- Soft Power
Zamiast parady jeńców…
- By EuroAzjata
- |
- 25 sierpnia 2014
- |
- 2 minuty czytania
Niedzielną paradę jeńców ukraińskich w Doniecku jako noworosyjską ripostę na równoległą Paradę Niepodległości w Kijowie chyba trudno uznać za przejaw „zbrodni wojennej” sensu stricte (jak to próbują usiłować interpretować niektórzy prawnicy). Ale także zdecydowanie nie był to popis zręczności PR-owej rządców Noworosji. Chociaż – co podkreślił zresztą minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej pan Siergiej Ławrow – jeńcom chyba wielka krzywda się nie stała (byli przecież eskortowani i odizolowani od faktycznie niezbyt przychylnie usposobionego tłumu) – nie było to chyba najszczęśliwsze rozwiązanie.
Przede wszystkim natychmiast rzuciła się w oczy analogia z moskiewską paradą jeńców hitlerowskich z 1944 roku – demonstrację zbliżającego się zwycięstwa ZSRR nad faszyzmem. Ta analogia rzuciła się w oczy natychmiast i trochę te oczy przysłoniła. Bo jak świat światem – od zamierzchłej starożytności – aż po pierwsze promyki epoki Oświecenia (a nawet i później) – podobne triumfalne pochody jeńców zwyciężonych armii oglądały chyba wszystkie możliwe stolice Europy, Azji i innych kontynentów. Celował w tym tak uwielbiany dziś starożytny Rzym. Tak ten wspaniały Rzym – zarówno republikański, jak i potem cezariański. A to właśnie za jego spadkobiercę uważa się, może nieco na wyrost, współczesna wspólnota euroatlantycka – tak natrętnie przechwalająca się swoją wyższością moralną i kulturalną nad Wschodem.
Przywódcy Noworosji odnieśliby zdecydowanie większy sukces propagandowy i moralny, gdyby zdecydowali się zorganizować w niedzielę w Doniecku zamiast parady jeńców – Apel Poległych.
Tak – właśnie Apel Poległych – to wielogodzinne, monotonne jak sama śmierć odczytywanie nazwisk cywili i wojskowych zabitych w walkach, jakie Ukraina od miesięcy toczy z Noworosją. Trzeba było stanąć na którymś z placów Doniecka, przy dźwiękach werbli, z płonącymi pochodniami, z milczącym tłumem naprzeciw i wyczytywać od świtu do zmierzchu, aż do utraty tchu – imiona i nazwiska dzieci, kobiet, starców i przysłowiowych już „mężczyzn w kapciach”, którzy wszyscy stracili życie w ostrzałach i od bombardowań – albo w próbach samoobrony. Nikt nie zapomniałby też przy tym o ofiarach katastrofy lotniczej i innych mniej nagłaśnianych tragedii, jakie widziała ta ziemia. I oczywiście nazwiska żołnierzy – przy czym uwaga! żołnierzy obu stron. Bo przecież ten, kto stoi naprzeciwko i strzela (i trafia albo sam pada trafiony) człowiekiem być nigdy nie przestaje. I często aż do śmierci w boju pozostaje człowiekiem niechętnym wojnie, zmanipulowanym, nierozumiejącym konfliktu, który kazał mu przebyć setki kilometrów z domu i równać z ziemią obce miasta i wioski wokół Ługańska czy Doniecka.
Taki Apel Poległych trwałby długo, bo przypominanie z należną czcią kilku tysięcy zatraconych istnień wymaga czasu.
Ale taki Apel Poległych mógłby wytrącić choćby na chwilę oręż z rąk proatlantyckim propagandystom, chyba że byliby na tyle bezczelni, żeby obśmiewać albo obrzucać obelgami uroczystości niemal cmentarne.
A przede wszystkim taki Apel Poległych uświadomiłby światu bezsens wlokącego się w nieskończoność krwawego konfliktu, gdzie tak naprawdę niczego niewinny człowiek ściera się na śmierć i życie z drugim człowiekiem, jeden Słowianin zabija drugiego Słowianina, ojciec dzieci mierzy z karabinu do ojca innych dzieci. Tak jakby naprawdę słowiańska ziemia była dla nich wszystkich za ciasna.
A jednak na razie odbyła się tylko parada jeńców – młyn na wodę zachodnich mediów. Szkoda, ale jedyna „pociecha” w tym, że proponowany Apel Poległych w najbliższym czasie na pewno nie straci na aktualności.
Ile jeszcze istnień ma zejść z tego łez padołu, aby tak proste słowa jak „zawieszenie broni”, a potem „traktat pokojowy” przestały ziać pustką i przeszły przez gardła dyplomatom i przywódcom?
Ile jeszcze potrzeba czasu, żeby ci sami jeńcy (i wszyscy inni), którzy faktycznie niezbyt kurtuazyjnie byli „oprowadzani” ulicami Doniecka zostali uwolnieni i mogli spokojnie udać się do swoich domów i rodzin?