- Paradygmat rozwoju
Tożsamość jako cena trwania w Unii Europejskiej?
- By krakauer
- |
- 17 września 2015
- |
- 2 minuty czytania
Dobrze się stało, że kryzys wywołany przez nielegalnych imigrantów obnażył słabości Unii Europejskiej, zwłaszcza z tego względu, że unijni liderzy i politycy najważniejszych państw unijnych obnażyli swoją bylejakość i niezdolność do działania w warunkach kryzysu. Nie udało się wszystko, tak jakby w Europie nikt nie słyszał o zarządzaniu kryzysowym, jednakże zostawmy to, wystarczy że będziemy mieli świadomość, że winni sytuacji są głównie Niemcy, którzy podważyli ład i porządek europejski, domagając się zachowań, na które nikt się z nimi nie umawiał – pod groźbą przymusu, nazywanego fałszywie solidarnością.
Traktat jest napisany w taki sposób, że rzeczywiście można kraje mniej liczne przymusić do pożądanego zachowania przez dominującą większość. Nie przewidziano ochrony dla tożsamości poszczególnych krajów, która jest nie mniej ważna niż sprawy ustrojowe lub sprawy wojskowe. Niestety jednak, jest tak jak jest i nie ma formalnych przeszkód do zobowiązania państw unijnych do podjęcia się działań, które w konsekwencji mogą zaważyć na ich tożsamości.
Czy na taką Unię Europejską się umawialiśmy? Czy naszym celem dla członkostwa w strukturach zachodnich miało być doprowadzenie do możliwości zmiany kodu kulturowego naszego kraju? Czy ceną za tzw. nowoczesność ma być implementowanie do społeczeństwa polskiego mniejszości narodowo-kulturowej, która nigdy nie miałaby szans się w nim znaleźć? Dodajmy prawdopodobnie bez szczególnej woli tych ludzi?
Do tej pory przyjęliśmy wiele, naprawdę wiele „nowinek” w postaci różnych praw, uprawnień, konwencji a nawet zwyczajów, związanych z równouprawnieniem pojmowanych na wszelkich możliwych płaszczyznach, wolnością itd. Zgodziliśmy się nawet na takie pomysły Unii jak kwestie środowiskowe, z których część oznacza dla nas konieczność wymiany prawie całej energetyki, z którą w kraju o naszym klimacie nie ma żartów. Co więcej, nie mamy nic przeciwko temu, żeby dowolni mieszkańcy Unii Europejskiej, dowolne podmioty Unii – przenosiły się do Polski i tutaj żyli/funkcjonowali. Szanujemy prawa Unii Europejskiej, szanujemy innych ludzi, szanujemy podstawowe wolności Unii, chociaż nie są one dla nas w pełni korzystne, bo już np. objawiły szklany sufit, jeżeli chodzi o dochody pracowników na naszej części globalnego podwórka. To wszystko nie budzi żadnych, niczyich – sprzeciwów. Jednak to wszystko dlatego, ponieważ NA TAKIE ZASADY SIĘ UMÓWILIŚMY. Dlatego akceptujemy na naszych ulicach wszystko to, co przynosi ze sobą współistnienie we Wspólnocie, na którą się ZGODZILIŚMY.
NIGDZIE JEDNAK NIE BYŁO MOWY O TYM, ŻE JAKO WSPÓLNOTA BĘDZIEMY PRZYJMOWAĆ MILION LUDZI NA RAZ A NASTĘPNIE – NAJBOGATSZE PAŃSTWO BĘDZIE ROZDZIELAĆ NADWYŻKĘ TYCH, KTÓRYCH NIE CHCE DO INNYCH PAŃSTW SĄSIEDNICH. Na to się nie umawialiśmy, o tym nie było mowy. Zwłaszcza, nie było mowy o tym, żeby jedno państwo miało prawo uznać unijne prawo w zakresie przyjmowania uchodźców za niebyłe. Tymczasem to zrobili Niemcy! Argument domagania się przez nich solidarności jest pusty, ponieważ sami spowodowali ten problem – swoją chorą polityką przyznawania azylu i zachętami szefowej ich rządu. Jakim prawem domagają się od nas ponoszenia konsekwencji ich jawnych błędów, wynikających z ich błędnej percepcji? W ostateczności najistotniejszy argument, – dlaczego ich prawo do ulgi w ponoszeniu konsekwencji własnych i nieprzymuszonych błędów, ma stać wyżej od naszego prawa – do zachowania homogenicznej tożsamości? Proszę pamiętać jest demokracja – nasze prawo nie może być traktowane gorzej niż ich, a jest! Czym to jest spowodowane i z czego to wynika, że Niemcy jak zawsze wyobrażają sobie, że mogą więcej? Można zrozumieć, że np. wielkie tornado weszło do Europy i zatopiło Francję i Niemcy, albo np. Belgowie zdecydowali się zbudować imperium i zaatakowali Niemców, przepędzając ich do Polski – wówczas nie ma żadnego problemu. Przyjęlibyśmy tych, którzy chcieliby z nami żyć (przecież z nami razem żyją!), nawet moglibyśmy zmienić formułę organizacji państwowej w imię – właśnie solidarności. Bo tak postrzegamy solidarność! Solidarność nie może wynikać z przymusu a ten przymus nie może wynikać z cudzego – świadomego błędu, będącego wynikiem przy całym szacunku – naiwności, a nawet głupoty. Za błędy z naiwności i głupoty się płaci. Polacy wiele razy już płacili takie rachunki, niech teraz Niemcy zmierzą się z nową rzeczywistością, którą sami wybrali, w wyniku decyzji swoich polityków.
Tymczasem tożsamość jest zbyt cennym dobrem, żeby powierzyć ją Unii Europejskiej do modyfikacji. Chyba, że się na to jawnie umówimy i zapiszemy to w Traktacie, wówczas nie ma problemu. Inaczej trzeba mieć świadomość możliwości poszukiwania innego rozwiązania.