• 17 marca 2023
    • Polityka

    Tańce dookoła wspólnej listy!

    • By krakauer
    • |
    • 08 maja 2017
    • |
    • 2 minuty czytania

    Będziemy obserwować tańce dookoła wspólnej listy wyborczej opozycji. Działania pana Grzegorza Schetyny na rzecz stworzenia wspólnej listy wyborczej, to syzyfowe prace – zadanie pierwszej rangi, nie ma niczego ważniejszego dla opozycji, niż budowa porozumienia politycznego. Jego cele są banalne – trzeba wygrać wybory samorządowe, potem wybory do Parlamentu Europejskiego i do Parlamentu, a następnie wybory prezydenckie. To wszystko i aż tylko tyle. Ze względu na ordynację wyborczą – premiowany jest największy wynik. Rozdrobnienie opozycji powoduje, że pierwszy największy wynik (i kolejne największe jego dzielniki) zbiera partia rządząca, korzystająca z renty zjednoczenia swojego obozu politycznego. NIE DA SIĘ WYGRAĆ WYBORÓW BEZ ZJEDNOCZENIA. Tylko wystawienie bloku wyborczego, przeciwko istniejącemu blokowi wyborczemu ma jakikolwiek sens. Bez tego można co najwyżej liczyć na możliwy najwyższy wynik oraz na szukanie możliwości koalicyjnych. Przy sprzyjających okolicznościach, może się powtórzyć to, co znamy z poprzedniej koalicji PiS-u z LPR-em i Samoobroną, lub z wielu lat rządów PO i PSL, a wcześniej SLD i PSL. Dodanie kilku procent partii niszowej, do partii robiącej największy wynik od lat pozycjonuje naszą demokrację, tak będzie i tym razem, chyba że PiS zmieni ordynację wyborczą.

    Najpierw jednak będą trwały tańce wokół wspólnej listy wyborczej. Szczególnie śmieszne są deklaracje polityków o wartościach i różnicach programowych. Nagle przywołują bowiem kwestie, których prawie w ogóle nie uznają za istotne i liczące się w bieżącej polityce. Tymczasem w momencie jak powinni szukać zbliżenia, dzielą włos na czworo – wykazując generalne różnice, do których się odwołują. Jest to samo w sobie po prostu smutne i pokazuje charakter znacznej części ludzi na naszej scenie politycznej. Dzisiejsza nasza klasa polityczna jest prawie zupełnie bezideowa i oderwana od wartości, oczywiście są szlachetne wyjątki, jednak dosłownie „szału nie ma”. Nie ma również żadnego powodu, dla którego mieliby się porozumieć, to partie oparte na autorytetach przywódców i ambicjach działaczy. Sama chęć odsunięcia PiS-u od władzy, to jest o wiele za mało, żeby się zjednoczyć. Musi być pewna wartość dodana, która w naszych warunkach powinna być inspiracyjna i kreatywna. W najlepszym jednak wypadku, może to być działanie na rzecz „ratowania państwa” przed jego dewastacją i derogowaniem ze struktur unijnych przez PiS.

    W praktyce mówimy więc o mieszaniu w polskim kotle, bez wartości dodanej, co samo w sobie jest marnowaniem czasu. Politycy zajmują się sami sobą, ustalaniem własnych pozycji, a społeczeństwo pełni rolę widowni w teatrze, która musi zapłacić za bilety. Prawdziwe porozumienie wymaga dialogu, a jego nie było nawet pomiędzy liderami. Dekompozycja naszej sceny politycznej jest faktem. Bardzo korzystają na tym rządzący i korzystać będą, do póki mają jednoznaczne i niekwestionowane przywództwo.

    Żeby porozumienie było możliwe, musi być spełniony szereg warunków, w tym przede wszystkim kwestia – podziału stanowisk dla liderów, z których obecnie każdy jest samodzielny, wielki i jest zamkniętą, samowystarczalną (często narcystyczną) doskonałością. Tymczasem lider zawsze może być tylko jeden, taka jest natura relacji międzyludzkich, że mówimy o dominacji i podporządkowaniu, żyjemy w takich realiach i to one kształtują naszą rzeczywistość. Obecny układ personalny liderów powoduje, że prawdziwe zjednoczenie się jest po prostu niemożliwe, głównie dlatego ponieważ, żaden z nich nie ma prawdziwego autorytetu. To nie są liderzy budujący swoje kompetencje na posiadanych cechach, umiejętnościach, czy wiedzy. Rzeczywiście, wyróżnia się pan Grzegorz Schetyna, jednak przy całym szacunku dla jego politycznego dorobku, on chyba pozostanie tylko politykiem drugiego planu. Cała reszta, to epatowanie narcyzmem, samozadowoleniem lub dziedziczenie pozycji społecznej i politycznej. Nie ma „selfmademan-ów”, którzy potrafiliby porwać tłumy. W zasadzie już lepiej wygląda drugi szereg polityków, jednak te osoby co najwyżej mogą dopiero aspirować do stanowisk zaklepanych przez obecnych liderów. To na ile ten układ dotrwa do wyborów, będzie determinowało uzyskany wynik. Z tego prostego powodu, ponieważ liderzy zawsze mają główny wpływ na listy wyborcze.

    Tańce dookoła wspólnej listy będą trwały. Może się okazać, że gra na opozycji ma na celu przygotowanie terenu dla lidera, który ma powrócić? Oczywiście z Brukseli… Działania Platformy Obywatelskiej są ofensywne i pokazują, że lew nie stracił zębów i ma się całkiem dobrze.