- Historia
Więcej wieńców w wielu miejscach – sposób upamiętniania po naszemu
- By krakauer
- |
- 14 kwietnia 2021
- |
- 2 minuty czytania
Więcej wieńców w wielu miejscach, to sposób upamiętniania po naszemu. Widząc delegacje partyjno-rządowo-telewizyjne na Placu J. Piłsudskiego pod pomnikiem Ś.p. pana Lecha Kaczyńskiego, tragicznie zmarłego Prezydenta Rzeczypospolitej. Pod pomnikiem smoleńskim na tym samym placu (obok), a do tego równolegle w krypcie wawelskiej i pod wszelkimi możliwymi tablicami i pomnikami upamiętniającymi ofiary katastrofy smoleńskiej. Można się bardzo wiele dowiedzieć o nas jako o społeczeństwie, państwie, o naszych elitach i sposobie ich myślenia.
Są społeczeństwa, które budują totemy, a są społeczeństwa które stawiają wszędzie święte figury, zawsze to to samo – idea świętych gajów, duchów leśnych, Pana w pobliskiej grocie. Na pewno jednak fenomenem jest stawianie pomników za życia, jak również – proliferacja pomników i miejsc pamięci, tego samego tragicznego wydarzenia i osób oraz okoliczności z nim związanych.
Wielkie rocznice, zwłaszcza wielkich tragedii lub powodów do radości – powinny mieć spójne, jednoznaczne i zrozumiałe dla wszystkich, a przez to jednoczące wszystkich – symbole. Jednym z elementów jest centralny punkt uroczystości. Pomnik danej sprawy, poświęcony jej bohaterom, męczennikom itd. Wówczas taki symbol wbija się w pamięć potomnych i SYMBOLIZUJE wagę danego historycznego wydarzenia. Pozostaje już z nami na wieki.
Oczywiście z okazji – okazji – bywa różnie, np. Adam Mickiewicz ma pomnik, ulicę, tablicę, szkołę – chyba w każdej miejscowości. Podobnie Karol Wojtyła, którego podobizny wszelakiego sortu – zdobią Polskę, jak długa i szeroka ze szczególnym uwzględnieniem Podhala. Z upamiętnianiem tragedii jest jednak trochę inaczej, bo o ile promowanie patrona i jego idei przez proliferowania jego wizerunku jest czymś pozytywnym, to proliferowania pamięci o tragedii jest trudne. Ponieważ pamięć o tragedii z istoty swojej natury jest bardzo trudna sama w sobie, złożona i niejednorodna. Zwłaszcza, jeżeli pamięć tragedii ma mieć wymowę wspólnotową, powinna być spięta we wspólną strukturę i usystematyzowana.
Coś takiego nie nastąpiło po katastrofie smoleńskiej. Co prawda, nie minęło jakoś dużo czasu, jak zdamy sobie sprawę z kalendarium narodowych katastrof, to ta jest świeża. Jednak sposób upamiętniania, jako rytuał powszechny i przez to sposób postrzegania danego wydarzenia, kształtują właśnie współcześni. W tym przypadku to nie nastąpiło. Być może to nie mogło nastąpić.
Mamy więc sytuację w której człowiek jako widz się gubi i nie rozumie. Mieliśmy katastrofę, zginęło wiele osób. Z jednej strony wielkiego placu ogrodzonego barierkami przeciwko demonstrantom mamy kawałek trawy przed pomnikiem, deptanej przez polityków pod gmachem Garnizonu Warszawa. Kawałek dalej mamy drugi pomnik – schody z boku, chronione przez Policję i także, za sznurem barierek. Politycy składają wieńce najpierw w jednym, potem w drugim miejscu, to filmują telewizje i idzie taki przekaz w cały kraj. Ciekawe ile osób sobie zadało pytanie, kto za to wszystko płaci? Wiadomo, że Prezydent lub premier działają państwowo, ale czy wicepremier lub ministrowie – również? Przecież upamiętnienie ma charakter państwowy, a nie resortowy?
Przykład idzie z góry. Różne środowiska polityczne mają różną marszrutę upamiętniania – państwowo-centralnie i lokalnie, „swoich” ofiar katastrofy. To trudne do zrozumienia, bo katastrofa była jedna.
Być może sprawa musi dojrzeć? Musi przestać być aktualna politycznie? Czy jątrzący się politycy nie rozumieją, że ofiary katastrofy mają rodziny, przyjaciół, bliskich, dla których wspominanie ich dramatu w sposób nazwijmy to daleki od polskiej tradycji – nie ułatwia zagojenia ran?
Zaraz po katastrofie i serii uroczystych pogrzebów, była idea jednego centralnego miejsca upamiętnienia. Wiele wskazuje na to, że to bardzo dobry pomysł. Zwłaszcza, jeżeli oficjalne uroczystości – skupiłyby się w jednym miejscu i jednym czasie. To w warstwie symbolicznej znaczyłoby bardzo wiele.
Każdy przyzwoity człowiek jest przeciwko jakiemukolwiek wykorzystywaniu wspomnień o katastrofie i jej ofiarach w bieżących sporach politycznych. Więcej, większych wieńców, kupowanych najprawdopodobniej za publiczne pieniądze – nie powoduje, że pamięć jest większa lub lepsza w znaczeniu “moja pamięć” jest większa i bardziej uprawniona, niż “twoja pamięć”. Ponieważ ułożyłem więcej, większych wieńców, do tego jeszcze odgradzając centrum Warszawy barierkami, żeby przypadkiem ktoś się nie pojawił.
Proszę powyższego felietonu nie odbierać jako krytykę, bo każdy ma prawo do pamięci i jej wyrażania. Jednak w sprawie tej tragedii wydarzyło się tyle złych – nazwijmy to – zdarzeń, że to musi zostać uporządkowane. Pamiętajmy, że tam zginęli bliscy nam ludzie, co więcej wyciągnijmy z tego wnioski. To jest chyba najtrudniejsze w naszym kraju.