- Polityka
Święta z panem Misiewiczem…
- By krakauer
- |
- 13 kwietnia 2017
- |
- 2 minuty czytania
Nie ma lepszego przypadku jak politycy zajmują się sami sobą, niż casus pana Misiewicza. Ten wyjątkowo zdolny młody człowiek zrobił błyskawiczną karierę w polityce. Osiągnął niesłychanie dużo w bardzo krótkim czasie. Zarówno w wymiarze pozytywnym jak i negatywnym, błyskawiczna kariera spowodowała, że stał się poważnym medialnym obciążeniem dla partii rządzącej. Nie można się więc dziwić, że w sprawie osobiście musiał zaangażować się sam pan prezes i to w sposób formalny.
To właśnie samo w sobie jest niesamowite. Przede wszystkim nie da się zrozumieć powodów, dla których pan Minister Obrony Narodowej, tak bardzo broni swojego współpracownika? Jeżeli to tylko lojalność – to byłoby godne podziwu. Nie będziemy powielać spekulacji o tym, że ktoś rzekomo, coś na kogoś ma i ma w ten sposób trzymanie. O tym przekonamy się lada tydzień, czy będzie jakiś przeciek? Zobaczymy, to bardzo ciekawe działania wokół osoby pana Misiewicza. Jednakże trzeba pamiętać, że w kontekście negatywnego bohatera, jest on, a raczej był – doskonałą przesłoną dla swojego szefa pana Ministra. Oto bowiem, najbardziej znienawidzony polityk Prawa i Sprawiedliwości, chyba nawet bardziej nienawidzony od samego pana prezesa – przynajmniej w niektórych środowiskach. Miał idealny „parawan” wizerunkowy – osobę, którą można było bardziej nienawidzić, bardziej wyśmiewać i bardziej niszczyć medialnie, niż jego. Co takiego musiało się stać, że taką osobę osobiście i to w drodze decyzji formalnych pana prezesa – rozlicza się przed specjalną partyjną komisją?
Pan prezes PiS powołał specjalną komisję, w której skład weszli bardzo ważni politycy partii: pan Mariusz Kamiński minister-koordynator służb specjalnych, pan Poseł Marek Suski członek Komitetu Politycznego PiS oraz wiceprezes partii pan Joachim Brudziński. Naprawdę trudno o mocniejszy skład! Komisja ma zbadać w jaki sposób pan Misiewicz zrobił karierę. Wiadomo, że przed komisją pojawił się również osobiście pan Minister Obrony Narodowej, a to już nadaje sprawie zupełnie inny ciężar gatunkowy.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że oto mamy do czynienia z uderzeniem w pana Ministra Obrony Narodowej, który chyba trochę za bardzo rozwinął skrzydła. Bardziej delikatnie, chyba nie da się tego wyrazić? Wojny na górze, są specjalizacją polskiej prawicy, to co się dzieje, może być tego typu rozgrywką i to na bardzo głęboko sięgającą skalę.
Patrząc na zagadnienie od strony medialnej, widać wyraźnie, że pan Misiewicz nie miał szczęścia do mediów, te zrobiły sobie z jego osoby używanie. Postępując w praktyce w pełni zgodnie z zamysłem jego funkcjonowania – jako parawan medialny w otoczeniu pana Ministra. Jest to naprawdę fenomenalne, ponieważ widać na tym przykładzie ultra wyraźnie, jak po prostu głupia jest duża część mediów działających w Polsce. Samo poświęcanie tak dużej ilości uwagi, osobie w istocie pełniącej funkcje pomocnicze dla pana Ministra, to nic innego jak zwykła medialna nagonka. Trzeba to umieć zauważyć, oczywiście mając swoje zdanie na temat pana Misiewicza. Jest to jednak wydarzenie bez precedensu, żeby cały kraj, słyszał tylko jedno nazwisko! Pan Misiewicz w rankingach popularności fraz popularnej wyszukiwarki, przebił nawet te związane tradycyjnie, ze świętami! To samo świadczy o stanie rzeczy, to jak są przeprowadzane procesy medialne w naszym kraju pozostawia bardzo dużo do życzenia.
Pan Misiewicz przedstawiał sytuację argumentując nadzwyczajnie rozsądnie, mówił o wymianie pokoleniowej, pytał gdzie młodzi ludzie mają nauczyć się warsztatu, żeby skutecznie pracować dla Polski? Co więcej wyraźnie wskazywał, że nagonka na jego osobę to zemsta za to, że dokonał wejścia do siedziby pewnej instytucji wojskowej w Warszawie oraz za jego rolę w wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej. Jego argumentacja ma bardzo małe możliwości przebicia się przez papkę medialną, na temat jego osoby. Bardzo niepokojące są informacje o nachodzeniu rodziny pana Misiewicza przez media. Jeżeli to jest prawdą, to mamy do czynienia z podłością i szukaniem sensacji na siłę.
Naprawdę, można tylko żałować, że tak zdolny młody człowiek, nie popracował chociaż kwartału za te rzekome 50 tyś PLN w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, albowiem byłyby to najlepiej wydane pieniądze na rozbicie obozu prawicy i odsunięcie jej od władzy raz na zawsze. Właśnie w tym kontekście należy żałować złamania kariery pana Misiewicza, mógł jeszcze bardzo wiele osiągnąć.
Mamy więc święta z panem Misiewiczem… który jest ofiarą medialnej nagonki, co można i trzeba powiedzieć, bez względu na to jak oceniamy jego osobę! Proszę się zastanowić, jakby zaproponowano komukolwiek z nas pracę za 50 tyś PLN miesięcznie – lub podobną kwotę, czy odmówilibyśmy? Każdy by brał! Więc nie ma co mieć pretensji do pana Misiewicza, bo to parszywa nagonka. O wiele ważniejsze jest to, kto, dlaczego i na jakiej podstawie zaproponował panu Misiewiczowi taki etat… A to już powstaje pytanie o odpowiedzialność polityczną, którą wiadomo kto ponosi.