- Paradygmat rozwoju
Staruszka Europa
- By IVV
- |
- 03 sierpnia 2013
- |
- 2 minuty czytania
Frazes o starzeniu się Europy, jest już tak wyświechtany, że na nikim nie robi wrażenia, niemal wszystkie rządy naszego kontynentu upatrują w tym fakcie zagrożenia ale równocześnie nie robią nic aby ten proceder zatrzymać. Jedna z głównych przyczyn w Polsce jest realne zubożenie społeczeństwa to, że przeciętne wynagrodzenie wystarcza na zakup 3 telewizorów nie znaczy, że to samo wynagrodzenie pozwala na bezpieczne i swobodne zakładanie rodziny.
Dzisiejszy konsumpcyjny układ sterujący światem (konsumpcyjny dlatego, że to właśnie konsumowanie i przejadanie dochodu jest jedynym gwarantem wzrostu) doprowadza do tego, że mamy gigantyczną nadprodukcje ludzi, którzy byli kształceni, nie to że są wykształceni bo zazwyczaj po ukończonych studiach absolwent nie wie nic co może mu się przydać w życiu. Jedyne co ma wbite w głowę to to, że należy się cenić i że całe jego przyszłe życie powinno być usłane różami. Coś w tych różach jest bo droga usłana jest różami a głównie ich kolcami.
Można zapytać dlaczego korelacja między wykształceniem a przyrostem naturalnym jest taka ważna. Odpowiedz na to pytanie jest prosta, jedna z niewielu rzeczy której nauczyli się studiując to chęć dobrego życia. Pomijając kwestie polityczne to największe przyrosty naturalne mieliśmy pomiędzy rokiem 1946 a 1960 o wielu rzeczach możemy mówić w tym czasie ale nie o tym aby w powojennej Polsce panował dobrobyt, Przyrost jednak wynikał ze stosunkowo szybkiego wzrostu gospodarczego i dużej migranci ludzi ze wsi do miast. Migracja najsłabiej wykształconych spowodowana chęcią zmian powodowała, że duży napływ niewymagającej siły roboczej napędzał statystyki. Mieszkanie w hotelach robotniczych było czymś powszechnym a warunki, które tam panowały mimo że w dzisiejszych czasach wydają się nam dramatyczne, często były najlepszymi jakie napływowi robotnicy widzieli w swoim dotychczasowym życiu. Rozwijające się zakłady produkcyjne, wielkie budowy powodowały rozwój miast i dawały szanse na własne „spółdzielcze” czy tez „kwaterunkowe” lub przyzakładowe mieszkanie a więcej do szczęścia zazwyczaj nie było potrzebne.
Pomijając ograniczenia swobód obywatelskich, ludzie Ci czuli się w miarę bezpiecznie i zakładali szybko (bo taki model rodziny przywieźli ze swoich stron) bardzo liczne rodziny w końcu 2 pokojowe mieszkanie dla 5-6 osobowej rodziny było luksusem w porównaniu z wiejską chatą. A kiedy mieszkanie było wyposażone w bieżącą wodę czy centralne ogrzewanie to był to luksus niespotykany w wyniszczonej wojną Polsce.
Aby pokazać jak wiele znaczyło to, że robotnicy na najniższym szczeblu mogli otrzymać tanio, tanie w utrzymaniu mieszkanie proszę sobie uświadomić, że dzisiaj na odpowiednik M3 z lat 60-70-tych należy odłożyć ok 100 miesięcznych przeciętnych wynagrodzeń! A pamiętajmy, ze najsłabiej zarabiający nie zbliżają się nawet do połowy średniego wynagrodzenia, co w połączeniu z brakiem stabilności rynku pracy oznacza zerowe szanse czy to na kupno czy nawet na wynajem jakiegokolwiek lokum. Czasy kiedy 4 osobowe pokoje w hotelu robotniczym były akceptowane przez społeczeństwo a małżeństwa mieszkały w osobnych pokojach lub w pokojach małżeńskich odeszły w niepamięć, między innymi zapewne dlatego, że wraz z upadkiem PRL zakończyły swój żywot hotele robotnicze w formie jakiej były znane do 1989 roku.
Można by powiedzieć, że rządowy program wydania ok 5 mld zł na mieszkania, które państwo skupi na rynku pierwotnym i wtórnym w celu taniego wynajmu może być jakimś rozwiązaniem niskiego przyrostu naturalnego, ale tylko pod kilkoma warunkami, podnajem musi być bardzo tani, kolejnym jest szansa na wykup takiego mieszkania po kilkunastu latach najmu. To rozwiązanie pewnie spotka się ze stanowczym oporem ludzi którzy posiadają kilka, kilkanaście mieszkań na wynajem, często w kredytach ponieważ przychód z najmu ich nieruchomości drastycznie spadnie.
Sprytnym rozwiązaniem byłoby powiązanie ilości dzieci z powierzchnia mieszkania i wprowadzenie możliwości zamian mieszkań na większe w przypadku posiadania kolejnego dziecka. Niezbędne jest też stworzenia takiej konstrukcji prawnej która zagwarantuje, każdej pracującej matce dostęp dla Jej dziecka do żłobka lub przedszkola. Bez bardzo silnych impulsów o podłożu materialnym nie ma szans na wzrost przyrostu naturalnego.
Można zapytać, czy mamy jakieś alternatywy do takiej stymulacji? Tak mamy, możemy otworzyć nasze granice i sprowadzić do Polski emigrantów, którzy zaakceptują mieszkanie w kilkanaście osób w niewielkim mieszkaniu bo w porównaniu z ich krajem będzie to jakiś postęp a później oferować im prawo stałego pobytu i obywatelstwo…