• 16 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Turcja w Unii Europejskiej to wyzwanie i epokowa szansa

    • By krakauer
    • |
    • 13 kwietnia 2012
    • |
    • 2 minuty czytania

    Historia europejsko-turecka sięga podboju Konstantynopola, licznych bitew w tym także tej pod Wiedniem. Już w 1959 roku Turcja, jako sojusznik zachodu złożyła pierwszy wniosek o przystąpienie do Wspólnot Europejskich. W 1963 roku Turcy podpisali Umowę Stowarzyszeniową (Umowa o stowarzyszeniu została zawarta z rządem Turcji 12 września 1963, weszła w życie 12 września 1971r.), a w 1970 roku dodano do niej specjalny protokół. Dokumenty te określały podstawowe ramy dla stosunków dwustronnych, zawarto tam: deklarację o potrzebie wzmożenia kontaktów gospodarczych i ustanowienie unii celnej w 3 etapach, co zostało ostatecznie osiągnięte w grudniu 1995 roku i przyczyniło po ponad 40 latach oczekiwania do otwarcia 3 października 2005 roku, negocjacji w sprawie członkostwa tego kraju w Unii Europejskiej. Dotychczas zamknięto tylko jeden rozdział negocjacyjny.

    Władze tureckie są nieustannie krytykowane za powtarzające się przypadki łamania praw człowieka i praw mniejszości narodowych, szczególnie mniejszości kurdyjskiej. Istnieją dowody wskazujące, że oficjalne służby tego kraju stosują tortury, a wyroki śmierci są wykonywane bez postępowania sądowego. Budzą zastrzeżenia napięte stosunki Turcji z Izraelem. Grecy zbroją się na potęgę, – ponieważ czują się stale zagrożeni i pod presją turecką.

    Z wielu powodów członkostwo Turcji w Unii ma wielu przeciwników, istnieje wiele powodów: politycznych, ekonomicznych, religijnych i kulturowych, dla których sama idea przyjęcia państwa islamskiego do Unii budzi zastrzeżenia. Opowiadający się za kandydaturą Turcji wskazują na pozycję tego kraju w NATO, wkład w walkę z terroryzmem międzynarodowym, niesłychanie istotne ze strategicznego punktu widzenia możliwości tranzytu surowców energetycznych przez terytorium Turcji oraz kontakty z innymi państwami muzułmańskimi a także rosnący potencjał gospodarczy tego kraju.

    Dnia 29 października 1923r., Zgromadzenie Narodowe proklamowało Republikę Turecką pod przewodnictwem Mustafy Kemala Atatürka, od tego czasu Turcja przeszła bardzo długą drogę od państwa feudalnego, poprzez dyktaturę wojskową po sterowaną demokrację, w której najważniejsza jest gospodarka i siła militarna.

    Turcja, jest krajem jak na nasze standardy niesamowicie złożonym, do niedawna wrogim Europie. Długotrwałość stanu przedakcesyjnego Turcji, jest uzasadniona statusem quo, niestety coraz więcej polityków zachodnich opowiada się przeciwko otwarciu drzwi dla Turcji. Turcja wiele jeszcze powinna zmienić – zwłaszcza w zakresie swobód politycznych oraz politycznego i pokojowego rozwiązania problemów mniejszości kurdyjskiej oraz pojednania, z dwoma sąsiadami: Grecją i Armenią. Natomiast my Europejczycy mamy obowiązek zrozumienia Turcji i Turków i ich prawa do odmienności, zachowania wyjątkowej kultury i odmiennego stylu życia, zgodnego z nakazami religii i obyczajów. Islam to system religijno-społeczny, w którym żyją Turcy, a zarazem podjęli się jego laicyzacji. Islam w wydaniu laickim ma miejsce tylko w Turcji, jednakże nie ma możliwości na trwałe zmienić mentalności całego – bardzo zróżnicowanego społeczeństwa – ulica w Istambule niewiele różni się od ulicy w Wiedniu, jednakże prowincja turecka to nadal klasyczny Islam i inny styl życia. Dalsze losy splotu naszych kultur nie zrodzić konfliktu, jednakże w jakimś stopniu będziemy mieli do czynienia ze zderzeniem dwóch uprzedzonych do siebie, ale nie wrogich cywilizacji!

    Unia Europejska to gracz z aspiracjami globalnymi. Potencjał Unii jest składową potencjałów jej członków. W tym kontekście rozbudowa posiadanego potencjału o kolejne państwo leży w interesie samej Unii. Musimy zwrócić uwagę, że Unia ma coraz bardziej ograniczony krąg potencjalnych kandydatów do kolejnego rozszerzenia, w zasadzie wraz z klęską polityki wschodniej – straciliśmy Ukrainę i Kaukaz. Z powodów geograficznych, cywilizacyjnych i politycznych nie mamy możliwości na dalszą „ekspansję”. Układ handlowy z Rosją, przypieczętowany „rurą bałtycką” powoduje, że na wschód już dalej się nie posuniemy. Nie jest to oczywiście dla nas problemem egzystencjalnym, jednakże wskazuje na granicę europejskich aspiracji. To za rządów pana Donalda Tuska Unia Europejska skończyła się pod Brześciem i Lwowem! Koniec dalej nie pójdziemy, nie mamy i nie będziemy mieli takich możliwości.

    Jedynie Turcja, bez względu na to jak bardzo byłaby abstrakcyjna, jako kraj członkowski – powoduje, że Unia Europejska może przekształcić się w coś więcej – z wejściem na Bliski Wschód i to na własnych warunkach. Zmarnowanie szansy na integrację z Turcją będzie oznaczało rezygnację z integrowania potencjałów i porzucenie korzyści z efektów synergii. Turcja to szansa na zwiększenie rynku Unii o blisko 90 mln konsumentów w perspektywie kolejnych 30-40 lat. Wzmocnienie ludnościowe postawi nas w innej pozycji przetargowej względem innych potęg. Korzyści z geostrategicznego położenia Turcji, są fundamentalne! Turcja ogranicza Rosję od południa i umożliwia Unii, bezpośredni dostęp do złóż surowcowych Kaukazu i Bliskiego Wschodu. Warto przypomnieć niemiecką ideę linii kolejowej Berlin-Bagdad! Dodatkowo, terytorium Turcji oznacza dla nas szansę do prawdziwego przyjęcia Gruzji.

    Reasumując, przyjęcie Turcji do Unii Europejskiej to wyzwanie dla Unii i Turcji. Oba systemy musiałyby się nieco zmienić, bardziej otworzyć na siebie. Jest oczywistym, że przeniesienie zachodniego modelu socjalnego na Turków jest niemożliwe. Jednakże stopniowe wymuszanie na nich demokratyzacji – spowoduje pozytywne zmiany w tym kraju, w tym wśród jego elit, które w znacznej mierze są europejskie, jednakże nie zapominają o wspaniałej tradycji swojego imperialnego kraju.

    Jesteśmy w dziwnej sytuacji, mamy wyciągniętą do Turków rękę, ale pokazuje ona „figę”. Sytuacja upokarza Turków, a naród ten potrafi wiele znieść, ale nie jawne upokorzenie – nasze elity polityczne powinny o tym pamiętać. Z naszego punktu widzenia, nie ma nic gorszego niż odrodzenie się tureckiego imperializmu podlanego islamskim sosem ideologicznym. Ponieważ po pewnym czasie stworzyłoby to fikcję Turcji w NATO i mogło doprowadzić nawet do konfrontacji z najprawdopodobniej Grecją.

    Prawdopodobnie nie ma możliwości na lepszy sposób udowodnienia muzułmanom, że uważamy ich za równych nam, naszych przyjaciół i sojuszników niż przyjąć Turcję do Unii. Akcesja otwiera nie tylko możliwości gospodarcze, akcesja stwarza szansę na zdobycie serc muzułmanów.

    Wybór jest banalny, ale wykraczający poza zdolność do percepcji większości unijnych polityków. Albo pozostaniemy w układzie podziału, jaki powstał po upadku Cesarstwa bizantyjskiego, albo zdecydujemy się na nową wspaniałą przygodę – wykorzystując potencjał, który po odpowiednim wzmocnieniu może nam wszystkim zaoferować olbrzymie korzyści. Czy wizja podróży kolejowej szybkim pociągiem z Londynu przez Wiedeń, Budapeszt, Belgrad, Istambuł, Bagdad nad Zatokę perską nie jest warta marzeń? Czy połączenie naszych światów nie jest warte czegoś więcej niż wąskiego pojmowania interesów tu i teraz? Przyszłość da nam odpowiedź. Cieszy fakt, że stanowisko polskiego rządu dla akcesji Turcji było i jest przychylne. Turcy to wspaniali ludzie, a każdy kolejny Sułtan przez cały okres zaborów trzymał miejsce przy swoim dworze dla posła „z Lechistanu”.