- Paradygmat rozwoju
W jaki sposób można poprawić naszą sytuację ogólną?
- By krakauer
- |
- 09 grudnia 2016
- |
- 2 minuty czytania
Zewsząd słychać głównie narzekania na nasz system. Ludzie są niezadowoleni z sytuacji osobistej i postrzegają ją, jako element całości – niestety popełniając przy tym błąd skali. Ponieważ przenoszą osobiste doświadczenia z relacji z otoczeniem, na relacje z ogółem w rozumieniu relacji państwowych. To w zasadzie wyklucza obiektywizm postrzegania i właściwe rozumienie relacji państwowych, W uproszczeniu – trzeba pamiętać, że relacje w sferze prywatnej i w sferze publicznej to są jednak dwa różne typy relacji i wymagają różnych miar. W skali państwa nie ma prostych rozwiązań, to nie jest proste decydowanie – jak pokroimy tort w niedzielę! Chociaż bezwzględnie wiele ze zwykłej ludzkiej zaradności i logiki na pewno by się przydało w sferze publicznej, a niestety jest eliminowane przez politykę i administrację.
Patrząc uczciwie na sytuację naszego kraju, trzeba przyznać, że w ciągu ostatniego około roku – uległa ona bardzo istotnej przemianie, mniejsza z tym – czy wynika to ze zmiany relacji, czy też może bardziej ze zmiany ich natury na bardziej rzeczywistą? To się okaże – historia będzie tutaj świadkiem. Ponieważ nasz problem polega na tym, że bez względu na źródła problemów – rządząca naszym krajem elita zachowuje się tak, jakby nic nadzwyczajnego się nie działo. W zasadzie jakbyśmy byli jakąś odosobnioną wyspą. Tymczasem, to o czym pisaliśmy wielokrotnie przez ostatnie lata, a co osoby wiedzące zawsze wszystko lepiej określały pogardliwie jako próby zastraszania polskiej opinii publicznej – w zasadzie, w dużej części już się zrealizowało. Co więcej dochodzą nowe źródła niepewności i destabilizacji sytuacji ogólnej, na które nie mamy najmniejszego wpływu, ale które oddziałują na naszą sytuację. Być może nawet zaczną oddziaływać bezpośrednio. Na to w ogóle nie jesteśmy przygotowani.
Podstawą wszelkich zmian jest świadomość ich potrzeby – w społeczeństwie. Ludzie przeważnie nie interesują się ekonomią w skali makro, ani geopolityką, tutaj ujawnia się wielka rola elity, która we własnym interesie powinna dbać o to, żeby ludzie mieli właściwą informację. Uwaga, nie mówimy o informacji prawdziwej, nie mówimy nawet o informacji obiektywnej, ani o informacji koniecznej, czy też adekwatnej do skali wyzwań. Mówimy o informacji właściwej, to znaczy – użytecznej z punktu widzenia celów państwa, dostrzeganych i formułowanych przez elitę, jako najbardziej świadomą i zorientowaną grupę społeczną. Wynika to z tego, że nie wszystko, co służy podejmowaniu decyzji w państwie może być, jak i powinno być jawne. Wręcz przeciwnie, pewne rzeczy powinny być tajne, a opinia publiczna informowana o sprawach w taki sposób, żeby wystarczało to jej do decydowania w potrzebnej skali, zakresie i aspektach. Inaczej byłby chaos, od tego mamy demokracje przedstawicielską, żeby takie sprawy można było realizować w sposób właściwy ich złożonej naturze. Nie każdy obywatel musi znać szczegółowe zapisy w budżecie, jednak każdy ma prawo i powinien wiedzieć ile kosztuje go utrzymanie państwa. Chodzi o to, żeby informacje przekazywane opinii publicznej były dla niej użyteczne, a po przetworzeniu żeby pozwalały na myślenie w kategoriach potrzeb państwa.
Wykładnią zmian, jest dobranie priorytetów adekwatnych do wyzwań i możliwości. To zadanie elit, niesłychanie trudne. Co więcej nawet bardzo ryzykowne, ponieważ elity mogą mieć inne cele szczegółowe i ogólne, niż ogół. Nie chodzi tylko o łapówki, przede wszystkim chodzi o wielkie sprawy, których świadomość jest fundamentem do mówienia o państwie w ogóle. Jeżeli elita oderwała się od społeczeństwa, to trudno jest, żeby miała takie same cele – co reszta ludzi. Niestety bardzo wiele wskazuje, że jesteśmy właśnie w takiej sytuacji. Dodatkowo przyjęte przez nasz kraj zobowiązania międzynarodowe wykluczają pełnię swobody w decydowaniu o sprawach wewnętrznych i zewnętrznych. Powoduje to, że pewne proste rozwiązania typowe dla populistycznej wizji rzeczywistości, powinny być ograniczone adekwatnie, do zobowiązań sztywnych – warunkujących nasze międzynarodowe zobowiązania. Czy jest to ograniczenie demokracji? W ujęciu bezpośrednim na pewno, tylko mówimy o żywym państwie, a nie o jakimś rozwiązaniu abstrakcyjnym – modelowym. To zmienia postać rzeczy, powinno indukować pragmatyzm. Niestety w praktyce, często decydują tylko emocje.
Liczne zagrożenia generalne oraz niechęć ludzi do zmieniania stanów istniejących, powodują że niezwykle trudno jest wskazać sposób na zmianę generalną. Natomiast polityka udawania, że się coś robi, ewentualnie w ogóle markowania zmian, mści się w skali społecznej narastającym niezadowoleniem społecznym. Ponieważ ludzie w swojej indywidualnej racjonalności kierują się oceną spraw makro z perspektywy mikro, to musi wymuszać racjonalność działań polityków. Inaczej wszystko się rozejdzie, a co najgorsze pojawia się pole dla populizmu. Ponieważ politycy odpowiedzialni za kraj, po długim okresie unikania koniecznych rozwiązań, wszystko co mogą zaoferować społeczeństwu to różnego rodzaju fikcje, emocje i rzeczywistość zastępczą, licząc na to, że się „prześlizną” przez historię. Tymczasem w naszym przypadku, historia ma to do siebie, że czasami mówi nam „sprawdzam”. Pomimo jednoznacznych doświadczeń historycznych, nie widać u nas zachowań racjonalnych, w rozumieniu zachowania continuum państwa.
Można powiedzieć, że mamy więc problem, który w sposób automatyczny tworzy nam zawsze szklany sufit, w zasadzie, że tworzymy go sobie sami bez świadomości. Doskonale rozumieją to politycy i wszystko, co obecna dobra zmiana próbuje zrobić, to wywiercić w tym suficie dziurę, może przebić właz. Ryzyko jest taki, że szkło spadnie na nas wszystkich, a kawałek dalej będzie nowy szklany sufit. Bez zmian w mechanizmie decydującym o sprawowaniu władzy w Polsce, nie jest możliwe myślenie o reformach. 27 lat transformacji doprowadziło nas do punktu jałowego, gdzie dalsze reformy nie są możliwe, ponieważ ludzie nie postrzegają ich konieczności jako, czegoś niezbędnego na rzecz czego mają się poświęcać. Wręcz przeciwnie – postawy roszczeniowe są dzisiaj standardem. Z czego to wynika? Niestety z zachowania się elit rządzących. Dodajmy – prawie wszystkich odsłon władzy.
Chyba jedynym sposobem na poprawę naszej sytuacji ogólnej w takiej sytuacji, jaką opisano powyżej, może być próba stworzenia nowego konsensusu ogólnego, wokoło kwestii szczególnie ważących na kondycji państwa i mających znaczenie dla jego przyszłości. Jeżeli popatrzymy na spór polityczny w naszym kraju, odrzucając emocje i bicie piany, bardzo łatwo dojść do wniosku, że generalnie kłócimy się o kwestie wtórne, a nie o zasadnicze. To znowu wina, czy też zasługa elit, w tym w szczególności polityków. Takie formatowanie spraw publicznych zdecydowanie ułatwia im prace. Mogą osiągać własne cele, przy minimalizacji ryzyka ogólnego i kosztów jakie muszą ponosić.
Jak jednak stworzyć warunki do porozumienia? Tego nie da się łatwo określić. Być może tylko leczenie dżumy – cholerą jest metodą indukowaną w sposób obiektywny? Jednakże czy jako społeczeństwo będziemy w stanie kontrolować rozwój sytuacji, jeżeli rządzą nami ludzie bez skrupułów, ignoranci, koniunkturaliści i nieudacznicy innego rodzaju? Nawet w obozie dobrej zmiany są poważne problemy z kadrami. Co oni robili przez poprzednie 8 lat?
Kończąc – musimy być pełni obaw o przyszłość. Pewnych kwestii nie da się już odwrócić, już się wydarzyły, już zmarnowaliśmy czas i szanse jakie mieliśmy. Jednak – jak kto woli – szklanka jest do połowy pusta, albo do połowy pełna. Tutaj nie ma łatwych recept. Jednak nie można rządzić bez wizji i planów. Tytułowe pytanie w zasadzie powinno więc brzmieć: czy można jeszcze poprawić naszą sytuację ogólną?