- Społeczeństwo
Wzorce głupiutkie, ale perfekcyjne… Kilka słów o inżynierii społecznej
- By krakauer
- |
- 18 września 2012
- |
- 2 minuty czytania
Nie ma przypadków, społeczeństwo jest atakowane z mediów wzorcami idealnego sposobu i stylu życia. Banki reklamujące kredyty hipoteczne swego czasu prześcigały się w wynajmowaniu gwiazd polskiej muzyki popularnej w celu wyśpiewania, jakim dobrem jest oferowany przez nich kredyt. Obecnie inne podmioty z tej branży reklamują hipotekę zwrotną, przekonując starszych ludzi do zaufania im i przekazania swojego mieszkania w zamian za prawo dożywocia i niewielką rentę starczą. To idealna pętla przeznaczenia – Polak i Polka rodzą się, żeby harować całe życie na kredyt hipoteczny, a na starość jak zostaną słabi i chorzy bez emerytury będą mogli ponownie oddać własność swojego przez całe życie spłacanego mieszkania bankowi – w zamian za grosze umożliwiające utrzymanie się na powierzchni. Jakie to żałosne! Ale tak właśnie wygląda wzorzec cyklu życia współczesnych Polaków, dobrze, jeżeli po drodze pojawią się jakieś dzieci, a przynajmniej więcej dzieci niż rozwodów.
Kościół? A przepraszam, czy już wycofał się do katafalków i innych zagłębień w najpilniej strzeżonych zakamarkach swoich świątyń? Czy też jest obecny społecznie jedynie w postaci corocznej pielgrzymki jego oficjalnych przedstawicieli po domach, z co łaska, czy też przedstawicielek rad parafialnych domagających się, co miesiąc kolejnej darowizny „na kwiaty” lub „na oświetlenie”. Z pewnością wiele dobrego można powiedzieć o jego społecznej działalności dobroczynnej, jak również o wartościach, jakie mimo wszystko – przekazuje, ale poraża nieudolność w utracie najważniejszej misji społecznej o prawo, do której walczył przez lata – chodzi oczywiście o upadek działalności nauczania religii w szkołach. Ten proces zupełnie nie sprawdza się – nie socjalizuje społeczeństwa, poza nielicznymi przypadkami najczęściej elitarnych szkół, gdzie młodzież z dobrych domów ma styczność ze wspaniałymi kapłanami – reszta jest skazana na w najlepszym wypadku odrabianie zadań z polskiego na religii. Nie ma Biblii! Nie uczy się młodzieży niezbędnego jej kodu kulturowego, jaki ona zawiera, w świat wychodzą kolejne pokolenia troglodytów nierozumiejących zwrotów typu „ucho igielne”, czy też „drabina jakubowa”, już żeby o jakichś morałach z przypowieści Jezusa Chrystusa, (który był głównym bohaterem II części Biblii – zwanej „Nowym Testamentem” – to informacja dla niedouczonych czytelników). Nie ma na to miejsca, natomiast koniecznie pokazuje się dzieciom filmową propagandę dotyczącą przerywania ciąży, ale nic ponadto. Przynajmniej w większości przypadków. Oczywiście wszystko zależy od kapłana lub jego substytutu zwanego katechetą świeckim – aczkolwiek ta specjalizacja nauczycielska to raczej temat na osobny felieton.
Liczne seriale pokazują obraz Polski: idyllicznej, heroicznej, nowoczesnej, feministycznej, zatroskanej, w zasadzie każdej. W zależności od pory nadawania i stacji można obejrzeć albo sympatycznego i seksownego księdza, który w lokalnej społeczności rozdaje karty, grupkę przyjaciółek, którym wagina determinuje percepcję rzeczywistości, jakichś mniejszych lub większych nieudaczników, czy też sympatyczne singielki, które z trudem dają sobie radę z przygniatającą je rzeczywistością (koniecznie w wolnym zawodzie), a przy tym się fajnie bawią reklamując różne masowe produkty, których sprzedaż dziwnym przypadkiem silnie wzrasta po każdej emisji.
Oczywiście nie próżnują też dzieci znanych polityków, które lansują w sieci preferowany przez ich tatusiów i mamusie styl życia, na jaki przeciętnych nastolatków nawet z przedmieść dużych miast nie stać, a co dopiero mówić o młodzieży z blokowisk wykluczenia społecznego lub prowincji. Jednakże wszystko, co ładne, kolorowe, pachnące i rzadkie – dobrze się sprzedaje. Doskonale wiedziały o tym elity każdej epoki historycznej. Gawiedź nienawidziła, ale to nie miało znaczenia, albowiem zawsze zazdrościła i traktowała „państwa” za wzór. Nic się nie zmieniło, podobnie jest i obecnie, być może nawet na większą skalę.
Niektóre stacje telewizyjne lansują niesłychanie ciekawe z punktu widzenia inżynierii społecznej programy, pokazujące interakcję pomiędzy bogami a właściwie boginiami szklanego ekranu a zwykłymi – szarymi niewolnikami w państwie Tuska i Komorowskiego. To bardzo interesujące zachowania, albowiem obserwujemy zderzenie świata, który nie musi znać ceny paliwa, żeby zawsze tankować do pełna swój samochód za pół miliona złotych zużywający morze benzyny, a świata, który chodzi rano na zatłoczony autobus lub kolejkę podmiejską, ewentualnie ryzykuje życie dojeżdżając przepełnionym mikrobusem.
Z jednej strony to ciekawe doświadczenie dla naszych elit, które nie muszą się silić na jeżdżenie do Afryki i głaskanie tamtejszych wygłodzonych dzieci po brzuszkach – oczywiście mając perfekcyjny look dla kamery, uśmiech i makijaż, (o co nie jest łatwo w dużej wilgotności). Mają kontakt z rzeczywistością tutaj na miejscu. Z drugiej strony – nasza krajowa bieda może przez chwilę poczuć się tak piękna, szczęśliwa i bogata jak przedstawiciele krajowej elity. Na pierwszy rzut oka to wspaniałe połączenie, jednakże nikt nie rozumie lub nie chce rozumieć, że bogactwo tych pierwszych jest pochodną zagregowania marnych potencjałów tych drugich i to ci pierwsi powinni się kłaniać – tym drugim, albowiem to za ich pieniądze – wydawane np. na brukowce i szmatławce po złotówce mają pieniądze na swoje luksusy. W tym kontekście jakiekolwiek pouczanie w ramach inżynierii społecznej byłoby trudne do zaakceptowania, gdyby nie fakt, że w istocie ci drudzy – go pragną, albowiem żywią się blichtrem elit.
Mamy, zatem w telewizji panią, która świetnie gotuje i zna się na zarządzaniu działalnością gastronomiczną. Jeździ po kraju i poucza innych, co i jak mają sprzedawać, a przede wszystkim, że należy wszędzie i zawsze dbać o czystość – wspaniały program, szkoda jedynie, że nie pokazują łazienek tychże odwiedzanych miejsc, albowiem jak już dbamy o standard to nie ma chyba lepszej wizytówki.
Mamy też panią, która pokazuje innym kobietom jak prowadzić dosłownie perfekcyjny dom. Jest przez to solą w oku wszystkich feministek i wyrazicielek ideologii gender, dla których to kobiet takie hasła jak sprzątanie, gotowanie czy też pranie to nieznośne katorgi, które powinny realizować ich mężczyźni (ewentualnie służące, jeżeli ich na to stać).
A o poranku można obejrzeć jeszcze inną dumną przedstawicielkę płci pięknej, która pomoże nam wypielęgnować ogród lub działkę, zwłaszcza, jeżeli mamy szczęście takowe posiadać.
Równolegle mężczyźni torpedowani są programami motoryzacyjnymi pokazującymi najnowsze cacka światowej motoryzacji testowane oczywiście przez gwiazdy na ulicach Warszawy.
Wszystko byłoby super, albowiem nadawać programy telewizyjne w kraju każdy może, no prawie każdy – przynajmniej ten, co ma koncesję, ale niestety doszliśmy do takiego poziomu pauperyzacji społeczeństwa, że pokazywanie Polakom jak się zawija sushi, następnie zapala nastrojowe i pachnące świece na kominku a następnie zasiada wraz z pełną rodziną do stołu w salonie – może zadziałać jak płachta na byka, albowiem już pewna dama pokazywała narodowi jak należy jeść bezy i wówczas ledwo to wytrzymano. To się nie mieści w głowie jak oderwane od realiów codzienności są nasze elity, myślące, że każdego stać na torebkę za kilka tysięcy i codziennie jedną lub dwie butelki dobrego Chilijskiego wina za kilkadziesiąt złotych?
Nie chodzi o rozprawianie, czy etycznym jest pokazywanie świata, na który nie stać i NIGDY NIE BĘDZIE STAĆ 70% oglądających. Prawdopodobnie nikt nie chciałby oglądać w telewizji programów w stylu „100 nienudzących się potraw z ziemniaka”, czy też „Zrób to sam” na temat renowacji zużytego akumulatora i wykonania samodzielnej konserwacji podwozia swojego samochodu przed zimą. Ludzie wolą blichtr i powiew luksusu, albowiem pozwala to im przynajmniej na chwilę zapomnieć o dramacie własnej wegetacji. Jednakże w okresie kryzysu, kiedy społeczeństwo czeka kolejny okres wyrzeczeń o wiele rozsądniej byłoby mniej drażnić, albowiem w końcu może dojść do wybuchu, którego nikt nie będzie w stanie kontrolować, ani też zatrzymać. A kuleczek mięsnych w popularnej sieci meblowej oferującej też przekąski – zabraknie dla wszystkich! Pomijając już fakt, że większość i tak musiałaby zawsze wracać autobusem!
Potrzebujemy bardziej realnych wzorców i pokazywania pozytywnej strony życia, na przykładzie możliwych do zrealizowania i osiągnięcia przedsięwzięć i wzorców. Mity elity należy jej pozostawić, albowiem gdyby przeciętny Polak zobaczył jak dzisiaj, – na jakim poziomie i w jakich warunkach, pełnych beztroski i marnotrawstwa – żyje przeciętny przedstawiciel polskiej elity, to moglibyśmy być pewni zwycięstwa komunistów w najbliższych wyborach. Zazdrość to prawdopodobnie najsilniejsza z naszych narodowych cech, no, ale czego można spodziewać się po społeczeństwie tak potraktowanym przez historię?
Przejdź na samą górę