- Cytaty
Zamknijmy drzwi starej polityce
- By krakauer
- |
- 03 listopada 2014
- |
- 2 minuty czytania
Mniej więcej takie słowa powiedziała w jednej z najnowszych wypowiedzi publicznych pani premier Ewa Kopacz – „zamknijmy drzwi starej polityce”, to tylko nieszczególnie dokładny fragment dłuższego kontekstu jednakże oddający myśl główną – ideę przewodnią zdaje się niedosłownie bez kontekstu.
Generalnie to nie może być prawda, żeby pani premier była tak naiwna, żeby to sama wymyśliła, a jeżeli to jednak jest prawda i nie ma doradców, którzy potrafią coś takiego przegadać przed wypowiedzią to w konsekwencji to i tak działa na jej niekorzyść. Przecież to nie jest nic innego jak tylko powiedzenie do śmiertelnego wroga „przytul mnie”. Zwłaszcza w kontekście tego, co pani premier wymieniła, czego miałoby nie być w polskiej polityce, jakich słów, generalnej nienawiści. Czy to oznaka słabości Platformy? Świadomość, że kończy się polityczny czas tego środowiska?
Jak można być tak ekstremalnie naiwnym, przecież nawet, jeżeli to miałaby być pułapka, to została ekspresowo przez prezesa sami państwo wiecie, którego zbita poprzez przypomnienie nazwisk jednego z posłów PO, który pomimo sędziwego wieku i profesury (nie byle, jakiej) potrafi bardzo dosadnie powiedzieć kilka słów na temat opozycji. Więc na tym skończyła się zdolność opozycji do dialogu, a rozmawiać z panią premier, żeby ją upokorzyć do KPRM to może przyjść, ale „premier z tabletu” – uwaga to znaczy ktokolwiek, a nie konkretna osoba już kojarzona z tym wyświetlaczem.
Tyle w temacie, jeżeli pani premier wydawało się, że stanowi „coś nowego” i ma szansę na jakiś konsensus – chociażby tylko obyczajowy z okazji „nowego otwarcia”, to niestety – nawet, jeżeli to boleśnie ją zrani, to po prostu uwierzyła we własną propagandę. Sztuka rządzenia Polską współcześnie polega na tym, że innych graczy politycznych trzeba nie tylko zachęcać, ale czasami po prostu przymuszać! Im bardziej skutecznie się to robi, jeżeli tylko jest to warte celów – to właśnie nazywa się kompromis polityczny. Natomiast same rozmowy, dla rozmów mające na celu de facto zrobienie „show” pani premier, jako organizatorce pojednania to bzdura. Niestety jesteśmy na poziomie, że liczy się tylko czysty PR, prawda, merytoryka, słuszność, czy też w istocie interes Ojczyzny – nie mają znaczenia, w walce politycznej wszystkie chwyty są jak dotąd dozwolone, jak się okazuje branie pieniędzy od zagranicznych fundacji sponsorowanych przez sąsiednie rządy – dla rozruchu partii także! NIE MA ZASAD – LICZY SIĘ ZDOBYCIE WŁĄDZY PONAD WSZYSTKO I WSZELKIMI METODAMI.
Łatwo, więc jest powiedzieć, żebyśmy się zjednoczyli, otworzyli drzwi lub zamknęli, ewentualnie cokolwiek innego, co teoretycznie ma ludzi nakłonić do pozytywnego myślenia. Problem polega jednak na tym, że nie wszyscy myślą o nas lub o tych samych sprawach, co my w sposób pozytywny. Co więcej, nie mają zamiaru myśleć inaczej, ponieważ ich wygrana musi oznaczać naszą przegraną. Takie są zasady tej gry. Można ich nie akceptować, ale wtedy się milczy, pisze blogi, albo ustawia zielone ludziki, – jeżeli oczywiście przyjęły zaproszenie na gościnne występy i pozwolą się kontrolować.
Zdaje się, że w swoim przemówieniu inauguracyjnym pani premier mówiła coś o wyznaczaniu możliwych do realizacji celów, co prawda w kontekście polityki zagranicznej – niestety jednak to się odnosi także do całej reszty relacji. Rozmowa z opozycją tak poharataną i zdolną do takich abstrakcji jak obecnie jest to na prawicy w Polsce musi odbywać się albo z pozycji siły, albo z pozycji marchewki. Kija się oni już nie boją, nie raz dostali po głowach – chyba siedem przegranych wyborów pod rząd, jakby ich nie liczył – to bardzo wiele, to znaczy mniej więcej tyle, że społeczeństwo ciągle tym panom mówi NIE. To musi kształtować charakter i sposób wyrażania się, nie ma możliwości, żeby ciąg porażek nie pozostał bez wpływu na osobiste przekonania i sposób myślenia tych ludzi.
Prowadzi to do tego, że premier Kopacz oraz jej koledzy i koleżanki nie powinni się spodziewać ze strony obecnej opozycji niczego lepszego od dialogu – jak najbardziej, ale poprzez prokuratora. Dodajmy, prawie na pewno takiego, który będzie miał za sobą karierę w pewnej zdominowanej przez prawicę instytucji (co może nic nie oznaczać, albo może oznaczać wszystko).
Co to oznacza – można się domyślić. Jednakże może o to chodzi? Taki ma być kolejny etap? Potem już dążenie do pełnej katastrofy? To i tak nic nie zmieni, ponieważ polityka znowu będzie zła, brudna i atawistyczna. Jeżeli komuś się nie podoba, powinien zajmować się czymś innym, naprawdę nie każdy musi być premierem…