- Ekonomia
Wchodzimy w gospodarczą spiralę recesji
- By krakauer
- |
- 11 maja 2013
- |
- 2 minuty czytania
Niestety nie udało się, polityka rządu polegająca na nieprowadzeniu a nawet na nieopracowywaniu żadnej polityki gospodarczej nie mówiąc już o jakichkolwiek ukierunkowujących ją strategiach legła w gruzach. Ten idealny z punktu widzenia złodziejskiego neoliberalizmu system polityczno-gospodarczy właśnie na naszych oczach się rozpada, a ściślej – zacieśnia się jak spirala recesji, gdyż wszystkiego w gospodarce recesyjnej i skazanej na recesję robi się coraz mniej.
Każda gospodarka posiada w swojej strukturze sektory będące „dojnymi krowami”, które generują dużą i stosunkowo łatwą do osiągnięcia po przekroczeniu pewnego poziomu zaangażowania stopę zwrotu. Gospodarki bardziej zaawansowane technologicznie przesuwają się w stronę wykorzystywania nowych technologii, zastępowania pracy ludzkiej pracą maszyn, czasami nawet ludzie w ogóle nie są potrzebni. Potrzebne są kwalifikacje jakimi dysponują, ich myślenie i kreatywność a nie praca mięśni lub ciśnienie krwi w żyłach. Wynika z tego standardowy problem rozwojowy – potrzeba mniej ludzi po wprowadzeniu nowej technologii.
Osoby gorzej wykwalifikowane z zasady znajdują pracę przy zajęciach nie wymagających wysokich umiejętności, za to mniej płatnych. W prawidłowo funkcjonującej gospodarce taką funkcję pełnią usługi i prosty przemysł przetwórczy. Niestety w naszych realiach, ze względu na konkurencję z dalekiego wschodu – zlikwidowaliśmy przemysły proste a usługi się u nas nie rozwinęły, ponieważ od początków transformacji postawiliśmy na „bierność” znacznej części populacji co nas kosztuje bardzo dużą utratę potencjału ogólnego, ponieważ znaczna część społeczeństwa jest albo przedwcześnie bierna zawodowo albo w ogóle nie jest w stanie podjąć pracy, gdyż nie znajduje dla siebie zajęcia. Efekty widać w naszym bilansie ogólnym, niska wysokość świadczeń społecznych przy relatywnie dużym opodatkowaniu i tak się nie bilansuje, trzeba stale pożyczać.
Głównym dostarczycielem bodźców popytowych dla naszej gospodarki są rynki Unii Europejskiej. Tam jest wchłaniana większa część naszego eksportu, również z Unii głównie importujemy. Obecnie kraje zachodnie mają problemy gospodarcze wynikające ze zbyt dużego uzależnienia ich gospodarek od kredytów – przeznaczanych na „socjal” i złą strukturę gospodarczą, która okazała się nieadekwatna do potrzeb społecznych. Można powiedzieć, że wyprzedziła swoją epokę o co najmniej pół pokolenia jeżeli nie o dwa. W efekcie – nie ma kto kupować takiej ilości naszych półproduktów jaką chcielibyśmy sprzedać. To musi oznaczać dla naszych producentów kłopoty, kwestią systemowych amortyzatorów, z których największym jest złotówka jest to jak szybko ich kryzys przełoży się na naszą recesję.
Niedawno padł rekord ilości pieniądza jaki banki komercyjne ulokowały w bezpiecznych bonach Narodowego Banku Polskiego. Pod koniec kwietnia padła kwota prawie 150 mld zł! To bardzo dużo, to około 40 mld Euro w zależności od tego jaki kurs przyjmiemy za obowiązujący i sposób przeliczania. To są pieniądze, które banki komercyjne zdjęły z rynku, bo nie mają ich komu pożyczyć i umieściły w super bezpiecznym – oprocentowanym na „marne” 3% skarbcu Narodowego Banku Polskiego. Co z tymi pieniędzmi robi NBP? No właśnie, na tym polega problem że nic, a na pewno mniej niż mógłby a ze względu na chorą politykę ciągle wysokich stóp procentowych – musi zapłacić od 150 mld zł – aż 4,5 mld złotych odsetek w ciągu roku (minus słynny podatek imienia przemiłego pana Belki). Te środki nie istnieją dla realnej gospodarki – no dobrze, skutecznie niwelują praktycznie wszelką inflację, może taki z nich pożytek. Jednakże nie pracują, nie finansują dóbr, nie napędzają gospodarki, nie są wypłacane co miesiąc pracownikom, nie są przelewane – nikt nie zarabia na tym na czym lubi najbardziej, czyli na obrocie! To prawdziwy dramat dla całego sektora finansowego.
Jeżeli już nie zachowanie banków, które boją się pożyczać i tak naprawdę ze względu na kryteria nie mają już chyba komu pożyczać pieniędzy – to bieda zwykłych konsumentów powinny stanowić ostateczny sygnał że oto w Polsce zaczęły się złe czasy. Jeszcze bowiem nie było aż tak źle, żeby ludzie nie mieli tak zupełnie pieniędzy jak obecnie i co gorsza nie mieli ich jak i gdzie zarobić, nawet za granicą – no chyba, że ktoś zna niemiecki i potrafi się odnaleźć u naszych zachodnich przyjaciół – może pracować do woli, a nawet póki co przebierać w ofertach pracy i to dodajmy – przeważnie dobrze lub bardzo dobrze płatnej pracy, gdyż stawki w znaczącej większości prac legalnych nie różnią się od podstawowych stawkę dla Niemców, a na brak dodatku „stażowego” nie ma co się obrażać.
Swego czasu pisaliśmy na łamach naszego portalu, że rząd powinien bardzo szybko i bardzo silnie wesprzeć małych i średnich przedsiębiorców – stanowiących rdzeń i kręgosłup naszej gospodarki, szczególnie cennych dlatego ponieważ zatrudniają głównie osoby o średnich i niskich kwalifikacjach, generując w ten sposób duży popyt konsumpcyjny oraz wykonując cały szereg usług, bez których normalnie lub nawet „po polsku” funkcjonująca gospodarka nie może funkcjonować. No bo spróbujcie państwo żyć jak by nie było piekarni w pobliżu i po chleb trzeba by jeździć do sklepów wielkopowierzchniowych, kupując oczywiście paliwo na ich stacjach, gdyż wszystkie inne by zbankrutowały itd. itp.
Niestety nic nie zrobiono. Co więcej nawet zabiera się im kolejne ulgi – czy też robi po prostu w [tutaj brzydkie słowo] pod hasłem – jest kratka, czy jej nie ma – nie można odliczyć VAT za samochód i jeżeli można to do śmiesznie niskiego limitu! Rząd zarzynając tą grupę społeczną i gospodarczą popełnia prawdopodobnie największy ze strategicznych błędów z okresu swoich dwóch kadencji rządzenia, o czym chyba nawet nie wie, no bo o „67” – czyli ukradzeniu nam dwóch lat z emerytury pisały media mainstreamowe, a piekarzy, sklepikarzy, transportowców, czy „nie daj Boże” producentów czegokolwiek lub „wykształciuchów” zajmujących się doradzaniem np. podatkowym nikt nie lubi – mają swoje biznesy muszą sobie radzić. Więc radzą sobie – rejestrując działalność na Słowacji, w Wielkiej Brytanii lub na Litwie – i należy uszanować ich pełne prawo jako przedsiębiorców unijnych do prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce, która niech sobie wchodzi w spirale recesji…jak się komuś nie podoba, zawsze może w akcie desperacji uciec do Moskwy tak jak znany aktor Gérard Depardieu.