• 17 marca 2023
    • Polityka

    Wynik wyborów to głośne przesłanie dla rządzącego establishmentu

    • By krakauer
    • |
    • 24 maja 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Znamy już sondażowy wynik wyborów, najciekawsze w nim jest to, że stanowi on tak wielkie zaskoczenie dla obozu władzy. Mści się pewność siebie, sytość, ośmiorniczki, ściskanie dłoni banderowskich i afery, a przede wszystkim mści się polityczna bylejakość kandydata, któremu nie chciało się nawet przeprowadzić solidnej kampanii wyborczej. Podobnie zawiódł cały obóz władzy, w kilku dużych miastach Polski – jak Kraków, Katowice, Wrocław, Poznań i w wielu dzielnicach Warszawy, gdzie mieszkają nasi sympatycy, z którymi przeprowadziliśmy wywiady – w ogóle nie było materiałów promocyjnych, co więcej nie było nawet plakatów i bilbordów. Kto to widział tak prowadzić kampanię? Opartą na uzurpacji uprawnień do funkcji i poczuciu wyższości osobistej wynikającej z dawno zapomnianych „sukcesów”. Oto efekt, można podziękować sztabowi! Można podziękować partii politycznej, która NIE WSPIERAŁA swojego kandydata tak jak powinno się to robić.

    Dzisiaj zaczyna się prawdziwa walka o władzę, w której szanse dwóch zwaśnionych obozów będą względnie zrównoważone, a biorąc pod uwagę wznoszącą prawicowej-prawicy, to establishment rządzący będzie się bronił, zresztą nie tylko przed prawicą, bo jeszcze przed ludźmi zgrupowanymi wokoło pana Pawła Kukiza.

    Najbardziej żałośnie wyjdzie na tym lewica, która liczyła na scenariusz zabetonowanej sceny politycznej i wejście do rządu, jako języczek u wagi, tymczasem może w ogóle nie wejść do Sejmu. Jednak ciekawsze są kwestie związane z przyszłością broniącej się liberalnej prawicy (tak ją nazywajmy). Jeżeli bowiem prawdą są wiadomości przekazywane przez ptaszki w Parku Skaryszewskim, że jeden pan, który pretenduje do objęcia tej formacji swoją władzą, zrobił wszystko, żeby jedynie słusznemu wyszło, tak jak wyszło, to być może będziemy mieli rozpad obozu? To prawdopodobne, ponieważ ci ludzie są wypaleni, nie są w stanie się porozumieć – przy narastającym zagrożeniu. W efekcie partia będzie albo silną opozycją, albo jedną z układanek nowej koalicji, gdzie nowy lider, ze względu na własne cechy charakteru, będzie czuł się jak ryba w wodzie – wodząc za nos koalicjantów i grając ludźmi.

    Może zdarzy się cud i ta partia będzie w stanie się zmobilizować? Tylko powstaje drugi problem – silnego rozczarowania ludzi ich rządami. Nie jedna osoba szykuje się na rozliczenie rządzących, tak więc obóz rządzącego establishmentu może poznać gorycz porażki dwukrotnie.

    Biorąc pod uwagę konstytucję i sposób powierzania misji utworzenia rządu przez prezydenta, może się okazać, że w ogóle rządzący establishment będzie odsunięty już w przedbiegach i będziemy mieli do czynienia po prostu z przejęciem władzy – na siłę. Jednak takie są zasady demokracji, co już kilka razy ćwiczyliśmy w najnowszej historii.

    Zadziwia to, jak łatwo udało się pretendującemu do funkcji przekonać ludzi, że jest zmianą, maskując zarazem fakt, że wszystko, co oferuje to tylko i wyłącznie wymiana przy władzy. Na pewno kampania w mediach będzie analizowana przez analityków jeszcze przez długi czas, zadziwiające będą wyniki zachowania się niektórych z mediów głównego nurtu, dotychczas wiszących na klamkach władzy. Było widać, że po wyniku pana Pawła Kukiza, wiele systemowych szczujni odpuściło i to odpuściło na całej linii swojego przekazu, wręcz nawet wytykając swojemu systemowemu kandydatowi błędy, nic nie robienie i generalną pomyłkę, jeżeli chodzi o kampanię. Co prawda nie było się, czym i kim zachwycać, ale lojalność to lojalność, jeżeli bierze się pieniądze, to trzeba wspierać i się wywiązywać, a tutaj takie rozprężenie. To pokazuje, kim są ludzie stojący za częścią z najpotężniejszych mediów w Polsce, czy też może raczej jak można na nich polegać.

    Rządzący establishment nie był w stanie zrozumieć, że nie da się rządzić państwem w sposób wykluczający słuchanie się społeczeństwa, nie można opierać się jedynie na sondażach czynionych po podjęciu i wdrożeniu decyzji. Jeżeli władza nie chce być fikcją oddzieloną od wyborców, musi próbować prowadzić z nimi dialog, przynajmniej na płaszczyźnie publicystyczno-intelektualnej. Tymczasem jak było? Szkoda słów, bo lepiej jest tego nie wspominać.

    Czy rządzący establishment wyciągnie wnioski ze swoich błędów i czy będzie w stanie naprawić swój wizerunek? Jeżeli nie to rzeczywiście czeka nas zmiana, a w tym rozdaniu, jakie jest o wiele lepszy byłby wariant kohabitacji.