- Polityka
Ukraina zamiast rozmów woli przeprowadzać mobilizację
- By krakauer
- |
- 13 stycznia 2015
- |
- 2 minuty czytania
Stało się, rozmowy dyplomatów europejskich, rosyjskich i ukraińskich zakończyły się fiaskiem, nie będzie szczytu w Astanie, co powoduje, że sytuacja na wschodzie Ukrainy nadal będzie nieustabilizowana. Znawcy mówią, że winna jest lekka zima, która dała pewność siebie nowym władzom Ukrainy, do tego stopnia że ogłoszono mobilizację.
Oczywiście każdy kraj ma pełne prawo przeprowadzać mobilizację kiedy chce, ale trzeba umieć czytać z intencji – mianowicie, po co dzisiaj Ukraina przeprowadza mobilizację? Do wiosny około trzy miesiące – na początku kwietnia będzie miała dużą ilość żołnierzy po unitarnym przeszkoleniu – zdolnych do działań bojowych. Czy należy to odczytywać jako element operacyjnego nacisku na negocjacje? Jaki jest inny cel powoływania około 200 tyś., żołnierzy? Wedle różnych źródeł jest mowa o od 50 tys., do około 200 tys. To bardzo dużo! Wystarczy do spacyfikowania Donbasu i wywierania stałej presji militarnej na federalny Krym.
Dla porównania wystarczy przypomnieć, że cała nasza armia to 100 tys., żołnierzy! Bojowników o wolność Donbasu i innych oddziałów walczących po wschodniej stronie jest kilkanaście tysięcy osób. Na co więc Kijowowi tylu żołnierzy? Wiadomo, że część ludzi z mobilizacji po prostu nie nadaje się do działań z bronią, dlatego wiadomo, że zawsze pobiera się z pewną nakładką, jednakże skala tej mobilizacji jak samo ogłoszenie jej w trakcie przed ważnym spotkaniem na najwyższym szczeblu to jawna demonstracja zamiarów.
Nowi władzy Ukrainy potrzebują konfliktu do utrzymania własnego społeczeństwa w ryzach, prawdopodobnie boją się powtórzenia rewolucji, ale tym razem już bez oligarchów. Tylko stan permanentnego „zagrożenia” ze strony Rosji oraz tląca się wojna na wschodzie mogą zapewnić warunki w których, ludzie będą na tyle wystraszeni, że uwierzą w półprawdy i kłamstwa lansowane im przez oficjalną propagandę. Natomiast nawet jak nie uwierzą, to będzie można ich zgodnie z wymogami wyższej konieczności przymusić do posłuszeństwa, bo przecież „Ojczyzna w niebezpieczeństwie”.
Całość spraw przeraża, ponieważ strony konfliktu doskonale wiedzą, że tylko i wyłącznie dialog może zakończyć ten dramat w wojnie domowej. Bez dialogu, zawsze tam będą trwały jakieś walki i nie będzie dało się normalnie funkcjonować.
Jest niestety naprawdę bardzo prawdopodobne, że państwo ukraińskie przygotowuje się do rozwiązania siłowego. W końcu przecież to była pierwsza decyzja pana prezydenta Poroszenki, to on wydał rozkaz do przeprowadzenia tzw., operacji antyterrorystycznej.
Patrząc na sytuację z zewnątrz i zupełnie obiektywnie nie da się po prostu zrozumieć, dlaczego władze w Kijowie wolą wojnę niż pokój? Przecież kontynuowanie stanu zawieszenia i niepewności – w którym uzurpują sobie prawo do cudzego terytorium jak również do prowadzenia wojny domowej z własnym narodem, którego wolę uznają wybiórczo – w Kijowie tak, w Donbasie nie, tylko oddala Ukrainę od struktur zachodnich, do których rzekomo Ukraińcy aspirują? Przyjęcie Ukrainy skonfliktowanej z Federacją Rosyjską o Krym wyklucza jakąkolwiek integrację oraz zupełnie czyni niemożliwym podjęcie przez kogokolwiek jakichkolwiek gwarancji bezpieczeństwa, ponieważ nie da się gwarantować bezpieczeństwa państwa, które negując rzeczywistość nie jest w stanie pogodzić się z sąsiadem.
Poza tym interesujący jest stan dychotomii relacji w samych stosunkach ukraińsko-rosyjskich. Chodzi głównie o to w jaki sposób Ukraina odnosi się do Rosji, w której jeszcze niedawno były ukraińskie jabłka w sieciach supermarketów! Tymczasem na południu mamy do czynienia z blokadą transportową Krymu, któremu odcięto dostawy wody pitnej (!) oraz podejrzanie często zdarzają się problemy z dostawami energii, które przecież nie są czynione za darmo. To wszystko to jednak nic, w porównaniu z tym jak nałożono blokadę na społeczeństwo Donbasu, któremu odmówiono prawa do bycia Ukraińcami poprzez odcięcie od finansowania należnych tym ludziom wypłat. Nic nie wiadomo, czy jak się zgłoszą po ukraińskiej stronie kordonu, CZY OTRZYMAJĄ NALEŻNE ŚWIADCZENIA, które przeważnie wypracowali w ciężkim górniczym trudzie lub należą się im z racji ukraińskiego prawa.
Dokąd ta sytuacja doprowadzi Ukrainę, można już tylko załamywać ręce, ponieważ widać, że partnerzy chcieliby rozmawiać, ale nie jest to im umożliwiane. Będzie jeszcze więcej wrogości, jeszcze więcej krwi.