• 16 marca 2023
    • Polityka

    Z Grecją może być tylko gorzej

    • By krakauer
    • |
    • 08 maja 2012
    • |
    • 2 minuty czytania

    Polityczny horror w Atenach trwa w najlepsze, wybory nie dały rozstrzygnięcia, dumni Grecy wybrali wachlarz partii politycznych. Z pewnością ich ordynacja umożliwia na pełną reprezentację w parlamencie wszelkich frakcji politycznych, jednakże pojawienie się skrajnie lewicowych i skrajnie prawicowych partii to swojego rodzaju sygnał ostrzegawczy dla całej Europy. Niestety rozstrzygnięcie greckiego narodu nie będzie miało przełożenia na zdolności do trudnych reform, jakich ten kraj potrzebuje. Życie ponad stan i karmienie ludzi cudzymi pieniędzmi dużo kosztuje, w przypadku Greków będzie to dla nich strata jednego pokolenia – to wiadomo już dzisiaj. Kwestią odrębną jest, w jaki sposób ten piękny kraj przejdzie przez kryzys. Czy to się im podoba czy nie, czeka ich spadek poziomu życia – dlatego nie ma, co się dziwić radykalizacji głosów greckiego społeczeństwa. W tej chwili jednak, gra toczy się o zupełnie wyższą stawkę niż poziom życia Greków i ich siła nabywcza. Problemem jest przetrwanie greckiego państwa i greckiego społeczeństwa w modelu demokratycznego rozwoju wyznaczonego w duchu europejskim. W tym kraju wiele nie trzeba, żeby ponownie pojawiło się widmo wojskowej dyktatury wystarczy, że tylko pojawi się odwieczne zagrożenie zewnętrzne, z którym Grecy mają nawet w okresie pokoju mentalny problem.

    Brak politycznego rozwiązania kryzysu w Grecji będzie oznaczał tylko jedno, kraj ten zapłaci jeszcze większą cenę za reformy dostosowawcze, niż musiałby zapłacić w przypadku posiadania silnego reformatorskiego rządu. Grecja to nie jest Łotwa, a Grecy to nie Łotysze! Tutaj nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za kraj, a co jeszcze bardziej smutne inni – nawet jakby się znalazł taki “ktoś” mu na to nie pozwolą. Grecję czeka scenariusz chaosu, upadku państwa, upadku władzy centralnej i w dalszej kolejności miejmy nadzieję, że tylko scenariusz rządu ocalenia narodowego, który wyciągnie to państwo z dramatu rewolucji ludowej – pierwszej od czasów polskiej “Solidarności”. W przypadku skrajnym, co jest jak na razie trudno wyobrażalne, możemy mieć do czynienia z upadkiem systemu państwowego, jako takiego, co oznaczałoby anarchię po rozpuszczeniu wojska i policji. W konsekwencji państwo greckie przestałoby istnieć w sensie administracyjnym, a na jego terenie musiałaby się pojawić administracja międzynarodowa – na wzór scenariusza przyjętego ponad dziesięć lat temu dla Kosowa lub Bośni i Hercegowiny.  Armia grecka jest ostatnim gwarantem przetrwania tego kraju, jej upadek i rozpuszczenie z pewnością zostaną poprzedzone zamachem stanu i wprowadzeniem przez generałów – polityków będących rządem ocalenia narodowego.

    Dla Unii Europejskiej w tym dla Polski, problem grecki będzie wyzwaniem na najbliższe 10-20 lat. Najpierw musimy uporać się z problemem – jak to się stało, że to państwo upadło tak nisko i w takim bezpretensjonalnym stylu? Warto pamiętać, że na dzień dzisiejszy wsparcie finansowe dotyczy refinansowania greckiego długu, ale w momencie, gdy ten kraj będzie próbował stanąć na nogi – wówczas będzie potrzebował pieniędzy na ożywienie swojej gospodarki, jej przemodelowanie, nowe branże, rozwój branż dochodowych – czyli generalnie na szeroko zakrojoną transformację. Tych pieniędzy Ateny będą szukać w Brukseli, a to oznacza wyzwanie dla naszych funduszów strukturalnych, które już nie są takie pewne – albowiem inni także potrzebują. Co ciekawe, greckie społeczeństwo jest nadal w porównaniu z naszym stosunkowo zamożne, a Grecy nie emigrują masowo za pracą tak jak Polacy. Widocznie sytuacja tam nie jest jeszcze aż taka zła, że nie ma przymusu ekonomicznego zmuszającego ludzi do wyjazdu za chlebem.

    Wraz z Grekami, także my zapłacimy wysoką cenę za ich błędy. Fundusze unijne, które pochłoną to nasze niewybudowane drogi i mosty, linie kolejowe – stracona szansa rozwojowa. Najśmieszniejsze jest to, że w dyskusji o nowej perspektywie finansowej, może w ogóle wypaść kwestia dotychczasowych mechanizmów wsparcia, albowiem nowe płaszczyzny interwencji europejskiej – czyli Grecja, zmuszają Unię do podjęcia inicjatyw nowego typu. Liczenie na przedłużenie mechanizmów pomocy w takiej skali jak dotychczas jest złudne.

    Jest jednak cień szansy, że Grecy w kolejnych przyśpieszonych wyborach skanalizują swoje preferencje wyborcze w ten sposób, żeby udało się wyłonić większość parlamentarną.  W istocie jakąkolwiek, albowiem nie ma znaczenia czy rząd Grecji będzie kontynuował reformy, czy też nie. W pierwszym przypadku oznacza to utrzymanie waluty za cenę stagnacji i nominalnego ubożenia społeczeństwa. A w drugim wyjście Grecji ze strefy Euro – jednostronne i w trybie przyśpieszonym, czego konsekwencją będzie konflikt z wierzycielami o przewalutowanie długu denominowanego dotychczas w Euro. Każde z tych rozwiązań jest dla Grecji równie złe, zubożenie społeczeństwa do poziomu zamożności społeczeństwa polskiego jest niewyobrażalne dla zamożnych Greków, tak samo jak dla nas przyjęcie białoruskiego poziomu dochodów. Czy ktoś z państwa czytelników wyobraża sobie, że przeciętne dochody w Polsce mogłyby spaść do kwoty 600-800 zł dla pracującego? Przecież to horror przy tym poziomie cen. A jednak Białorusini tak żyją! Grecy tego nie zaakceptują, podobnie jak i my byśmy tego nie zaakceptowali, a w zasadzie to też nas czeka tylko na emeryturze.  W wariancie odejścia od Euro ten kraj czeka koszmar braku wiarygodności na rynkach międzynarodowych, Grecy bardzo długo nie pożyczą nawet złamanego Euro na rynkach międzynarodowych. Stanie się tanią gospodarką, dzięki ciągłej dewaluacji drachmy to także nie jest rozwiązanie na rangę wyzwań. Jednakże jest to jakieś rozwiązanie, na pewno niepozbawione wad, niedające odpowiedzi na wszystkie pytania, – ale co jest najważniejsze, stwarzające możliwość przetrwania greckiej państwowości w miarę nie nienaruszonym stanie. Wariant zubożenia będzie oznaczał stałą radykalizację nastrojów wyborczych i rozsadzenie systemu demokratycznego poprzez permanentny brak porozumienia. Każdy, kto będzie rządził Grecją przez najbliższe 10 lat ma przed sobą tylko złe wybory. Cały problem polega na tym, żeby było to nie dłużej niż 10 lat.