- Ogólna
Złudne bezpieczeństwo naszych pociech w samochodzie
- By Blanca
- |
- 27 października 2013
- |
- 2 minuty czytania
Bezpieczeństwo samochodów to jedna z istotniejszych kwestii poruszanych w reklamach, producenci chwalą się ilością gwiazdek osiąganych w testach zderzeniowych, prześcigają się na ilość poduszek powietrznych, przeciętny użytkownik zdaje sobie sprawę z tych wyszukanych środków bezpieczeństwa wtedy, kiedy przy nawet niewielkiej stłuczce kilkuletniego samochodu okazuje się, że koszty naprawy często przekraczając jego wartość, właśnie ze względu na koszt poduszek powietrznych oraz ze względu na strefy kontrolowanego zgniotu.
Polak jednak potrafi, poduszki wymieni na używane a sterowniki z założenia jednorazowe odda do naprawy. Kochamy prowizorki, czasami nawet irracjonalne. W Ustawie Prawo o Ruchu Drogowym, a konkretnie w artykule 39 punkt 3 określono zasady przewożenia dzieci w samochodzie, a mianowicie w pojeździe wyposażonym w pasy bezpieczeństwa dziecko w wieku do lat 12, nieprzekraczające 150 cm wzrostu przewozi się w foteliku ochronnym lub innym urządzeniu do przewożenia dzieci, odpowiadającym wadze i wzrostowi dziecka oraz właściwym warunkom technicznym. W tym samym artykule punkt 4 przeczytamy o zakazie „przewożenia w foteliku ochronnym dziecka siedzącego tyłem do kierunku jazdy na przednim siedzeniu pojazdu samochodowego wyposażonego w poduszkę powietrzną dla pasażera” oraz zakazuje „przewożenia, poza specjalnym fotelikiem ochronnym dziecka w wieku do 12 lat na przednim siedzeniu pojazdu samochodowego”.
Mogło by się wydawać, że przepisy jasno określają jak możemy zabezpieczyć nasze pociechy. Tyle teorii rzeczywistość bywa jednak zatrważająca. Nagminnym jest stosowanie w samochodach fotelików przedziwnego pochodzenia, często wyprodukowanych z zaprzeczeniem jakichkolwiek norm bezpieczeństwa. Skoro lwia część samochodów na naszych drogach kosztuje kilka tysięcy złotych, użytkownicy zazwyczaj nie decydują się na wydanie ok 1000 zł za fotelik o dobrych normach bezpieczeństwa. Normą są foteliki które kosztują 100-200 zł, są o tyle skuteczne w świetle obowiązującego prawa, że nie otrzymamy mandatu, niestety nie mamy gwarancji, ze w jakikolwiek sposób zabezpieczą nasze dziecko przed urazami.
Oczywiście nawet najlepszy fotelik nie gwarantuje bezpieczeństwa, ale te z wyższej półki poddawane są testom, które przynajmniej gwarantują, że nie są niebezpieczne. Oczywiście nawet najlepszy fotelik używany niezgodnie z instrukcją, może być niebezpieczny. W serwisie internetowym www.inspekcje-fotelikow.pl możemy znaleźć informację, że foteliki nieprawidłowo użytkowane to pomiędzy 70 a 85% przypadków co oznacza że przynajmniej siedem na dziesięć dzieci zamiast być zabezpieczone fotelikiem siedzi w samochodzie w czymś co ma służyć nie ich bezpieczeństwu i wygodzie podróżującego dziecka, a temu aby nie otrzymać mandatu.
Po raz kolejny pokazujemy, że dla przeciętnego Polaka, nawet te przepisy, które maja sens nie mają znaczenia, nieomal automatycznie potrafimy je obchodzić po najmniejszej linii oporu, mając za nic życie i zdrowie przewożonych dzieci. A skoro tak lekceważymy życie naszych milusińskich to przestaje dziwić fakt, że na popularnym serwisie aukcyjnym możemy kupić tysiące używanych części i nie mówimy tylko o wspominanych na początku tekstu poduszkach powietrznych, ale możemy kupić używane klocki oraz tarcze hamulcowe. Znajdziemy elementy zawieszenia i innych kluczowych dla bezpieczeństwa części które trafiają do naprawianych samochodów co najgorsze to nie jest sporadyczna oferta to kilkaset aukcji w każdej z tych kategorii.
Jeszcze gorszy jest fakt, że samochody z takimi częściami z odzysku znajdują się na naszych drogach i aż strach pomyśleć jak „bezpieczne” są dla użytkowników dróg.
Wydaje się, że państwo a także być może prędzej Unia Europejska powinny uściślić przepisy dotyczące przewożenia dzieci. Prawdopodobnie jesteśmy ofiarami krajowego rozumienia solidności, aczkolwiek nie ma dostępnych danych przedstawiających liczbę wypadków z dziećmi w fotelikach i ich statystyki, to najlepiej byłoby gdyby takie wypadki się nie zdarzały.
Poza nakazem przewożenia dzieci w pojazdach prywatnych w fotelikach – stosowne rozwiązania powinny funkcjonować także w komunikacji publicznej, to chyba nie jest problemem dla przewoźników długodystansowych, żeby w każdym pojeździe przewidzieć dwa lub cztery foteliki przewidziane dla małych pasażerów? Pozostawmy ten dylemat do rozważenia osobom odpowiedzialnym w naszym kraju za formułowanie standardów pasażerskiego transportu publicznego.