• 17 marca 2023
    • Polityka

    Trzy kwestie deprawujące międzynarodową pozycję Polski

    • By krakauer
    • |
    • 17 października 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Nie jest dobrze z naszym krajem, po nieudolnych rządach pana Tuska, mamy destrukcyjne dla państwa rządy pani Kopacz, chociaż tak w istocie, to nie można tego, co robi obecny gabinet nazwać rządzeniem. Niestety w wyniku nieudolności tej koalicji zmarnowaliśmy sporo czasu wewnątrz kraju, jak również niestety doszło do deprawacji międzynarodowej pozycji Polski. Po części w wyniku nieudolności rządzących, po części w wyniku zaniechań, a częściowo niestety w wyniku tego, że zagranica nam nie wybacza i musimy o tym pamiętać, tylko żeby był ktoś taki, do tego zdolny.

    Pierwszym problemem, kwestią która rzeczywiście zdewastowała i zdeprawowała naszą międzynarodową pozycję jest sposób w jaki rozegraliśmy politykę wschodnią Unii Europejskiej. Prawdopodobnie to, czego dokonał rząd w Warszawie przejdzie do annałów dyplomacji, jako „polski błąd”. W wyniku jednoznacznego i po prostu niedającego się wytłumaczyć w żaden logiczny sposób opowiedzenia się po stronie zamachowców w Kijowie – Polska zabrnęła w ślepy zaułek, którego finałem, było olanie propozycji złożonej przez polskiego prezydenta odnośnie formuły rozmów na temat Ukrainy przez jej przywódcę. W wyniku deprawacji polityki wyszliśmy z pierwszego etapu kryzysu – wrogo skonfliktowani z Federacją Rosyjską, z różnymi oczekiwaniami z Ukrainą oraz, co jest dramatyczne – z wielkimi znakami zapytania w oczach naszych zachodnich sojuszników, jeżeli chodzi o rozumienie naszych intencji i w ogóle sposobu uprawiania polityki. Rzadko się zdarza takie działanie państwa, żeby w jego wyniku stracić na każdym możliwym kierunku, ponosząc same porażki. Niestety, to się udało w naszym przypadku!

    Drugim problemem jest kwestia rezygnacji z części suwerenności państwowej, na którą nie było zgody w Traktacie, na rzecz Niemiec, które wymyśliły sobie, że zrobią z polski coś na kształtu „zbiornika retencyjnego” dla nielegalnych imigrantów. W tym zakresie nasz organ zarządzający poniósł totalną porażkę, ale nie przegrał jak i również nie wygrał. Chodzi o to, że niby byliśmy przeciw, tylko po to, żeby być za, a jak widać z oświadczeń prawdopodobnie niemającej już związku z rzeczywistością niemieckiej Kanclerz – sprawa nadal nie jest załatwiona, bo nie odpuszczono kwestii kwot przymusowych przydziału imigrantów. Tutaj domagano się od nas solidarności, w imię rury bałtyckiej, która omija nasz kraj, jednak my mamy być solidarni w sprawie niemieckich błędów w polityce imigracyjnej. Brak sprzeciwu rządu RP w kwestii polityki energetycznej oraz polityki imigracyjnej to po prostu szok, wydarzenie na skalę niemającą precedensu. Prawdopodobnie większe pole manewru mieliśmy w RWPG! Po takiej kapitulacji w zakresie suwerenności nie możemy się spodziewać, że ktoś nas będzie traktował poważnie. Można było po prostu milczeć, stopniowo doprowadzając Niemców do szału, a w ostatniej chwili przedłożyć własną, nieskończenie skomplikowaną, ale ugodową propozycję – chodzi o sztukę dyplomacji. Można powiedzieć „Tak” i iść do domu, albo można przeprowadzić 50 konferencji, 40 bankietów, napisać 200 artykułów w ich gazetach oraz referendum w kraju – cały czas deklarując chęć pomocy i porozumienia, nawet pozorując działania, a w końcu w wyniku wyższej konieczności całość zacząć od nowa. Jeszcze domagając się pieniędzy! Można, tylko trzeba chcieć. Nikt nie może zmusić polskiego premiera do wypowiedzenia się „tak” lub „nie”. Zawsze można powołać się na potrzebę konsultacji, analizę danych wywiadu i świadczyć pomoc humanitarną.

    Trzeci problem wynika z dwóch pierwszych – w ogóle nie mamy pomysłu na siebie w Unii Europejskiej, co więcej już wypadliśmy z głównego nurtu Unii. To być może nie jest dzisiaj widoczne, co to znaczy, ale może się błyskawicznie uwidocznić w przypadku, gdybyśmy nagle byli świadkami „Grexitu”, który ciągle jest możliwy i/lub „Brexitu”, który pojawia się na horyzoncie. W ogóle nie bierzemy pod uwagę faktu, że w wyniku decyzji dowolnego z tych dwóch krajów, możemy nagle zbudzić się z przysłowiową ręką w nocniku, bo to byłaby już zupełnie inna Unia. Szokuje na tym polu rozczarowanie sposobem sprawowania europejskiej funkcji przez pana Tuska.

    Reasumując – sami zdeprawowaliśmy swoje dobre imię, robiąc z siebie rusofobów większych, niż mieliśmy opinię przez poronioną politykę wschodnią – prowadzoną nie wiadomo w czyim interesie. Równolegle zrezygnowaliśmy z części suwerenności na rzecz państwa niemieckiego w wyniku nieudolności pani Ewy Kopacz, przez zobowiązanie przyjmowania ludzi wbrew woli większości społeczeństwa. Na to wszystko nakłada się nasza bezradność wobec procesów zachodzących wewnątrz Unii Europejskiej, w razie jej rozpadu lub dowolnych zdarzeń, raczej będziemy tylko widzami, którym się decyzje zakomunikuje.

    Wniosek? Czy może być gorzej? Może rzeczywiście lekarstwem na ten stan rzeczy może być tylko przekazanie władzy – silnej prawicowej opozycji? W istocie, jakie to ma znaczenie, kto będzie rządził, – jeżeli będzie gorzej?

    Rosyjskie tłumaczenie tekstu [tutaj]