• 16 marca 2023
    • Polityka

    Turcja podała datę 2023

    • By krakauer
    • |
    • 31 października 2012
    • |
    • 2 minuty czytania

    Recep Tayyip Erdoğan określił zachodowi, a głównie Niemcom i Francji graniczną datę, do kiedy jego kraj jest w stanie czekać na przyjęcie do Unii Europejskiej. Nie można mieć pretensji do Turków, że mają dość stania w poczekalni, jednakże stawianie przez nich ultimatum, nawet w luźnym tonie to zupełnie nowa, jakość w dwustronnych relacjach. Widać, że Ankarze służy pozycja regionalnego mocarstwa, które bierze na siebie problem syryjski, przy okazji załatwiając kwestię kurdyjską, jak widać nie boi się także wytknąć daty Europie.

    Problem jest wielokrotnie złożony, Turcja czeka na przyjęcie do Wspólnoty głównie ze względów politycznych, tj. niezgody głównie Niemiec i Francji, podyktowanej lękiem przed przyjęciem tak dużego i to skrajnie obcego kulturowo gracza. Musimy pamiętać, że Turcja to szansa, ale zarazem zagrożenie dla Unii Europejskiej, jednakże zawsze jest coś za coś i jeżeli na serio myślimy o korzyściach, musimy uwzględnić koszty.

    Podstawowym formalnym argumentem, dla którego Turcja nie jest jeszcze gotowa do członkostwa jest brak możliwości zamknięcia poszczególnych rozdziałów negocjacyjnych dotyczących prawodawstwa UE, m.in. w kwestiach praw człowieka, wolności, demokracji itp. Przyjęcie na siebie nowych zobowiązań oznaczałoby konieczność znacznego przedefiniowania państwa, które co tu dużo ukrywać, ale jest silne głównie swoją specyfiką. Nierozwiązana jest też kwestia cypryjska, należy pamiętać, że rząd Cypru może jednym wetem zablokować europejskie aspiracje Turcji. Rozwiązanie problemu podzielonej wyspy, gdzie dwie społeczności nadal żyją wrogo wzajemnie nastawione, w czym znaczną rolę odgrywa turecka przewaga siłowa jest koniecznością przed członkostwem, albowiem kompletnym idiotyzmem byłoby pełne zniesienie barier pomiędzy Cyprem a Turcją, podczas gdy mieszkańcy tej wyspy nie mogą swobodnie przejechać się na północ swojej wyspy. To naprawdę poważny problem, nieco przycichły, ale swego czasu był to olbrzymi kłopot dla NATO, albowiem ledwo uniknięto wojny pomiędzy Grecją a Turcją po słynnej inwazji.

    Ryzyko kulturowe to odmienna kwestia, jest ii trzeba się z nim liczyć. Niemcy, Belgowie, Francuzi, Austriacy mający, na co dzień u siebie duże skupiska Turków lub ludności pochodzącej z Turcji – najdelikatniej mówiąc, przez pryzmat doświadczeń na własnym podwórku negatywnie postrzegają Turcję. Jeżeli jednak popatrzymy na to w kontekście możliwych korzyści, jakie dałoby przyjęcie islamskiej Turcji do „wspólnoty chrześcijan”, to warto się nad tym zastanowić, gdyż otwarłyby się przed nami zupełnie nowe dotychczas nieosiągalne możliwości.

    Turcja jest regionalną potęgą, Turcja jest filarem NATO, który samodzielnie może sobie dać radę z wszystkimi sąsiadami dookoła, bez oglądania się na Sojusz. Pod tym względem państwo tureckie może być dla nas wzorem! Tamtejsze społeczeństwo powoli się westernizuje, to proces trwający już prawie 100 lat, jednakże nadal pozostaje muzułmańskie i Tureckie. Trzeba się z tym pogodzić i poprzez akcesję wspierać wszystkie czynniki tworzące społeczeństwo obywatelskie i wspierające demokratyzację. Już dzisiaj największą siłą Turcji jest jej istotna świeckość. Turecki Islam to zupełnie coś innego niż Islam w sąsiedniej Syrii, nie mówiąc już o Iranie, czy Muhammaddyckich krajach Zatoki Perskiej. Nie można zrobić nic mądrzejszego niż przyciągnąć do siebie muzułmanów, wzmacniając ich najbardziej świeckie nurty. Dzięki wsparciu unijnemu Turcja stałaby się wzorem dla innych państw regionu, a przecież nie ma żadnego powodu, żeby za np. 50 lat nie przyjąć do Wspólnoty państw północnej Afryki, a może nawet i Lewantu, jeżeli umożliwiłoby to uniknięcie wojen i walk.

    Idea europejska jest tak wspaniała, że bez problemu zmieści się w niej islamska – świecka i potężna Turcja. Oczywiście najpierw sama Unia Wymaga reformy, albowiem obecnie jest w stanie nazwijmy go trudnym, jednakże odpuszczenie tak ważnego partnera jak Turcja jest dla nas po prostu ryzykowne. Turcja bez problemu może pozwolić sobie na budowę własnej supremacji nad regionem, dzięki czemu byłaby możliwość jakiejś formuły odbudowy Imperium Otomańskiego. Wówczas z Turcji podwykonawcy nagle mielibyśmy – Turcję zagrożenie! A to samo w sobie jest niebezpieczne, gdyż Turcja idealnie domyka bezpieczeństwo Europy od południa, jest naturalnym zwornikiem gwarantującym, że żadne szaleństwo nie przejdzie przez Bosfor, do póki stoi tam niepokonany żołnierz turecki – najlepiej uzbrojony w niemiecką broń.

    Układ z Turcją jest dla nas idealny, trzeba go jednak odpowiednio wykorzystać, wykazując się przy tym nie umiejętnością przewidywania przyszłości, ale tworzenia samospełniających się scenariuszy. Jeżeli zaprogramujemy Turcję na demokrację, a jej prężne, pracowite i co bardzo ważne społeczeństwo – znajdzie w Europie doskonałe oparcie dla swoich cywilizacyjnych aspiracji – to wszyscy na tym wygramy. Ponieważ tak jak nikt nie przejdzie przez Bosfor, zwłaszcza, jeżeli napompujemy armię turecką wszelkiego rodzaju nowoczesną bronią, tak też samy faktem dostarczania przykładu – zmienimy nastawienia ludności krajów sąsiednich. Inaczej o Unii Europejskiej będą myśleć Irakijczycy, Persowie, Syryjczycy. Naprawdę nie ma przeszkód w myśleniu o wspólnocie, gdyż tak naprawdę nic nas od tych ludzi nie różni, a mamy sobie bardzo wiele do zaoferowania. Turcja w Unii to Turcja potężna, bogata i dynamiczna, przy czym ukierunkowująca swój potencjał na tworzenie wartości dodanej, z której nie ma, co ukrywać, ale śmietankę jak zawsze zjedzą najbogatsi na zachodzie. Turcja nieprzyjęta do Unii, to niewiadoma, to zbliżenie z Rosją, to współgranie z Iranem, to dążenie do naturalnej dla tego państwa dominacji, albowiem inaczej otoczone nieprzyjaznymi sąsiadami – podobnie jak my wie, że zginie.

    Mając na uwadze daleko posuniętą ostrożność, należy ze wszelkich sił być rzecznikiem przyjęcia naszych tureckich braci i sióstr do Unii Europejskiej jeszcze z jednego historycznego powodu – Turcja, odwieczny wróg Rzeczpospolitej była jedynym krajem, który nie uznał rozbiorów naszego państwa. Sułtan w Istambule – przez lata denerwował ambasadorów posilających się na trupie Rzeczpospolitej imperiów – oczekiwaniem na „ambasadora Króla Lechistanu”, było to bardzo denerwujące dla potęg a dla nas niezwykle pokrzepiające, gdyż w największej biedzie – to Turcja opowiedziała się za Rzeczpospolitą, mniejsza z tym, że symbolicznie, mniejsza z tym, że w trosce o własny los (mocarstwa miały podobne plany, co względem Polski do terytorium Turcji – częściowo zrealizowane po wojnie). Być może to być uznane za banał, jednakże w swojej naturze niezwykle pragmatyczny, gdyż dla nas Polaków obecność posłów tureckich w euro parlamencie będzie oznaczać nową ciekawą, jakość, umożliwiającą w ogóle grę z Berlinem lub Paryżem. To byłby potencjał, którego nikt by nie lekceważył. Turcy natomiast są tak specyficzni, że nigdy nie zapominają wrogom, a zawsze pamiętają o przyjaciołach, być może, dlatego ponieważ w zasadzie ich tak naprawdę nie mają.

    Przyjęcie Turcji do Unii Europejskiej powinno być dla nas bezwzględnym priorytetem, zwłaszcza, że w perspektywie około 10 lat i tak już nie będziemy kwalifikować się do pomocy, więc będzie można bez problemu pomagać Turcji, aczkolwiek mając na uwadze prędkość, z jaką rozwija się ten kraj można mieć pewność, że już na starcie wniesie on szereg korzyści. Trzeba tylko pamiętać, że nie ma Turcji bez Turków, a ci wspaniali, pracowici i bezwzględnie honorowi ludzie po prostu zasługują na szacunek.