- Polityka
Stop ciągłemu krytykanctwu i pieniactwu!
- By krakauer
- |
- 01 marca 2012
- |
- 2 minuty czytania
Nasi politycy przodują w działaniach „na NIE”, bo się nie da, bo się nie opłaca, bo się zmarnowało okazję, bo się nie udało, bo się komuś nie chciało. Tego typu retoryka dociera do nas z dominującej większości przekazów medialnych tworzonych w mainstreamowych mediach.
Co ciekawe, krytykowanie siebie nawzajem – było głównym zajęciem szefów rządzącej partii i lidera opozycji oraz wszystkich ich popleczników przez ostatnie 4 lata. Kulminacją fali wszechobecnej krytyki był moment wzrostu narodowych emocji po katastrofie smoleńskiej. Konsekwencją zainicjowanych wówczas wydarzeń jest m.in. bunt młodych przeciwko systemowi – symbolizowanemu przez PIS, ACTA, władzę i Kościół Katolicki. Między innymi wydarzeniom pod krzyżem zawdzięczamy doskonały wynik wyborczy Janusza Palikota.
Niestety w kraju panuje ogólna atmosfera nastawienia „na nie”, praktycznie we wszystkich sferach aktywności publicznej. Można się o tym przekonać, jeżeli człowiek chce skorzystać z usług – porady – lub załatwić sprawę w jakimkolwiek urzędzie lub instytucji publicznej. Nihilizm jest tam standardem obowiązującym na przywitanie i na dzień dobry. Taką mamy normę społeczną, ona obowiązuje, – co ciekawe – nikogo to nie dziwi – dominująca większość osób przyjmuje negatywne nastawienie do otoczenia, jako coś zwykłego i normalnego.
Zachowaniem z natury towarzyszącym nihilistycznej krytyce rzeczywistości jest pieniactwo publiczne, które przybiera różne formy – najostrzej wyrażane przez dziennikarzy mających ambicje polityczne i u polityków proweniencji dziennikarskiej. Ci świetni fachowcy – z zasady znają się na wszystkim i rzeczywistość – w swoim nieskończonym całokształcie nie stanowi dla nich problemu – mogą udzielić komentarza na każdy temat, tylko po to, żeby się wypowiedzieć i mieć swoje kilka sekund w głównym wydaniu dziennika – lub notkę w prasie – na portalu informacyjnym. Pieniactwo niestety nie wnosi niczego wartościowego do naszego stanu świadomości spraw publicznych, poza zajęciem czasu antenowego i ewentualnym rozzłoszczeniem kogoś lub przeciwnie – rozbawieniem. Należy odnotować, że czasami zdarzają się klasyczne efekty pieniactwa – w postaci procesów sądowych.
Głębiej analizując efektywny wpływ tych zjawisk na życie polityczne w Polsce, trudno znaleźć coś konstruktywnego – poza psuciem ogólnego obrazu Polski, jako miejsca stopniowo podnoszącego swój poziom cywilizacyjny. W efekcie tylko sobie ogólnie szkodzimy – jest to przykład na ziszczanie się samospełniającej przepowiedni, – ponieważ większość złego mówienia dotyka sfery rządowej i szeroko rozumianego procesu przekształcania kraju, – jako procesu, który na żywo właśnie mamy przed oczami. Bycie na nie jest w Polsce modne, o wiele łatwiej jest się negatywnie wypowiedzieć o faktach niż samemu coś konstruktywnego zaproponować. Oczywiście nie rządzenie jest rolą opozycji, ale krytyka wówczas jest konstruktywna, – jeżeli coś sobą wnosi.
Warto zastanowić się nad możliwością odwrócenia tego trendu – poprzez postawienie na myślenie pozytywne, którego niezmiernie bardzo, jako kraj potrzebujemy. Jednakże wszelkie próby pozytywnego wyrażania się o dokonaniach obecnie rządzących napotykają na dwie zasadnicze bariery – najpierw medialnej racji, – która doszukuje się dziury w całym robiąc aferę i wydarzenie z pęknięcia na którymś kilometrze jakiejś autostrady! W takich realiach nie da się rzeczowo dyskutować, trudno jest nawet przebić się do mainstreamu z jakimkolwiek nie prześmiewczym i nie krytycznym komunikatem – albowiem z racji panującej mody, – którą można nazwać „polowaniem na szpary w drogach” wszelkie komentarze obiektywne są albo wyśmiewane – albo uznawane za rządową propagandę.
Reasumując, można postawić tezę, że w ujęciu generalnym – za kształt debaty publicznej – sposób komunikowania się elit ze społeczeństwem odpowiada niska, jakość mediów i ich nierzetelność. Gdyby było mniej pogoni za sensacjami, lub szukania na siłę dziury w całym wówczas – całość dyskusji mogłaby być przeprowadzana zupełnie inną retoryką.
Standardem w naszych mediach staje się np. przeprowadzanie wywiadów przez dziennikarza z innym dziennikarzem – w ten sposób – komentowane są ważne sprawy społeczne i gospodarcze, o których dziennikarze – przedstawiają widzom (niestety najczęściej ma to miejsce w telewizji) swój pogląd na sprawę. Jest to złamanie podstawowych zasad dziennikarstwa, – w którym komentowanie wydarzeń i zagadnień jest jak najbardziej potrzebne i celowe, – ale nie może zastępować a wręcz wypierać realnej treści. Najgorzej jest, gdy polityk był „przed karierą” dziennikarzem – wówczas mamy do czynienia z blogowaniem, twistowaniem, wypowiadaniem się o wszystkim i o niczym… no, ale mamy także dziennikarzy – blogerów, – którzy byli do niedawna politykami. Wiele takich osób pojawiło się m.in. na nowych portalach społecznościowo-informacyjnych, które powstały niedawno w Polsce.
Pamiętajmy, że efektem stale negatywnych i ukierunkowanych przekazów publicznych – jest ogólnie tendencyjne ukierunkowanie dyskusji. Po pewnym czasie, sami nie wiedząc, czemu znajdziemy się w sytuacji, gdzie już jakakolwiek merytoryczna dyskusja będzie niemożliwa.