• 16 marca 2023
    • Religia i państwo

    Świadomi katolikopodobni postchrześcijanie

    • By krakauer
    • |
    • 26 marca 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Katolicyzm obrzędowy stanowiący dominującą większość powierzchownej aktywności religijnej Polaków ma pewien zasadniczy problem z drugimi najważniejszymi świętami chrześcijan. O ile, bowiem w przypadku Bożego Narodzenia – sprawa jest w zasadzie cukierkowa, narodziny – może nieco niekonwencjonalne, ale w stajence, sympatycznie – do tego choinka i masa krasnali udających mikołajów. To w przypadku świąt Wielkiej Nocy – Paschy – Zmartwychwstania Pańskiego jest pewien problem, trzeba tutaj zacząć myśleć – nie można jedzeniem i zakupami zaczarować przesłania, chyba, że się go zupełnie nie rozumie i ogranicza się w naszym wydaniu do „jajeczka” a w anglo-saskim do Halloween. Problem polega, bowiem na tym, że ten wcześniej w żłobie urodzony a tutaj tak brutalnie przez rzymian potraktowany a dodatkowo przez swoich współziomków lżony – zrobił wszystkim numer i zmartwychwstał!

    To się nie mieści w głowie, no bo jeżeli można jeszcze jakoś próbować sobie wytłumaczyć naukowo cud niepokalanego poczęcia, to nawet najwięksi zwolennicy prób zrozumienia wiary miękną, jeżeli chodzi o zmartwychwstanie, no to już prawdziwe ekstremum i najmocniejszy hardcore na jaki można sobie pozwolić. Jak w to uwierzyć? Zwłaszcza, że, na czym jak, na czym ale na zabijaniu, – kto, jak kto, ale akurat rzymianie znali się doskonale. Więc nie da się tłumaczyć faktu wstania z grobu rzymską niedoróbką! Zresztą sam sposób, w jaki zadano śmierć nie pozostawiałby zbyt wielkiego marginesu na kombinowanie – po prostu konało się będąc przymocowanym do krzyża. Brutalnie, przerażająco, stanowiąc żywą reklamę rzymskiej potęgi.

    Co z tego pozostało nam do dzisiaj poza kicaniem z koszyczkiem do świątyni niczym króliczek? Czy zajadając się potem olbrzymią ilością wszystkiego mamy świadomość wagi wydarzeń upamiętnianych przez te święta, czy też wolimy je po prostu przeczekać polewając się – wesoło – wodą?

    Warto poczytać na ten temat, gdyż w istocie to nie są święta smutne. Przecież cieszymy się z tego powodu, że Jezus Chrystus – zmartwychwstał! Pokonał śmierć, to jest ostateczny powód do radości, nie tylko radości, ale przede wszystkim uświadomienia sobie, że śmierć nie jest niczym nadzwyczajnym – po prostu dopełnia się droga, którą rozpoczęliśmy w momencie narodzin. Umierając – nie przerywamy swojego istnienia, nasza świadomość nie znika – w to można wierzyć właśnie dzięki temu, co pokazał nam Jezus.

    Jednakże, kto ma na to czas? Dzieci jeszcze są za małe – dla nich jest właśnie polewanie się wodą i kicanie z koszyczkiem, przecież nie mogą pojąć, dlaczego konanie człowieka przybitego do krzyża jest takie ważne! Kobiety nie mają czasu na refleksje, ponieważ najczęściej w te święta zamieniają się w połączenie robotów kuchennych i zmywarek z funkcją wypieków. Kiedy one mają myśleć o życiu po śmierci? Ojcowie rodzin? Mają wszystkiego dosyć – zwłaszcza swoich żon wysyłających ich, co chwilę po coś, czego jeszcze brakuje do ciasta. W ostateczności wszyscy cieszą się z wolnego dnia, który w rytmie życia jest bardzo ważny, – bo nie trzeba „tyrać” kolejny dzień.

    Często w zakładach pracy odbywa się tzw. „jajeczko” gdzie pracodawca lub przełożony ogłasza spęd bydła z hali pracowniczej i składa mu życzenia. Wówczas już nie tylko nikt nie myśli o tym, który zmartwychwstał, ale raczej, dlaczego ma składać życzenia świni, której szczerze nienawidzi i to z wzajemnością. Nie mówiąc już o przypadkach ateistów, którzy cierpią także z powodu formy.

    Święta nie są już świętami w znaczeniu takim, jakim powinny być. To konsumpcjonizm i udawanie zakłócone przez ponadnaturalny charakter cudu, jaki upamiętniają, z elementami krwawej zbrodni w tle. Warto zadać sobie pytanie – ile czasu w trakcie tych świąt przeznaczymy na myślenie o tym, co nas czeka po śmierci i jak najlepiej się na to przygotować, a ile czasu jedynie na formę przeżywania obrzędowego – nażerając się. W ten sposób postępują katolikopodobni postchrześcijanie a nie świadomi chrystusowego przesłania wierni. Tu nie ma żartów, chodzi naprawdę o coś więcej – o coś o wiele głębszego niż wszystkie sprawy doczesne, jednakże czy znajdziemy czas żeby o tym pomyśleć? Może w całym tym zamieszaniu chodzi o to, żebyśmy właśnie o tym nie myśleli, ponieważ skutki uświadomienia mogą odmienić nasze życie doczesne.