- Polityka
Z żabą w ustach trudno jest dyskutować
- By krakauer
- |
- 04 lutego 2013
- |
- 2 minuty czytania
Już za chwilkę, – bo 7 a najpóźniej 8 lutego będzie wiadomo wszystko na temat nowej perspektywy finansowej Unii Europejskiej – szefowie rządów, – na co mamy nadzieję, przyjmą budżet na lata 2014-2020, dzięki któremu będziemy rośli w siłę i czuli się dostatnio.
Na szczyt jedzie nasz premier Donald Tusk, który w ostatnich dniach odbył konsultacje z szefami państwa francuskiego i niemieckiego, będące – jak można domniemać – podstawą do kompromisu. Z jego zapowiedzi wynika, że czeka nas budżet nieco mniejszy od tego, którego się spodziewamy, co oznacza dla nas nieco mniej środków niż się spodziewaliśmy.
W zeszłym tygodniu zachodnie media „odpaliły” temat marnotrawstwa środków unijnych w Polsce poprzez zmowy cenowe przy przetargach na budowę infrastruktury. Niektóre relacje zachodnich mediów były oskarżycielskie i jednostronne – wskazano Polskę, jako kraj marnujący środki pomocowe poprzez korupcję. Nie ma przypadków w przyrodzie, poza zupełnymi przypadkami, a to przypadek nie był. Celowo naświetlono w niekorzystnym świetle fakty jawne i powszechnie znane (działania polskiego wymiaru sprawiedliwości). W ten banalny sposób – Polska przychodzi, jako „zabrudzona” do stołu negocjacyjnego, Polska nie jest już bez winy. Mówiąc językiem prostym „jesteśmy umoczeni” i nic na to nie możemy już poradzić. Premier będzie musiał połknąć tą żabę, a z żabą w ustach trudno jest dyskutować.
I co zrobimy? Mamy się rozpłakać? Może zlinczować premiera, – bo przywiezie mniej Euro? Wskazano winnego – zarzut o marnowanie środków poprzez korupcję, jako wytłumaczenie, dlaczego dostaliśmy mniej. Po prostu nauczka – Polacy bądźcie dokładniejsi i nie róbcie „takich numerów”, teraz dostaniecie „po łapkach”, – ale macie i tak się cieszyć, albowiem moglibyście dostać jeszcze mniej lub wcale. Czy trzeba czegoś więcej do rozgrzeszenia lidera za obiecane 300 mld-ów w spocie wyborczym? Nie, albowiem premier może w sposób banalny wykazać niekompetencje i zło, wytłumaczyć się czynnikami od niego niezależnymi – zostaliśmy ostro potraktowani, skrzywdzono nas, wspaniale – wspaniałe wytłumaczenie niczego więcej nie trzeba. Na marginesie można się jedynie dziwić różnicy pomiędzy ostrością polskiej reakcji na zarzuty a łagodnością odpowiedzi urzędników brukselskich. Powstaje, bowiem pytanie – czy aby całe to zamieszanie nie zostało zrobione na czyjeś zamówienie? Jeżeli tak, – kto jest inicjatorem? Kto ma interes? Oczywiście odpowiedź jest natychmiastowa – wrogowie kohezji! Wrogowie polityki spójności! Jak najbardziej – oni także, mogą nawet mieć sprawstwo realizacyjne, czyli to oni mogli spowodować, że oto nagle wyhodowano żabę i włożono ją w usta premiera Tuska. Jednakże inicjatorem może być ktoś inny – ktoś, kto ma interes wewnętrzny w odczarowaniu przekleństwa 300 mld-ów. Skoro wiadomo, że sprawa jest przegrana – lepiej jest przegrać ze względu na grę nie fair przeciwnika. To takie polskie i sprawdzone! Oczywiście nie jest to oskarżenie polskiego rządu, że sam sprowokował takie ostre reakcje Brukseli. Natomiast może być to oskarżenie dla polskiego rządu, że jest niezdolny na tyle efektywnie zarządzać sprawami wewnętrznymi, że wszelkie niejasności będące podstawą sporu nie zostały wyjaśnione przed terminem tak ważnych negocjacji. I nie ma żadnego znaczenia, że władza sądownicza jest niezależna i orzeka, kiedy chce, to znaczy tak długo jak chce! Zawsze można było wybudować dodatkowy sąd! W tym właśnie kontekście jest to wina rządu, który nie wykorzystał swojej omnipotencji wewnętrznej (przynajmniej teoretycznej). Ktoś za to powinien ponieść odpowiedzialność – a zdaje się, że mamy specjalna policję antykorupcyjną?
Z powyższych względów odpuśćmy emocje. Nie ma, o co walczyć, albowiem bez względu na to jak się będziemy zachowywać – zachodnie media mają już zadany temat przez tamtejsze ośrodki opinii – „chciwi Polacy”, koniec kropka. Dlatego należy tak uelastycznić sytuacje negocjacyjną, żeby nie było możliwości podnoszenia „kwestii polskiej”, jako negatywnego przykładu „unijnego wampiryzmu”, czy też czegoś jeszcze gorszego, o co można nas oskarżyć, czyli o brak solidaryzmu z będącymi w kłopocie bogatymi krajami Unii i krajami pogrążonymi w zapaści.
Powinniśmy sami bardzo sprawnie zakomunikować, że nie domagamy się, żeby hiszpańscy, włoscy, portugalscy, greccy i francuscy bezrobotni odejmowali sobie od ust ostatnie Euro i przekazywali je na podtrzymywanie intensywnego zielonego koloru naszej słynnej już zielonej wyspy. Można to zrobić w sposób bardzo widowiskowy – znacznie obniżając stawkę górnego żądania w sposób radykalny już w przedbiegach negocjacji – na ważnej konferencji prasowej przed wejściem na salę obrad. Krotka, szybka i rzeczowa deklaracja – Polska solidaryzuje się z będącymi w kryzysie – dołoży wszelkich starań, żeby poprawić ich sytuację, zaprasza do siebie bezrobotnych, inwestorów, wykluczonych i w ogóle wszystkich chętnych, przy czym – ze względu na naszą otwartość ze smutkiem – idąc z duchem solidaryzmu – w wyniku woli pogłębienia współpracy jesteśmy w stanie przyjąć mniej środków – obniżając swoje inwestycje o tyle i o tyle, ale nasi partnerzy muszą być świadomi, że uderzy to także w takie i takie sektory ich gospodarek o tyle i tyle. Podawać sztywne liczby, wyliczenia ekspertów – najlepiej zachodnich, zgodnie z zasadą, że danych nikt nie rozumie, rzucać cyframi, wykazać korelację – ile miliardów na politykę spójności mniej, to ile mniej pracy w Europie – unikając w ogóle słowa Polska i dla Polski. Mniejsze wydatki na politykę spójności – to mniej inwestycji i miejsc pracy w Europie, a to przyczyni się do zwiększenia bezrobocia – a my zapraszamy wszystkich mogą przyjeżdżać, osiedlać się i pracować.
W efekcie takiej strategii – być może udałoby się wytrącić naszym przeciwnikom ten sam oręż – faktów i liczb, albowiem z żabą w ustach nie da się nic odpowiedzieć na zera, miliardy i procenty. W tym wszystkim liczy się jeszcze prestiż. Czas najwyższy zdjąć z siebie łatkę kraju żebraczego, uzależnionego od pomocy i o tą pomoc aplikującego. Będzie to uzależnione od retoryki adresowanej do delegacji polskiej i od słów naszego premiera.
To już tylko kilka dni – szykuje się niezły spektakl.