- Wojskowość
Szwecja i Finlandia w NATO a Rosja?
- By krakauer
- |
- 05 czerwca 2013
- |
- 2 minuty czytania
Jeżeli państwa skandynawskie chciałyby przyłączyć się do Sojuszu Północnoatlantyckiego to należy zrobić wszystko, żeby było to możliwe jak najszybciej i nawet warto próbować stymulować ich do zadeklarowania pewnej aktywności, ponieważ to państwa bogate, demokratyczne, z których jedno posiada duże zdolności przemysłowe w zakresie obronności a drugie ma wspaniałą tradycję nieugiętego oporu przed przeważającym przeciwnikiem.
Bez problemu można im zasugerować wniesienie odpowiedniego wiana w postaci określonej ilości brygad do sił szybkiego reagowania, lotnictwa i sił marynarki wojennej. Szwecja i Finlandia mogą znacząco wzmocnić potencjał NATO, a o korzyściach geostrategicznych to można napisać książkę, nie trzeba być specjalistą od strategii operacyjnych wystarczy popatrzeć na mapę.
Szwecja jest rozciągnięta wzdłuż praktycznie całego morza bałtyckiego – stanowi jego realne zachodnie wybrzeże, posiada liczne wyspy i potężne doświadczenie morskie w zakresie działania na tym akwenie.
Finlandia sąsiaduje z Federacją Rosyjską na bardzo długim kawałku granicy, w której obronie ma potężne doświadczenie. Poza tym nawet niewielkie siły fińskie mogą przy pomocy kilku kontenerów z rakietami i rakieto-torpedami oraz szybko zmieniającym pozycję radarem zablokować matecznik potencjalnie wrogiej floty. Nikt rozsądny nie wypłynie z Kronsztadu jeżeli Finowie ustawią kilka dobrze ukrytych stanowisk, no chyba że najpierw wypłyną przyszli „bohaterowie”.
Żeby jednak tym rozszerzeniem niepotrzebnie nie zdenerwować naszych przyjaciół w Federacji Rosyjskiej, którzy byliby już jedynym nie natowskim krajem na Bałtyku – należy odpowiednio umiejętnie przedstawić im problem. Nie można popsuć i tak najdelikatniej mówiąc trudnych stosunków z Moskwą w imię przyjęcia dwóch krajów, którym dzisiaj nikt i nic nie zagraża. Wiadomo, że zagrażać im może tylko Rosja jednakże dopóki ten kraj ma silne i zdeterminowane na reformy przywództwo – to w niczym nam nie przeszkadza jego mocarstwowość, gdyż Rosji nie interesuje wojna zaczepna z nikim, co pomimo wszystkich parszywych pomówień Prezydent Putin udowodnił w Gruzji. Przed przyjęciem tych państw trzeba by go przekonać, że to na przyszłość i że to działania mające na celu ewentualne wsparcie Rosji, ponieważ ostatnią rzeczą o jakiej myśli się na zachód od Bugu jest atakowanie termonuklearnego supermocarstwa!
Szwecja i Finlandia są na obecną chwilę słabe militarnie, ale mogą się dołożyć do wspólnego kubełka ze swoimi potencjałami. To pomoże i nam i im, zwłaszcza jeżeli ich żołnierze też braliby udział w misjach zagranicznych a bogate budżety składały się na wspólnie używany natowski sprzęt, którego mimo wszystko jest dużo i jest bardzo ale to naprawdę bardzo kosztowny.
Z punktu widzenia wielkiej i potężnej Rosji – nie ma żadnego znaczenia, czy te dwa kraje są w NATO, czy nie są. Nawet wskazane powyżej korzyści geostrategiczne są do przezwyciężenia w przypadku konfliktu pełnoskalowego przy pomocy kilku głowić więcej, a jak wiadomo tego akurat naszym rosyjskim przyjaciołom nie brakuje. Można więc lansować tezę, że przyłączenie tych państw do NATO to nie jest zmiana sytuacji geopolitycznej i geostrategicznej, ale przede wszystkim domknięcie pewnego okresu wzajemnych relacji, gdyż obecnie na neutralność nie stać już chyba nikogo poza Szwajcarią! Chociaż jeszcze kilka spekulacyjnych ataków na franka i zobaczymy gdzie jest ten alpejski dobrobyt, jeżeli nikt nie będzie kupował ich drogich produktów. NATO obecnie jest jedyną sensowną i logiczną odpowiedzią na kryzys, pozwalającą poszczególnym krajom zdać swoje bezpieczeństwo na rzecz innych sojuszników a przede wszystkim – silnie stabilizuje region.
Mechanizm stabilizacji jest prosty – jeżeli jedynowładcy państwa buforowego za naszą wschodnią granicą odbije palma i w ramach rozwiązywania problemów społecznych zdecyduje się na małą i szybką zwycięską wojnę np. z Litwą lub jeszcze szybszą z Polską – to musi się liczyć ze swoim wielkim sojusznikiem ze wschodu, który powstrzyma jego zapędy spodziewając się reakcji całego NATO na granicy od morza Czarnego po krąg podbiegunowy – no nie ma zmiłuj, wzajemne gwarancje zobowiązują. Naprawdę wspólne bezpieczeństwo się opłaca, ponieważ wielki mocarz musi uwzględnić, że państw robaczków jest wiele i jak zaatakuje jedno to inne odpowiedzą. Zatem nie opłaca się myśleć o ataku – nawet mając przewagę!
Rosją nie zawsze będzie rządził tak potężny, wpływowy i odpowiedzialny Prezydent jak pan Władimir Putin. Prędzej czy później w tym potężnym kraju może dojść do destabilizacji, wystarczy tylko jeżeli Rosjanie nie będą potrafili lub chcieli szanować zasad funkcjonowania swojego imperium – natychmiast pojawi się u nich kilka silnych ośrodków o dążeniach odśrodkowych a niektórym szczególnie trudnym przypadkom może się nawet roić w ich łysych głowach wizja zajęcia miejsca na samym Kremlu! Co wtedy?
Nie było w historii i nie ma imperiów oddolnych – to nie jest możliwe po prostu żeby wiele ośrodków autonomicznych tworzyło imperium. To się nie sprawdza. Jeżeli nie ma centralizacji, a tej nie ma bez jednostki posiadającej przede wszystkim wizję a zarazem cieszącej się posłuchem i autorytetem to najsilniejsze imperium upada jak domek z kart. Zwłaszcza tak skomplikowane wewnętrznie, olbrzymie terytorialnie (zobaczcie państwo na globus jak wielka jest Rosja – to się nie mieści w głowie – właśnie globus a nie mapa daje możliwość właściwego zrozumienia skali tego potężnego kraju kręci się i kręci kulą a tam ciągle Federacja Rosyjska…) – imperium może się samo położyć a raczej pogrążyć w chaosie jeżeli tylko zabraknie jednej jedynej wybitnej jednostki gwarantującej nie tylko porządek ale wytyczającej kierunek do jakiego całość ma zmierzać.
Wszyscy pamiętamy horror jakim był upadek ZSRR. Lęk o arsenał jądrowy! Lęk o zamknięte miasteczka technologiczno-przemysłowe produkujące nie wiadomo co ale raczej nie jogurty! Lęk przed potężną armią – nagle pozbawioną państwa (i pensji)! Nie można dziwić się zatem Finom i Szwedom, że jako sposób na antycypowanie możliwych zagrożeń związanych z destabilizacją post-putinowskiej Rosji chcą przyłączyć się do może obecnie nieudolnego, ale mimo wszystko posiadającego możliwości obronne NATO.
Realnie patrząc na kwestie zbiorowego bezpieczeństwa – myśląc o świecie z perspektywy Kremla, nie można udawać, że za rzeką Ussuri nie czai się ciągle rosnący i wyjątkowo napastliwy chiński smok. Przecież już uznali swoją słabość oddając niedawno 340 kilometrów kwadratowych Chińczykom! Tam jest zagrożenie dla Rosji, tam jest problem – tam są kłopoty. Ze strony NATO, czy też całego zachodu – przy mądrej polityce – Rosja ma zapewnione wsparcie technologiczne, stałych i wiernych klientów na wszystko co chce im sprzedać oraz co najważniejsze zapewnione bezpieczeństwo.
Temperatura naszych relacji z Rosją zależy od Rosji. Jeżeli Szwecja i Finlandia będą chciały przystąpić do NATO, zostaną przyjęte. Rosja nic przeciwko temu nie zrobi, symulowanie ataków na Szwecję to nic innego jak marnowanie lotniczego paliwa. Nie mówiąc już o straszeniu Warszawy szturmem dywizji zmechanizowanych z możliwością ataku jądrowego! W jakiejś perspektywie – nawet stosunkowo bliskiej należałoby pomyśleć o podpisaniu sojuszu (to najlepsze słowo jakie udało się znaleźć) całego NATO z Rosją, żeby jej władze mogły wyjść z twarzą (chociaż w istocie są ofiarami własnej polityki 20 lat traktowania zachodu jako wroga i zagrożenia) a w konsekwencji zająć się wzrastającym problemem na wschodzie a nie banałami na zachodzie.Na marginesie rozważań, warto wrzucić polski kamyczek do koncepcji przyjęcia Szwecji do NATO – moglibyśmy zupełnie na poważnie najpierw zażądać od tego kraju odszkodowania za napaść i rabunek, którego dopuściło się w połowie XVII wieku. Jeżeli to nie nastąpi nawet symbolicznie – to ciągle będziemy mieli moralne prawo do zemsty na Szwedach. Nie może być mowy o sojuszu i ewentualnym umieraniu za bezpieczeństwo kogoś z kim nie dokonano pojednania. A pojednanie z tymi potomkami morderców i złodziei nie jest i nie będzie możliwe do póki nie przeproszą, nie zwrócą tego co ich przodkowie ukradli i nie wypłacą zadośćuczynienia. Tacy jesteśmy pamiętliwi i nigdy tego co nam zrobili nie zapomnimy. Oczywiście obecny rząd Polski prędzej poda się do dymisji niż coś takiego uczyni – nawet w żartach pewnego niestety ministra często i regularnie tweetującego!