• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Więcej Europy w Europie czyli rząd Strefy Euro!

    • By krakauer
    • |
    • 20 lipca 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Prezydent Francji pan François Hollande zaproponował wprost, to o czym wielu marzy od dawna – wspólny rząd dla całej Strefy Euro, wspólny parlament dla Strefy Euro nadający rządowi mandat demokratyczny, wspólny budżet dla Strefy Euro. Szczyt marzeń euroentuzjastów, zwłaszcza jeżeli do damy do tego wszystkiego jeszcze wspólne wojsko, oto w prosty sposób możemy mieć europejskie super-państwo, które przejmie na swoje barki odpowiedzialność za funkcjonowanie całokształtu Unii Europejskiej i jej relacje ze światem zewnętrznym.

    W ten sposób będziemy mieli dwie Unie Europejskie – tą lekką, zewnętrzną, bazującą na wspólnocie wartości i wymiany handlowej oraz jej twardy rdzeń, oparty na wspólnej walucie dla najwytrwalszych, zdolnych do dyscypliny i efektywności. W nagrodę będą akumulować bogactwo. Polska pozostanie na zewnątrz tych procesów, jako samotna wyspa z walutą narażoną na ataki spekulantów, bez wsparcia unijnej dyplomacji i co najważniejsze bez gwarancji dla naszej wypłacalności. Będziemy tak jak nadal buforem geopolitycznym i zasobem taniej pracy, ewentualnie miejscem turystyki alkoholowej lub seksualnej, dla klas niższych z Zachodu, masowo odwiedzających nasze kluby i „agencje towarzyskie” w dni wolne.

    Nie ma innej alternatywy dla Europy, niż więcej Europy w Europie, wspólna integracja jest szansą na przyszłość dla całego kontynentu i tylko przez integrację wiedzie droga do zdolności sprostania zagrożeniom globalizacji. Państwa wybierające los samotnych maruderów, prędzej czy później będą przez globalizację, czy to w wymiarze politycznym i militarnym, czy to w wymiarze kulturowo-cywilizacyjnym lub gospodarczym sponiewierane. To tylko kwestia czasu, albowiem żaden kraj Unii Europejskiej samodzielnie nie jest w stanie przeciwstawić się wpływom  globalizacji na swoją przestrzeń, swoich obywateli i swoje procesy. Po prostu nie da się tego zrobić w pojedynkę, nawet jeżeli zdecydowalibyśmy się na militaryzację państwa i uniformizację jego struktur, to i tak będziemy podlegać pod procesy globalizacji.

    Europa przez ściślejszą integrację, jest w stanie pozbyć się chorób wieku dziecięcego, które właśnie obserwujemy na południu. Jeden wspólny europejski rząd, to będzie coś o wiele więcej niż dzisiejsze rządy państw narodowych, patrzące na Wspólnotę jako na narzędzie do realizacji swoich własnych interesów. Wspólny rząd i wspólna odpowiedzialność zrodzą zupełnie nowe wartości i nowe interesy całości, które będzie można o wiele łatwiej osiągać, a dzisiejsze lęki zewnętrzne przestaną nimi być, ponieważ wielka i wspólna Europa, będzie zdolna do adekwatnej odpowiedzi strategicznej wobec wszystkich innych globalnych potęg. Przede wszystkim wielka Europa przestanie być klientem pewnej byłej brytyjskiej kolonii położonej pomiędzy dwoma oceanami. Będzie możliwa budowa Imperium i istotne zaznaczenie swojej strefy wpływów na świecie, jak również jej efektywna obrona.

    Partykularne i małostkowe interesy narodowe są niczym wobec wielkiego interesu europejskiego. Potrzebujemy polityków zdolnych udźwignąć tą odpowiedzialność, potrzebujemy polityków, zdolnych do realizacji priorytetów europejskich – ponad wszelkimi podziałami, które wezmą za podmiotowość mieszkańców Europy, a nie obywateli poszczególnych państw! To jest możliwe, trzeba jednak wcześniej móc głosować w wyborach europejskich – poza paradygmatem głosowania narodowego, które się nie sprawdza w wymiarze wspólnotowym. Wspólnotowa legitymacja wymaga unitarności w ramach odrębności. Nie ma bowiem żadnych przeszkód, żeby Polacy mogli głosować na Belga, a Holendrzy na Rumuna, jeżeli będą mieli taką ochotę. Chodzi o to, żeby głos każdego ważył tyle samo, wówczas tym najpotężniejszym i najmożniejszym, będzie się opłacało zwrócić uwagę na problemy maluczkich, dzięki których poparciu – gdzieś na dalekich peryferiach Unii, otrzymali godność piastowania swoich funkcji.

    To żałosne, że po takim długim okresie w Unii Europejskiej, znowu ze względu na wewnętrzną dysfunkcję, uniemożliwiającą przyjęcie wspólnej waluty, wtedy, kiedy było to możliwe, teraz po tylu latach będziemy się znowu prosić, żeby nas do Strefy Euro przyjęto! Im szybciej to zrobimy tym lepiej, ponieważ jak jej instytucje już okrzepną, wzmocnią się, to będziemy później przez lata – „tymi nowymi”, którzy dołączyli do klubu, w którym od lat są obecni inni nasi sąsiedzi, bardziej zdolni do działania na rzecz własnej wolności.

    Czy prawicowy rząd w Polsce, z prawicowym prezydentem będą w stanie chociaż odrobinę przybliżyć Polskę do wielkiego europejskiego marzenia – żeby być na Zachodzie? Czy już zawsze za życia naszego pokolenia, będziemy tymi ludźmi z zewnątrz, którzy są ledwo tolerowanymi gośćmi we własnym domu, na warunkach wyznaczonych im przez sprytniejszych sąsiadów?