• 17 marca 2023
    • Soft Power

    Unijne negocjacje z Ukrainą a ustawienie się Niemiec

    • By krakauer
    • |
    • 03 grudnia 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Zaskakujące jest to, że jedynym politykiem, który odwołał się do zapisów umowy stowarzyszeniowej pomiędzy Unią a Ukrainą był Władimir Putin. Chyba już tylko na Kremlu zachowano trzeźwość myślenia. Kijów, Warszawa, Bruksela – wszyscy dali się zwieść swojej własnej propagandzie publikowanej w mniej lub bardziej zajadły i pełen przesłania ideologicznego sposób.

    Jednakże jest jeszcze jeden kraj, który wysterował całym procesem polityki wschodniej wprost na wysokie klify Krymu, roztrzaskując go z hukiem fal i ku uciesze delfinów, mianowicie Berlin z naszą umiłowaną Kanclerz Angelą Merkel, bacznie przyglądał się unijnej polityce wschodniej i idei partnerstwa, które były niczym cierń w długim ogonie doskonale układającej się niemieckiej polityki wschodniej. Ogonem tym jest oczywiście gazociąg północny – doskonale spełniający swoją rolę i uniezależniający Niemcy i Rosję we wzajemnych kontaktach od możliwych turbulencji w krajach „pomiędzy”.

    To niemiecka Kanclerz i inni niemieccy politycy w swoich wypowiedziach podkreślali kwestię Julii Tymoszenko, to oni de facto spowodowali wciągnięcie jej nazwiska jako warunku brzegowego do podpisania umowy stowarzyszeniowej! W mediach nie brakuje relacji, w których prezydent Janukowicz – rzekomo miał proponować Kanclerz Merkel wykupienie pani Tymoszenko z więzienia. Podobno Kanclerz Merkel była w szoku – jednakże to tylko pogłoski i kaczki dziennikarskie, proszę nie traktować tego jako fakt. Jednakże propozycja ukraińska musiała zrobić na politykach z Unii Europejskiej głębokie wrażenie.

    No, ale wracając do słów Prezydenta Putina – czy widział ktoś to co Janukowicz miał podpisać? Czy nasi politycy rozważali i przedstawiali za i przeciw? Mówili o ewentualnych kosztach i korzyściach jakie możemy ponieść jako Polska i jako Unia po zdecydowaniu się Ukraińców na integrację? Przecież otwarcie wspólnego rynku dla ukraińskich produktów, bez obowiązku przyjęcia unijnego prawa – to nic innego jak raj dla ukraińskich producentów wszystkiego, co tylko da się zapakować i wysłać do Unii!

    No właśnie, więc o co cały ten szum? Ukraina nie dostała wielkich pieniędzy, poza środkami z pomocy technicznej ponieważ nie ma mowy o integracji, ale o stowarzyszeniu co robi swoje, robi różnicę. Ktoś czegoś niezdrowego naobiecywał Ukraińcom, gdzieś wkradł się jakiś złośliwy chochlik drukarski, może uwierzyli sami w to co chcieliby usłyszeć. Niestety stało się to impulsem do społecznego wybuchu przeciwko legalnie wybranej i legalnie funkcjonującej na Ukrainie władzy. W ich realiach oznacza to ryzyko rozpadu państwa i wojny domowej, ponieważ trzeba o tym pamiętać, że na Ukrainie mamy do czynienia z co najmniej dwoma społeczeństwami, przy czym niektórzy mówią o trzech.

    Obecnie nie ma słowa o Tymoszenko, co ciekawe o sytuacji na Ukrainie także milczy Berlin, w ogóle nie ma tematu – dyplomację przejęła Bruksela, jednakże nie można nie ulec wrażeniu, że w kilku stolicach zachodnich państw – głównie państw płatników netto, odetchnięto na wieść, że Prezydent Ukrainy nie zdecydował się na podpisanie tego co leżało na stole w Wilnie.

    Jeżeli tak wygląda unijna polityka pragmatyczna, to musimy jako Polacy mieć tego świadomość, że bez woli i poparcia Niemiec, nie ma po co angażować swojego autorytetu i podejmować się takich wyzwań, ponieważ nie stoi za nami siła sprawcza zdolna do przeprowadzenia tego typu decyzji w Europie.

    Unia nadal jest zlepkiem interesów różnych państw. Jeżeli wiązki interesów się krzyżują, próbuje się je splatać razem, wówczas udaje się wiele różnych rzeczy i są z tego pozytywne owoce. Jeżeli coś jest nie tak, to znaczy jeden kraj mówi nie i przeciwstawia się temu co mówią inni w Unii – jest izolowany lub nie jest brany pod uwagę. Podobnie jest jeżeli słabszy kraj próbuje zawiązać wiązkę spraw i przedstawić ją na poziomie unijnym. Jak widać na przykładzie Partnerstwa Wschodniego – polityki wschodniej UE, tego typu działania mogą być nawet jawnie torpedowane i po prostu nie zauważane przez najpotężniejsze kraje, co powoduje że pomimo ich całej przyjazności dla problemu – sprawa się nie udaje, ewentualnie udaje się w mniejszej skali niż postulowano, czy też nawet projektowano. Siła przebicia się takich krajów jak Polska jest nada żadna, a Szwecja ma problemy sama ze sobą, więc gdzie jej tam robić politykę wschodnią, zwłaszcza po Połtawie!