- Marketing
O świniach mało politycznie
- By skks
- |
- 03 kwietnia 2014
- |
- 2 minuty czytania
Rozwrzeszczały się media, wszelkiego autoramentu, że nam Putin zafundował embargo na wieprzowinę.
Powszechnie, wprost lub na około, embargo to dziennikarze i politycy wiążą z zaangażowaniem się tychże polityków w ukraińskiej rozróbie. Nie przebije się z tego chóru głos Ministra Sawickiego, że to embargo to nic nowego, bo zakaz wwozu świńskiego mięsa z Polski i całej UE, obowiązuje w Rosji już od 29 stycznia. Więc to embargo to dla nas tak naprawdę jego kontynuacja, tyle że w nowej formie.
Czyli dzisiaj i jutro nie będzie gorzej niż było wczoraj i przedwczoraj.
Tyle, że Rosjanie ogłosili to embargo specjalnie dla Polski i Litwy. Z tego wniosek, że inne kraje unijne będą pewnie mogły niedługo sprzedawać swoje świniaki i szynki, a my długo nie.
I to boli.
No, bo chyba nikt już na tyle głupi nie jest, żeby liczył na objawy solidarności naszych unijnych „przyjaciół”? Raczej na wyścigi będą się starali zająć jak największy udział w eksporcie do Rosji wypychając z rosyjskiego tortu polskie wyroby. Niewykluczone że Francja i Włochy głośno będą wyrażać oburzenie, ale po cichu zrobią swoje. Tak to w tej Unii jest.
Już nie wiem czy warto ją pisać z dużej litery.
I gdy Polacy będą krzyczeć o jawnej niesprawiedliwości to jakiś inny Jacques Chirac, sprytnie powie, że „Straciliście okazję, by siedzieć cicho”.
Nie da się natomiast zaprzeczyć, że podstawy do embarga Rosjanie mieli.
I to więcej niż jedną.
Ta główna, przez którą już ponad dwa miesiące trzymają zamknięty rynek, to świński pomór afrykański. Co z tego, że choroba przyszła do nas ze wschodu? Że najpewniej z Białorusi albo już doszła do Rosji, albo niedługo wejdzie? Choroba jest obiektywnie wyjątkowo wredna i jedynym sposobem jej zwalczenia jest izolacja obszaru na którym wystąpiła i wybicie tam wszystkiego co „chrumka” i „kwiczy”. Z takiego zapowietrzonego obszaru nie powinno się na zewnątrz wydostać nic z czym ta choroba może się przenieść. Szczególnie świnie żywe lub martwe, mięso wieprzowe, przetwory które nie przeszły specjalnej obróbki. A zarazki (wirusy) pomoru niełatwo wybić. Żadne wędzenie, peklowanie, parzenie nie daje im rady. Bezpieczne są tylko wyroby poddane długotrwałej obróbce termicznej. Więc każdy normalny, odpowiedzialny za swój kraj gospodarz, zabroniłby wwozu mięsa mogącego stanowić zagrożenie, jeżeli może kupić w to miejsce mięso pewne.
A Rosjanie mogą. Więc z Polski nie chcą.
Powie ktoś mądry, że przecież ustanowiliśmy strefę obejmującą powiaty w których wystąpiła choroba i jeszcze sąsiednie powiaty też są objęte strefą, że mięso z pozostałych terenów jest także pewne, zdrowe i smaczne.
Pewnie tak jest, ale tutaj ujawnia się druga podstawa rosyjskiego embarga. Ta jest dla nas bardziej przykra, bośmy sami sobie winni.
Od lat Rosyjskie służby skarżą się do naszych władz sanitarnych i weterynaryjnych, że dostawy z Polski są fałszowane. A to producent uprawniony do eksportu podkłada towar pochodzący z zakładu nieuprawnionego, a to znowu w transporcie polskich podrobów znaleziono słoninę (chyba hiszpańską), albo znowu w transportach owoców i warzyw wysyłaliśmy produkty pochodzące z innych krajów – zdarzało się, że nawet chińskie truskawki i chińskie maliny „robiły” za polskie i, że takiemu oszuścikowi nie chciało się, nawet, przepakować towaru do polskich opakowań – przecież dał „co trzeba” celnikom, służbom weterynaryjnym….
Takie incydenty pojawiały się od lat. One także były dla Rosji podstawą/pretekstem – wybór należy do czytającego – do wprowadzania czasowych zakazów wwozu dla polskich firm.
Tyle że, niestety, takie oszustwa rzeczywiście miały miejsce.
Nie wiem dlaczego prawo łagodnie traktuje szubrawców szukających kasy w podkładaniu tańszych towarów w eksporcie. Uważam że taki ktoś powinien, po wpadce, być skończony finansowo, odsiedzieć słuszny wyrok, jego nazwisko rozgłoszone, a żaden rodzimy biznesmen nie powinien nigdy podać mu ręki, nie mówiąc już o robieniu z nim interesów. To typ nie lepszy od zdrajcy. Dzisiaj do tych którzy wpadli w ostatnich latach, można wysłać polskich rolników po odszkodowania w związku ze spadkiem cen żywca.
Bo mają rację Rosjanie, że nie kupią naszego mięsa spoza strefy zagrożonej. Przecież zaraz jakiś spryciarz zwietrzy super interes!
W strefie objętej świńskim pomorem afrykańskim mięso jest „za darmo”, wystarczy zaetykietować producentem z obszaru bezpiecznego i jest podwójne bicie! Dowiedliśmy w poprzednich latach, że nie umiemy wyeliminować takich działań i takich „byznesmenów”.
No to mamy świński problem i pretensje do Putina bo zawsze winny jest Putin i rosyjska biurokracja, bo sprytny Polak w odwecie za lata komuny na „prawo oszukać ruska” a nawet w imię chorego patriotyzmu „powinien” to zrobić.
A samiśmy się podłożyli.
Może jest w tym embargu i element wielkiej polityki – pewnie i jest…
Ale to nie ma znaczenia, bo nie mamy żadnych argumentów.
Można w geście solidarności narodowej zwiększyć częstotliwość żarcia schabowego i boczku. Tylko tyle możemy zrobić zanim spadnie pogłowie świń w chlewniach. Czyli jakieś sześć miesięcy.
Potem można jeść makaron.
I kalafiory.