- Religia i państwo
Zmiana Papieża dobrą okazją do renegocjacji konkordatu?
- By krakauer
- |
- 12 marca 2013
- |
- 2 minuty czytania
Czasy się zmieniają, rzeczywistość idzie do przodu – Konkordat pochodzi z 1993 roku! 28 lipca tego roku będziemy obchodzili jego dwudziestolecie. Panowie Krzysztof Skubiszewski, Aleksander Kwaśniewski i Jerzy Buzek (tenże obecny przy wszystkich nieszczęściach Polski) już dawno odeszli z annałów polskiej polityki – zmieniły się pokolenia, zmieniły się realia, zmieniły się potrzeby i uległ modyfikacji status stron.
Państwo polskie nieco okrzepło, odrobinę udało się wzmocnić podstawy społeczeństwa obywatelskiego, w którym już nie wszyscy widzą potrzebę współistnienia w państwie z Kościołem Katolickim, a na pewno już nie, jako z podmiotem równorzędnym względem państwa. Można nawet postawić hipotezę i skutecznie ją obronić, że niezależność i autonomia Kościoła Katolickiego od państwa polskiego – na jego terytorium nie służy szczególnie dobrze temu nieszczęsnemu w podpisywaniu umów międzynarodowych państwu.
Pewne rozwiązania jak art. 4 ust. 1 w którym nasze państwo uznało osobowość prawną Kościoła na własnym terenie to skandal w biały dzień i po prostu zawłaszczanie naszej niepodległości, albowiem Kościół Katolicki jest drugą osobą prawną na tym samym terytorium – zupełnie niepodlegającą regulacjom państwa! Niech się zarejestrują w polskim sądzie i podlegają pod polskie prawo – nie może być tak, że Kościół – jakikolwiek, a zwłaszcza dominujący stanowi równoległą strukturę podmiotową na tym samym terytorium! Zbyt krótko istniejemy, jako państwo, żeby innym organizacjom międzynarodowym, nad którymi nie mamy kontroli pozwalać na takie przywileje. Dodajmy, że w praktyce oznacza to nietykalność i w zasadzie immunitet. Jak nasze państwo może aresztować funkcjonariusza innej podmiotowości niezależnej od państwa – działającej na naszym terytorium? W jakim imieniu i jakim prawem?
Biorąc pod uwagę historyczny charakter części zaszłości, w tym w szczególności kwestii korzystnych w konkordacie dla państwa polskiego – jak gwarancja zachowania spoistości terytorium państwa z granicami diecezji (problem ziem odzyskanych i utraconych), konkordat należy jedynie renegocjować i zmienić. Ewentualnie można wygasić jego niektóre zapisy – jednakże bezwzględnie należy utrzymać go w mocy, albowiem niektóre zapisy są w naszym ściśle pojętym interesie państwowym – biorąc pod uwagę nietrwałość naszych granic w kontekście historycznym naszej państwowości.
Przede wszystkim należy skłonić Kościół do ustępstw w zakresie jego roli w państwie – to nie może być podmiotowość odrębna – odrębna osoba prawna. Niech podlega pod regulacje prawne państwa tak jak i inne podmioty. Wynika to z zasady równouprawnienia i równowagi, – ponieważ inne organizacje religijne nie mogą liczyć aż na takie przywileje, jakimi cieszą się „tradycyjne” religie objawione. Wyznawcy innych religii mogą być przez to w naszym kraju nierówno traktowani w tym znaczeniu, że ich organizacje, jako podmioty prawa polskiego – podlegają pod cały zakres regulacji i zobowiązań, pod które uprzywilejowani nie podlegają. Powoduje to kłopoty np. z rejestracją nowych związków wyznaniowych, – co generalnie jest równe dyskryminacji obywateli polskich pod względem światopoglądowym i wolności wyznania.
Nowy Papież to nowe wyzwanie dla całego katolicyzmu, zupełnie nowe otwarcie powodujące, że wszystko się w jakiejś mierze zmieni. Uznając nadzwyczajność relacji z Papieżem – Polakiem oraz szanując jego pierwszego następcę – bliskiego współpracownika – milczeliśmy. Jednakże nic nie stoi obecnie na przeszkodzie, żeby postawić przed Kościołem główne kwestie powodujące problemy rangi państwowej i społecznej, odzwierciedlające się na sprawach istotnych dla kraju – związane z jego działaniem, a w szczególności z działaniem jego niektórych funkcjonariuszy – uzurpujących sobie prawo do bawienia się w politykę i mówienie Polakom, że są prawdziwymi Polakami, dlatego bo słuchają konkretnej rozgłośni radiowej lub kupują telefony komórkowe w odpowiedniej sieci. Takie skandale, które zrodził sam Kościół – tenże powinien sam rozwiązać. Po prostu niektórych zjawisk nie ma prawa być w naszym życiu politycznym i społecznym, ponieważ mają ogłupień czy charakter i bardzo negatywny wpływ na liczne kręgi ludności, gdzie mamy do czynienia np. z eksploatacją ekonomiczną, praniem mózgów, czy też jawnym sianiem nienawiści, w tym podważaniem zaufania do oficjalnych czynników państwowych, a także negowaniem państwa – takim, jakie ono jest w ogóle.
To Kościół stworzył nam tego potworka, – więc niech sam sobie teraz zje tą żabę, nawet, jeżeli miałby się przy tym udławić, to znaczy podzielić formalnie na tych, którzy wspierają w istocie kościół o charakterze narodowo-politycznym w interesie kilku liderów opinii i na tych, którzy nadal wolą popierać przekaz Jezusa Chrystusa – poddanego rzymskiego z dawnej rzymskiej prowincji Judea. Do tego powinniśmy wręcz zmusić Kościół poprzez modyfikację lub wygaszenie niektórych części Konkordatu z ewentualnym zapisaniem w sposób jasny i klarowny – dopuszczalnych granic oddziaływania Kościoła na opinię publiczną i mieszania się w sprawy świeckie i społeczne, przy zagwarantowaniu poszanowania praw osób niewierzących jak również osób innych wyznań i bezwyznaniowych. Wówczas nie byłoby takich sytuacji jak dzisiaj, że de facto mamy w Polsce, co najmniej dwa typy Kościoła, które nie tylko mają do siebie coraz bardziej wrogi stosunek, ale dzielą Polaków – wskazując złą drogę.
To, że w miejscu i roli Kościoła Katolickiego w naszym państwie coś się skończyło wiedzą wszyscy – awantura i nie bójmy się tego powiedzieć – profanowanie krzyża – świętego symbolu chrześcijaństwa i Kościoła Katolickiego, jakie miało miejsce na Krakowskim Przedmieściu w związku ze sporem, jaki rozgorzał poprzedzony wielkimi narodowymi emocjami – to bankructwo i obnażenie niemocy Kościoła, który sam się siebie wystraszył i nie był w stanie zaprowadzić porządku w sprawie zasadniczej – miejsca sacrum w przestrzeni publicznej.
Nie potrzebujemy w Polsce Kościoła instytucjonalnego, który się boi symbolu własnego przesłania! Nie chcemy Kościoła, który woli politykę i polityków od krzyża! Coś się na poważnie skończyło i nie można udawać, że nie ma sprawy, albowiem zakpiono publicznie z symbolu męczeństwa Boga żywego, który w mniemaniu wierzących chrześcijan – poprzez krzyż zbawił świat! Jak to, więc było możliwe, że Kościół taki potężny, wpływowy i świadomy znaczenia tego symbolu – pozwolił na taką skalę jego bezczeszczenia! Tyle negatywnych emocji i to, żeby krzyż dzielił ludzi a nie łączył! Niech teraz tenże Kościół instytucjonalny poniesie tego konsekwencje – a do tego może i powinien służyć Konkordat.
Pamiętajmy też, że nie będzie lepszego momentu na żądanie jego zmiany niż początek pontyfikatu. Potem mogą dziać się rzeczy wielkie, albo w ogóle może się nic nie dziać, – dlatego zmian dokonuje się przy okazji innych zmian, to stara zasada w administracji, a Kościół instytucjonalny właśnie zmienia głównego „ziemskiego” szefa, – więc trudno tej okazji nie wykorzystać.