Wadą plecaka jest to, ze nie bardzo jest tam miejsce na jakieś większe zakupy. Wtedy torba jest zdecydowanie lepsza. Wadą rozwiązań dedykowanych jest to, ze są bardzo charakterystyczne i niepotrzebnie przyciągają uwagę. Szczególnie plecaki fotograficzne. No i zazwyczaj ważą więcej niż przeciętna torba czy plecak. To za sprawą zabezpieczeń, wypełnień i wzmocnień. Czasami zaś chodzi nam o to, by nie rzucać siew oczy, by pozostawać dyskretnymi. Na szczęście niektóre torby są projektowane i szyte tak, by się nie wyróżniać, nie zdradzać swego przeznaczenia. Bezpieczeństwo jest ważne także w dzień, ważne na co dzień.
Zapraszam: http://foto-po-zmierzchu.blogspot.com/
Poznań, 2016.11.26
Autor: Adam Gabriel Grzelązka