- Wojskowość
Zakup 48 F-16 okazał się gospodarczym błędem i technologiczną pułapką?
- By krakauer
- |
- 19 października 2013
- |
- 2 minuty czytania
Niestety z perspektywy czasu widać, że zakup 48 samolotów F-16 okazał się gospodarczym błędem i zarazem technologiczną pułapką. Koncepcja oparcia obrony lotniczej naszego kraju o samoloty zdolne do bazowania w jednej bazie lotniczej – stanowiącej pewny cel dla broni precyzyjnego napadu przeciwnika to poroniony pomysł, tak głupi że trudno jest nawet go omawiać, zwłaszcza że nie ma realnej obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej zdolnej do obrony bazy matki.
Nie wiadomo dla jakiej koncepcji użycia kupiono te samoloty. Przy czym uwaga – F-16 to doskonała broń, sprawdzona w boju, dopracowana z pełną gamą amerykańskiego (i nie tylko) uzbrojenia, z licznymi pakietami modernizacyjnymi i naprawdę gigantycznym potencjałem – od pojedynczych zalet indywidualnych samolotów poprzez platformę bojową wielu typów możliwego użycia uzbrojenia a na interoperacyjności z innymi siłami NATO kończąc. No bo jak niby mielibyśmy ich używać w oparciu o własne lotniska – przy przewadze środków napadu nieprzyjaciela? Jedynie współpraca z samolotami AWACS/JSTARS może wydobyć z „Sokołów” możliwości ich uzbrojenia, jednakże czy będziemy w stanie przy tak lichej ilości samolotów do uderzenia na terytorium nieprzyjaciela przy jego totalnej obronie przeciwlotniczej?
Pytania można powielać w nieskończoność, tych samolotów jest za mało żeby zapewniły nam bezpieczeństwo. Owszem 48 tak dobrych maszyn ze świetnymi pilotami – może zrobić bardzo wiele – zwłaszcza jakby były wyposażone w precyzyjne uzbrojenie umożliwiające rażenie celów mających znaczenie strategiczne i polityczne na średnim zapleczu nieprzyjaciela! Jednakże nie oszukujmy się, w razie konfliktu – te samoloty to jednorazówki, jeden start – potem już nie będzie gdzie wracać – nieprzyjaciel postara się wszystkim co ma w arsenale, a na pewno już rakietami balistycznymi zmienić bazę pod Poznaniem w księżycowy krajobraz. Bez dyslokacji sprzętu i zapewnienia możliwości jego funkcjonowania z wielu mniejszych lotnisk nie mamy szans, a niestety tak się składa, że lądowanie tym typem samolotu na Drogowych Odcinkach Lotniskowych – w czym polscy piloci od początku ery MiG-ów i Su-czek byli mistrzami – to nie jest to co ta maszyna lubi najbardziej.
F-16 byłby dla nas doskonałym rozwiązaniem, gdybyśmy kupili ich kilkaset! Nie mniej niż około 200 oraz około 200 samolotów dwusilnikowych umożliwiających daleką penetrację terytorium potencjalnego przeciwnika. Jednakże wówczas F-16 byłby jedynie substytutem droższego modelu przeznaczonym głównie do działań myśliwskich – i taktycznych w bliskim zapleczu frontu. Tylko myśląc w ten sposób moglibyśmy sobie zapewnić bezpieczeństwo w tym znaczeniu, że dysponując około 400 samolotami bojowymi (przy limicie CFE Final Act on Personnel Strength of Conventional Armed Forces in Europe – 460), które byłyby zdolne do obrony terytorium w razie starcia przy równoległym zadawaniu śmiertelnych ciosów przeciwnikowi – w głębi jego terytorium, zmuszając go do głębokiej refleksji przed podjęciem decyzji o ataku na Polskę. Ilość ma tutaj takie samo znaczenie jak jakość, albowiem niestety samoloty dzisiaj choć stanowią potężną broń, to dopiero od pewnej ilości nasycenia teatru działań wojennych mogą wywalczyć dla siebie przewagę i umożliwić bezpieczne operowanie z wojsk własnych. Z taką ilością jaką mamy to w ogóle możemy liczyć tylko na konflikt 2-3 dniowy pod warunkiem oparcia się o AWACS/JSTARS, bez których możliwości działania mamy mniej więcej takie jak wzrok pilota, bo radaru nikt rozsądny dzisiaj nie włączy w tryb aktywny zwłaszcza jeżeli jest się w mniejszości i w obliczu potęgi środków przeciwlotniczych nieprzyjaciela. No i oczywiście, przy założeniu, że przy tak szczupłych zasobach własnych nasi dowódcy w ogóle zdecydowaliby się na ich użycie do zwalczania celów na przylegającym terytorium przeciwnika, nie mówiąc już o głębokim zapleczu.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze kwestia nieszczęsnego offsetu, do jakiego zobowiązał się nasz wielki partner. Niestety tutaj też nie zrobiliśmy szału, ale bilans generalnie nie jest dramatyczny – formalnie się udało, może mieliśmy zbyt wielkie nadzieje, przecież to w sumie 6 mld USD z niewielkim naddatkiem, za te pieniądze też nie można zbyt wiele biznesowo zrobić. Liczy się, że mamy całkiem niezłą obsługę techniczną dla tych samolotów.
Sposobem na wyjście z klinczu niewielkiej ilości zakupionych samolotów F-16 jest równoległe pójdzie w trzech kierunkach. Po pierwsze trzeba starać się pozyskać więcej F-16 w standardzie używanym od naszych sojuszników, a do tego kupować duże pakiety nowoczesnego uzbrojenia i NIE ŻAŁOWAĆ PIENIĘDZY NA SZKOLENIE PILOTÓW oraz co jest bardzo ważne obserwatorów lotniczych – zdolnych do zapewnienia współdziałania lotnictwa z wojskami lądowymi. Po drugie robotyzacja i sztuczna inteligencja – umożliwiająca przekształcenie samolotów w roboty pola walki. Amerykanie ujawnili niedawno prowadzenie takich prac, wszystko jest możliwe – wystarczy umieć programować. Po trzecie – musimy nastawić się na kupienie dodatkowych samolotów. Przy czym niekoniecznie muszą być to samoloty dwusilnikowe, warto zastanowić się nad F-35 w opcji pionowego startu i lądowania, które nawet w niewielkiej ilości zrewolucjonizowałyby nasze możliwości uderzeniowe na terytorium nieprzyjaciela przy zapewnieniu bardzo dużej przeżywalności sił własnych i odporności na pierwszy atak.
Docelowo powinniśmy posiadać drugie tyle używanych F-16 w służbie operacyjnej, ale realizowanej w programie oszczędzania resursów, kilkanaście samolotów do „kanibalizacji” części oraz co najmniej 24 F-35 lub taką samą ilość maszyn dwusilnikowych. Do szczęścia pasowałoby jeszcze rocznie montować samemu 2 nowe F-16, nawet metodą „chałupniczą”, ale oczywiście na licencji producenta no i całość floty modernizować i naprawiać samodzielnie. To byłby wariant minimum, umożliwiający uderzenie w głąb terytorium potencjalnego nieprzyjaciela – dzięki pociskom manewrującym nawet na jego głębokie zaplecze. No ale jest jak jest i jeżeli czegoś szybko nie zdecydujemy, to warto się zastanowić nad pozyskaniem czegokolwiek, bo resursy wciąż potężnych Su-22 mają już raczej jedynie wymiar etatowy…
Rosyjska wersja tekstu – oficjalne tłumaczenie: [tutaj]