• 16 marca 2023
    • Ekonomia

    Zatyrani biedacy nie napędzą konsumpcji krajowej!

    • By krakauer
    • |
    • 10 marca 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Pomysłu gospodarcze rządu na walkę z bezrobociem opierają się na koncepcji dokopania ludziom utrzymującym się z pracy własnych rąk – u kogoś na etacie. Wydłużenie czasu pracy, zmiana zasad rozliczania nadgodzin, obniżenie wynagrodzenia za nadgodziny i inne temu podobne pomysłu liberalnych bandytów to nic innego jak finansowanie kryzysu z pieniędzy najbiedniejszych, ale jeszcze zarabiających.

    Jakiekolwiek majstrowanie liberalnych krwiopijców przy prawach pracowniczych w pełni uzasadnia bunt społeczny a nawet rewolucję, albowiem zwykli ludzie pracujący najczęściej w trudnym do prowadzenia systemie zmianowym i tak mają bardzo ciężko – już od 23 lat – nie można ich bardziej obciążać, bo po prostu pękną i nie wytrzymają. Nie da się, bowiem stale znosić obciążeń! Najwytrzymalszy muł padnie w końcu objuczony ponad miarę i jeżeli nie dostanie należnej mu porcji oraz czasu na odpoczynek.

    Tego jednak siepacze z naszej elity nie rozumieją – upatrują ostatniej szansy na poprawę sytuacji gospodarczej w zwiększeniu uprawnień dla feudałów i kapitalistów do eksploatacji robotników! Można zapytać a co ze świętymi krowami – pomnikami nieudolności w III RP? Co z reformą poszczególnych zakładów, funduszy i agencji? Może udałoby się obniżyć koszty pracy – bez zabierania środków do życia pracownikom?

    W realiach kurczącej się konsumpcji na głównych rynkach zagranicznych gdzie eksportujemy swoje półprodukty i cokolwiek, co kupują – jedynym sposobem na podtrzymanie wzrostu PKB w obecnym układzie naszej gospodarki jest i musi być napędzanie konsumpcji krajowej. Nie da się jej napędzać przy 18% podatku od majątków dobrze i jeszcze lepiej zarabiających i łupieniu złodziejsko-morderczym VAT-em – wszystkich innych nędzarzy i biedaków tylko, dlatego bo odważyli się mieć rentę, emeryturę lub zapomogę zwaną pensją. Rząd musi zrozumieć, że zwykli – przeciętni ludzie nie są w stanie się utrzymać z posiadanych dochodów, ponieważ nożyce dochodowo-kosztowe utrzymania się w tym kraju są tak skrajnie rozwarte, że na spokojne życie z miesiąca na miesiąc, odkładanie, planowanie i w ogóle cokolwiek poza próba przetrwania – stać mało kogo! Dominująca część społeczeństwa – ta, na której opiera się uzależniony od Polako-bójczych podatków pośrednich złodziejski budżet – ledwo zipie nie dając sobie rady z finansowaniem niezbędnych wydatków warunkujących ich egzystencję a co dopiero czegoś więcej. Natomiast to właśnie od ich konsumpcji zależy stan rynku i jego dynamika, a w konsekwencji dochody złodziejskiego budżetu.

    Problemem zatem są dochody klasy pracującej i utrzymującej się z pracy własnych rąk! Jeżeli mniej ludzi pracuje lub ci, co pracują dostaną mniejsze dochody (np. w wyniku inflacji), to nie można się dziwić, że spadają obroty w gospodarce i dochody budżetu państwa – po prostu ludzie nie mają pieniędzy na ich wydatkowanie. Im mniej ich mają, tym bardziej rozsądnie je wydają, a to wymusza dostosowanie się gospodarki makro na miliony sygnałów mikro, a raczej braki i przesunięcia sygnałów.

    Zachowanie rządu mające na celu jakiekolwiek ograniczenie siły nabywczej ludności utrzymującej się z pracy własnych rąk należy uznać za antypolskie, niehumanitarne i po prostu głupie – wręcz ludobójcze w niektórych wypadkach, albowiem ludzie stale zmuszani do oszczędności wydatków osobistych przy wzroście wydatków sztywnych i podatków – są po prostu eksterminowani. To państwo odpowiada za dostawy energii – ceny jej dla gospodarstw domowych w zakresie paliw, energii elektrycznej, gazu, ciepła – to koszmar. Dożyliśmy realiów, w których zapalenie żarówki rodzi strach, albowiem nie każdego stać na późniejsze zaskoczenie przy robieniu koniecznych przelewów. Ceny paliwa skutecznie ograniczają wolność przemieszczania się, ceny ciepła i gazu powodują, że ludzie rzadziej się kąpią – innymi słowy – warunki ekonomiczne narzucone przez nieudolny rząd – wymuszają na ludziach ograniczenie ich rozwoju cywilizacyjnego! O regulowanych cenach leków i wpływie tych regulacji na stan portfeli głównych klientów systemu opieki zdrowotnej – emerytów i rencistów lepiej nie wspominać, albowiem można stracić zdolność powstrzymywania emocji, jednakże tego, co zrobił ten rząd z rynkiem farmaceutyków inaczej niż próbą masowego ludobójstwa własnego narodu nazwać nie można, albowiem jak twierdzą niektórzy znajomi starsi – łatwiej było w tych sprawach za okupacji!

    Jeżeli rząd na serio myśli o pobudzeniu konsumpcji wewnętrznej, – bo nic innego nie może zrobić biorąc pod uwagę swoją nieudolność w promowaniu polskiej gospodarki za granicą – musi doprowadzić do wzrostu dochodu rozporządzalnego w przeciętnych gospodarstwach domowych. Nie chodzi o to, żeby osoby o dochodach powyżej pięciu lub dziesięciu tysięcy zarabiały kolejny tysiąc, ale o to, żeby osoby zarabiające tysiąc sześćset złotych dostały po 100 zł podwyżki! To i tak niewiele ponad inflację, a w wymiarze ich dochodów to wzrost odczuwalny – umożliwiający zdyskontowanie kosztów np. transportu publicznego, który także nie tanieje (o jego jakości lepiej się nie wypowiadać). Doskonałym przykładem takiego działania rządu była poprzednia indeksacja rent i emerytur wyrażana kwotowo. Biedni dostali dzięki temu nieco więcej, jednakże nadal żyjemy w kraju gdzie dominująca większość ludzi ma renty na poziomie 700 zł – netto a kosztami swoich chorób obarcza rodziny lub po prostu nie wykupuje lekarstw! Często nie dojada! Czy można sobie wyobrazić skuteczniejsze przeprowadzanie systemowej eutanazji i tłumienia możliwości całego społeczeństwa?

    Natomiast, to skąd wziąć pieniądze na pobudzenie systemu, czy też np. jak obniżyć podatki powszechne i obciążenia pracy – pozostawmy rządowi – miał sześć długich lat na prowadzenie polityki gospodarczej, na wprowadzenie np. podatku katastralnego, podatku w III skali podatkowej od osób fizycznych, czy też coś takiego jak zreformowanie systemu odliczania kosztów przez przedsiębiorców, który przecieka jak sito umożliwiając malwersacje i złodziejstwo. Co zrobił rząd? Tylko podwyższył VAT. Nic więcej, nie był w stanie nawet przywrócić podatku od najbogatszych i zmienić zasad ich uczestnictwa w kosztach funkcjonowania systemu. Niestety rząd sobie poradzi, ale jak zwykle naszym kosztem!

    Precz z tym nieudolnym rządem!