- Paradygmat rozwoju
Wizja Polski po transformacji – selektywne specjalizacje
- By krakauer
- |
- 04 grudnia 2013
- |
- 2 minuty czytania
Wiele się mówi o Wizji lub jej braku w odniesieniu do państwa, państwowości – rozumianej jako systemu społeczno-gospodarczo-politycznego, którego efektywność jest funkcją użyteczności dla użytkowników ostatecznych jak również tworzy obszar całości.
Opozycja (i wielu publicystów) jawnie oskarża obecnego premiera o brak Wizji, brak wizjonerstwa w ogóle, zarządzanie ad hoc czy też w ogóle brak jakichkolwiek kompetencji do rządzenia krajem (niestety nie bez pewnych przyczyn).
To samo można niestety powiedzieć o każdym innym polityku, ponieważ nikt w kraju – nie posiada kompleksowej Wizji, stanu pożądanego Polski – opartej na analizie racjonalnych przesłanek i posiadanych zasobów, kilku powiązanych ze sobą scenariuszach i ich alternatywach – czegoś takiego w naszej przestrzeni nie ma. Różne organizacje pozarządowe silące się na „think tanki”, pompujące swoje ego nawet historycznymi nazwiskami – mają opracowane całościowe wywody na temat tego jak kraj mógłby wyglądać i jaki obraz przedstawiać. Co więcej nawet różne ministerstwa – w szczególności ministerstwo gospodarki oraz oczywiście ministerstwo rozwoju regionalnego – dorobiły się szeregu arcyciekawych i sporządzonych z wielkim pietyzmem dokumentów, zawierających Wizję, odniesienie do niej jak również w oparciu o rzetelne metodologie – scenariusze i inne podobne opracowania, których lektura często nużąca, jest jednak bardzo ciekawa. Podobnie Europa ma swoją wizję roku 2020, my do niej nawiązujemy w wielu dokumentach, niestety rzadziej w wykonawstwie i myśleniu, jednakże bez względu na to jakie to planowanie strategiczne i wizjonerstwo nie jest – to mimo wszystko działa i coś w tej dziedzinie się kreuje.
Problem polega z Wizją jednak na tym, że w odniesieniu do państwa jest to esencja polityki. Tutaj nie trzeba się znać na sprawach wagi państwowej, ba można mieć nawet w głębokim niepoważaniu wszelkiego rodzaju liczby, trendy i fakty. To idealne pole do plecenia głupot, kreowania fikcji i kontestowania wszelkiej rzeczywistości, w tym przede wszystkim tej, która została już przez jakiś autorytet przedstawiona. NICZEGO NIE KRYTYKUJE SIĘ ŁATWIEJ W POLITYCE NIŻ CUDZEJ WIZJI. Zawsze można obalać nie istniejące argumenty, można się przeciwstawiać poglądom, można wywnioskować dowolne priorytety, krytykować je, chwalić, mówić na co się zwraca uwagę, na co nie trzeba, co wymaga mocniejszego zaakcentowania. Wszystko pięknie i ładnie, jeżeli nie musi się tej swojej krytyki przelać na papier i wyposażyć w argumentację. Po czym następuje kolejna fala krytyki itd., w kółko – nie ma mądrego, no bo weź tu czytelniku spróbuj być mądrym i przewódź Polakom i Polkom, pokaż im przyszłość! Prawda że to wyzwanie? Gdzie byli wszyscy przepowiadacze przyszłości w 1995 roku jak Windows był nakładką na DOS, a o bezprzewodowym Internecie mogli sobie pomarzyć najtajniejsi naukowcy finansowani przez Pentagon? Ktoś przewidział takie coś jak Internet, do tego bezprzewodowy, masowy i jego wpływ na rzeczywistość? Rewolucję równą czcionce Gutenberga? No właśnie… Dlatego politycy unikają mówienia o przyszłości, w tym szczególnie wizjonerstwa, albowiem jeżeli nie jest ono mocno osadzone w rzeczywistości to zamienia się w paplaninę Sci-Fi, a jeżeli z kolei się je za mocno osadzi w dzisiejszych realiach – to nie ma mowy o Wizji, można co najwyżej ekstrapolować widoczne i zdefiniowane pod względem warunków trendy w rozwoju.
Można jednak spróbować pokusić na o próbę sformułowania przynajmniej elementów Wizji Polski po okresie transformacji, który stopniowo się wygasza i prawdopodobnie – biorąc pod uwagę ilość zmian w prawie inicjowanych przez Unię Europejską skończy się najpóźniej kilka lat po rozliczeniu kolejnej transzy funduszy unijnych – można szacować około 2025-2030 roku.
Kluczowe jest zrozumienie, że Wizja ma odpowiadać na pytanie – skąd brać kasę?! W zasadzie niczego więcej Wizja dla państwa nie musi zawierać, żeby móc o niej zacząć na poważnie dyskutować, wszyscy bowiem mają świadomość, że cała reszta to nadbudowa, przyczepki i didaskalia. Zawsze liczy się tylko kasa.
Oczywiście wówczas, czyli po funduszach nie stanie się w Polsce nic przełomowego, jednakże kraj będzie funkcjonował w oparciu o inne realia, w tym w szczególności w warstwie mentalnej – będziemy reagowali inaczej na bodźce, nieco inaczej formułowali swoje oczekiwania i zmienimy nastawienie do rzeczywistości na bardziej realne i pogodzone z trudami codzienności jak również wyzwaniami przyszłości. Jeżeli zdarzy się scenariusz niespodziewany, czyli zmarnujemy szansę na transformację i ona się nie dokona w stopniu modyfikującym ludzką percepcję – podnoszącym nasz kraj cywilizacyjnie o przysłowiowe oczko wyżej to w ogóle nie ma mowy o żadnej Wizji poza przetrwaniem. Jeżeli jednak uda się modernizacja – czego efektem będą nowe źródła generowania wartości dodanej – zarabiania pieniędzy, to możemy mówić o rozwoju i wówczas potrzebna będzie Wizja, oraz odpowiedzi – co dalej.
Nie podlega wątpliwości to co lansują od lat amerykańscy i zachodni stratedzy, że kluczowym założeniem strategicznym naszego kraju, główną orientacją strategiczną – od XVIII wieku do dzisiaj jest: przetrwanie. Polska państwowość stale zmaga się z problemem przetrwania, gwarantującym możliwość życia tak jak się chce i komunikowania się w języku Polskim. Teraz prawdopodobnie mamy załatwiony ten problem dzięki wstąpieniu do zachodnich sojuszy – dwa bloki polityczno-wojskowe i polityczno-ekonomiczne zachodu, co prawda traktujące nas jako bufor i zaplecze, są jednak tak potężne, że mogą zagwarantować nam trwanie w ramach dotychczasowego paradygmatu zakładającego przetrwanie narodowości przy nieskrępowanym dostępie do narodowej kultury. Dlatego mamy rozwiązane ręce, możemy skoncentrować się na rozwoju tych dziedzin życia społeczno-gospodarczego, które gwarantują przyśpieszenie rozwoju cywilizacyjnego już epoki posttransformacyjnej. Niestety to się nie dzieje, nie ma przygotowania pakietu reform do wielkiego skoku umożliwiającego wydźwignięcie się cywilizacyjne, nie ma nawet pomysłu na młodych, czego efekty widać na zmywakach w Wielkiej Brytanii lub budowach Niemiec.
Kluczowym elementem nowej Wizji naszego bytowania mogłoby być poszukiwanie nisz do selektywnej specjalizacji. To znaczy wyszukiwanie takich elementów, które moglibyśmy robić najlepiej na świecie – oferując najlepsze produkty w danej dziedzinie – poza konkurencją lub przy małej konkurencji ze strony innych państwowości lub korporacji. Dotyczy to nie tylko technologii, ale w szczególności takich kwestii jak np. produkcja ekologicznej żywności, która ma kolosalną przyszłość – o czym świadczy zapotrzebowanie na wysokiej jakości standaryzowane produkty żywnościowe w Chinach, krajach Zatoki Perskiej czy także rynkach państw zachodnich. Gdyby się to udało zrealizować, to znaczy wdrożyć mechanizm poszukiwania i absorpcji nisz – w znaczeniu globalnym, wówczas z pewnością moglibyśmy pozwolić sobie na dalszą stopniową modernizację w oparciu o środki własne, generowane dzięki naszej pracowitości i przyjętej strategii. Oczywiście wiele tu zależy od skali i od możliwości kopiowania, powielania przyjętej strategii – nie można jednak bać się tego, że woda jest mokra!
Zwrot w kierunku rolnictwa i przetwórstwa rolnego już nie raz był propagowany na tych łamach, niestety polityka rolna Unii Europejskiej jest najdelikatniej mówiąc – skomplikowana. Z jednej strony jej efektem jest nadzwyczajna, bijąca globalne rekordy wydajność zachodniego rolnictwa, z drugiej jednak strony pozwala ona na takie idiotyzmy jak w nowych krajach członkowskich, gdzie jak np. w Polsce – rolnicy, czy też raczej pseudo-rolnicy, za nieprodukowanie niczego dostają de facto zapomogi socjalne, nie wnosząc nic do obrotu! Ten system nie może funkcjonować wiecznie, on musi runąć i to z wielkim hukiem. Najwięcej stracą oczywiście słabe kraje uzależnione od dotacji, jak Polska.
Trudno jest tutaj wymagać cudów, żeby Wieś polska z dnia na dzień rzuciła wszystko i zaczęła boso wyrywać ziemi bogactwo gołymi pazurami, ewentualnie za pomocą motyk. Niestety jednak istnieje poważne ryzyko, że bez kompleksowego podejścia do problemu wsi – to widmo nędzy kiedyś powróci w rozdrobnionym polskim rolnictwie. Oczywiście Unia bardzo pomogła, jednakże Unia nie uczyni dla nas niczego bez nas. Unia nie wykreuje nam super innowacyjnego sektora chłonącego i opracowującego innowacje – ku lepszej produktywności. To się samo nie stanie, a są kraje, które wydają może nieco większe pieniądze, ale osiągają w rolnictwie wspaniałe rezultaty – warto przyjrzeć się osiągnięciom Izraela i Tajwanu. O ile koncepcje Izraelskie są znane i często widoczne na półkach naszych sklepów, to Tajwan, głównie ze względu na odległość i trudności polityczne – nie mógł jeszcze pokazać co potrafi – a akurat w zakresie technologii rolnych, stanowiących element szerszych koncepcji wynikających z Wizji przyszłości tego kraju – można się od nich wiele nauczyć, nawet jeżeli wymagałoby to wyłożenia olbrzymich pieniędzy – warto.
Reasumując – Polska może rozwijać się sama w oparciu o posiadane zasoby wewnętrzne, wyszukując selektywne specjalizacje gwarantujące wysoką efektywność stopy zwrotu w średnich okresach czasu, Polska może być liderem – w szczególności w rolnictwie i przetwórstwie rolnym, co jest już widoczne i przeszkodą mogą być tylko kiepskie zasoby wody słodkiej jak również ewentualne zagrożenia wynikające z eksploatacji surowców energetycznych metodami niekonwencjonalnymi. Jeżeli dzisiaj dokonamy dobrego wyboru strategicznego, odpowiednio się pozycjonujemy i zainwestujemy przyznane środki unijne, za 15 lat możemy być globalnym potentatem produkującym olbrzymie ilości standaryzowanej żywności wysokiej jakości – produktu strategicznego najbardziej poszukiwanego na świecie. To może dostarczyć naszemu państwu olbrzymich dochodów i to nie jest prawda, że przeszkodą jest PSL, akurat z tą partią jak z nikim można o modernizacji rolnictwa rozmawiać, jednakże nie można tej rozmowy zaczynać od robienia przez miasto łaski wsi… Jednakże tą problematykę pozostawimy już sobie na kolejny esej.