• 16 marca 2023
    • Wojskowość

    Sprawa żołnierskiego Honoru, wolność słowa a czarny PR

    • By krakauer
    • |
    • 24 października 2011
    • |
    • 2 minuty czytania

    Pan sierżant Jacek Żebryk, ze Świdnika, weteran Iraku i Afganistanu, służący w 21 Bazie Lotnictwa Taktycznego rozpoczął krucjatę przeciwko internautom rozpowszechniającym w sieci szkalujące i obraźliwe opinie na temat poległych żołnierzy na misjach zagranicznych. Pan Żebryk, zgodnie z przysługującym mu prawem do informowania organów ścigania o naruszeniach prawa postanowił dokonywać zgłoszenia, wszystkich wpisów internetowych szkalujących pamięć poległych polskich bohaterów. Czyni to, jako osoba cywilna, korzystając z przysługujących mu praw – jego aktywność nie ma związku ze służbą wojskową.

    Jak informują liczne portale informacyjne, właściwa miejscowo prokuratura zadeklarowała wszczynanie postepowań w sprawie zgłoszonych doniesień. Kwestie karno-prawne są oczywiste, albowiem charakter wskazywanych wpisów urąga prawu do cytatu. Łatwo w Internecie można znaleźć parszywe opinie ludzi uważających się za uprawnionych do wypowiadania się w kwestiach, których nie tylko nie rozumieją, ale nie chcą zrozumieć.

    Każdy wygłaszając swoją opinię publicznie, czy to krzycząc przez megafon na rynku swojego miasta, czy też zamieszczając artykuł prasowy lub pisząc na forum znanej gazety w Internecie – musi liczyć się z odpowiedzialnością za skutki swojego oświadczenia woli. Jeżeli jest to jedynie wyrażenie opinii w przedmiocie zagadnienia, kontestujące, co do zasady np. zasadność udziału polskich żołnierzy w misji zagranicznej, to jest to bezsprzecznie krytyka polityczna – w pełni uzasadniona, dozwolona a nawet pożądana bez względu na siłę argumentacji. Jeżeli natomiast jest to krytyka adresowana personalnie do ogółu lub poszczególnych żołnierzy (np. poległych) lub wojska, jako instytucji, to nad siłą i rodzajem argumentacji należy się trzy razy zastanowić, zanim się coś napisze. Problem polega na ochronie dóbr osobistych, w tym pamięci osób, które poległy na służbie państwu. Każdy z nich, a także rodziny i koledzy poległych mają prawo domagać się ochrony czci. W tym kontekście należy oceniać działania pana sierżanta Żebryka, jako w pełni uprawnione. Dziwi wręcz, że to on zainicjował ten proces, a nie prokuratura wojskowa z urzędu. Przecież Internet jest na bieżąco monitorowany przez przeróżne służby, a sprawa ta to nie są bzdety, tu się rozchodzi o honor i morale polskich żołnierzy, pamięć poległych, szacunek do ich rodzin, odbiór społeczny służby na misjach oraz międzynarodowy wizerunek Polski.

    Nie ma żartów, zapewne mało kto pamięta, jaki skutek miały transmisje TV z Wietnamu w latach 70tych. I jaki udział w tym procederze mieli dziennikarze zafascynowani osiągnięciami „Kraju Rad”. Kreowanie wizerunku pola walki i konsekwencji wojny jest jednym z elementarnych zadań służb państwa powołanych do pilnowania bezpieczeństwa w dziedzinie informacji jawnoźródłowej. Waga tych spraw w pełni uzasadnia zainteresowanie kontrwywiadu, albowiem za tego typu urabianiem opinii może kryć się „zewnętrzny inicjator”, napędzający technikami marketingu szeptanego negatywne konotowanie w sferze publicznej przedmiotowych zagadnień. We współczesnych realiach, nie musi to być „agent” obcego wywiadu „klepiący’ obelgi na komputerze w jakiejś przypadkowej café Internet. W zglobalizowanym świecie, do tego typu „kreciej roboty”, zwanej „czarnym PRem”, można zupełnie legalnie (za fakturą) wynająć oficjalnie istniejącą i działającą agencję marketingową, która zorganizuje profesjonalna kampanię, mającą na celu wykreowanie odpowiedniej ilości kliknięć, fanpage, a także wpisów, komentarzy, flashmobów itp., z opiniami prawnymi i oburzeniem środowisk niezaangażowanych NGO włącznie. Mechanizm działa jak domino, w jednym miejscu pchnięte porusza cały układ elementów, to tylko kwestia zaangażowania odpowiedniej ilości pieniędzy. Ze względu na kontrowersyjność i wyrazistość tematu, tego typu działania mogą być wręcz banalnie proste, a ich realizowanie szczególnie efektywne. Czarny PR to potężna broń, a użyty w ten sposób marketing szeptany to niezwykle skuteczny sposób oddziaływania na opinie publiczną.

    Oczywiście, wszelkie negatywne i obraźliwe wpisy, mające na celu poniżenie osób, lub co gorsza szarganie pamięci tych, którzy już nie mogą się bronić zasługują na najwyższe wyrazy pogardy. Nikt normalny, nie obraża własnych żołnierzy, którzy nie są przecież na polu walki, dlatego bo tak im się podoba, ale dlatego ponieważ wysłał ich tam nasz rząd. A tenże, warto szanować, jeżeli nie chce się mieć cudzego. Poza tym, obrażając pamięć żołnierzy, obraża się państwo, które ich tam wysłało, (czyli także społeczeństwo). Jak wspomniano powyżej, w sensie politycznym jest to zrozumiałe i jak najbardziej uprawnione. Ale wszelkie argumenty personalne powinny być bacznie oceniane. Tego typu obecne w Internecie opinie, adresowane personalnie lub kierowane do instytucji wojskowych, nie są kwestią wolności słowa i swobody wypowiedzi lub krytyki politycznej. To zwyczajne najczęściej chamstwo, lub pospolita głupota. Można to łatwo stwierdzić przeszukując fora. Dziwi, że administratorzy witryn nic w tych sprawach nie robią!

    Jednakże nasz kraj nie nazywałby się Polska, gdyby nie kontekst nadany tej sprawie, a zarazem budzący pewien niepokój. Otóż w artykule w Gazecie Wyborczej, znajdują się rzekome medialne deklaracje przedstawicieli prokuratury, w których jak donosi Gazeta Wyborcza (z 25.10.2011r.,) zapowiedziano „przeczesanie” komputerów autorów zaskarżonych wpisów, autor artykułu w kolejnym zdaniu dodaje, że „Przy okazji śledczy mogą znaleźć nielegalne oprogramowanie, za które internauta również może odpowiedzieć.” Nie można wywnioskować z kontekstu, czy jest to powtórzenie słów wypowiadającego się pana prokuratora, czy też swobodna dywagacja dziennikarza. Bez względu na pochodzenie tych słów, jest to jednakże skandal, albowiem to zapowiedź prześladowania osób mająca charakter publicznej pogróżki (słowa: przy okazji). Prokuratura powinna to natychmiast skomentować, lub nawet – dla spokoju społecznego – zdementować. Po pierwsze, co to znaczy cyt.: „Na początek każdy z nich powinien spodziewać się dokładnego “przeczesania” swojego komputera (…)”? Czy w ramach czynności procesowych, prokuratura zamierza skonfiskować podejrzane narzędzia popełnienia przestępstwa, czyli np. komputery sprawców? Czy też komputery, z których zamieszczono wpisy? A może chodzi o jakiekolwiek komputery, co do których zachodzić będzie domniemanie, że są własnością użytkowaną przez domniemanych autorów zaskarżonych wpisów? Czyli przykładowo, dokonując wpisu w sieci Internet z komputera w pracy, w domu lub w café Internet, właściciel komputera oraz jego użytkownik, musi się liczyć z ryzykiem dokonania na tym sprzęcie czynności śledczych? Co z ochroną prawa do prywatności np. indywidualnej zawartości archiwum przechowywanych na prywatnych komputerach? Np. zdjęć żony. Co w przypadku, jeżeli wpisu dokonał syn a właścicielem są rodzice? Jaką możliwość obrony ma osoba oskarżona o dokonanie wpisu, na podstawie identyfikacji po adresie IP, skoro w sieci możliwe są do pobrania programy w pełni zasłaniające lub fałszujące tożsamość (banalne zwłaszcza w środowisku GNU/Linux)? Czy obywatel ma być pozbawiony komputera, ze względu na niepodparte obiektywnymi okolicznościami stanowisko prokuratury (w postepowaniu przygotowawczym)? Przecież przeciętny internauta, dokonujący nawet głupich i nieprzemyślanych, a także łamiących prawo wpisów nie popełnia przestępstwa przy pomocy komputera (nie rzuca nim w drugiego człowieka), a jedynie w drodze złożenia oświadczenia woli. Czy jeżeli, napisałby na murze sprayem, skonfiskowano by mu spray? Czy też umorzono sprawę, ze względu na brak przedmiotu służącego do popełnienia przestępstwa (niewykrycie)? Przecież ze względu na piractwo komputerowe i oprogramowanie szkodliwe, nie mamy kontroli nad finalnym wykorzystaniem naszych komputerów, one bez naszej wiedzy i woli mogą służyć do np. rozpowszechniania treści w sieciach P2P, rozsyłania niechcianej poczty, włamań, zmasowanych ataków – wejść na „wrogą” stronę. Wszystko to umożliwiają programy działające w tle, nad którymi władzy nie posiadają zwyczajni użytkownicy komputerów, nawet przy standardowym poziomie zabezpieczeń, (które przecież nie jest prawem wymagane). Użytkownik Internetu nie ma obowiązku być ekspertem informatyki!

    Sam fakt, stwierdzenia ponad wszelką wątpliwość, że dany wpis został dokonany z danego adresu IP, w określonej lokalizacji i z komputera posługującego się danym numerem ID karty sieciowej, nie oznacza jeszcze ponad wszelką wątpliwość, że rzeczywistym autorem danego wpisu jest osoba wskazana w oskarżeniu. Fakt posiadania komputera nie powinien stanowić przesłanki, albowiem in dubio pro reo! Być może, dopiero stwierdzenie władania komputerem w momencie dokonania wpisu, mógłby być uznany przez sąd za okoliczność obiektywnie potwierdzającą celowe działanie (sprawstwo). Czyli należy udowodnić, że to dana osoba dokonała wpisu, lub tylko i wyłącznie dana osoba, mogła dokonać wpisu, albowiem tylko ona np. miała do komputera dostęp?

    Zastanawia jeszcze ta rzekoma deklaracja „przeczesania”. Jeżeli faktycznie prokuratura pod lada pretekstem, zamierza sprawdzać ludziom, co mają w komputerach, tak jak uczyniła to w przypadku procesu pana Tomasza Szczypińskiego (wyszło w trakcie czynności „przeczesywania” komputera, że ten pan posiadał na komputerze niezainstalowane oprogramowanie pobrane z Internetu), to należy postawić pytanie, w jakim kraju my żyjemy? Czy państwo polskie uznaje za cel swojego działania ingerencje w życie prywatne obywateli? Gdzie jest granica prywatności? Przecież w takim komputerze mogą być prywatne zdjęcia, lub inne dokumenty osoby właściciela lub innych osób, kwestie finansowe, zagadnienia zawodowe, i inne sprawy, które nijak mają się do sprawy ujętej w oskarżeniu! Winne są prawdopodobnie przepisy prawa karnego, które zobowiązują organa ścigania do wyjaśniania wszelkich budzących wątpliwości faktów wynikłych w toku śledztwa. Z tego względu, nie można mieć pretensji do pana prokuratora, a jedynie można się dziwić, że w ten sposób nasze prawo działa. Albowiem, czym innym jest przeszukanie samochodu podczas rutynowej kontroli drogowej i znalezienie tam np. przewożonych narkotyków, a czym innym jest deklarowanie „przeczesania”, komputera w celu stwierdzenia, czy dana osoba używa go zgodnie z prawem, lub prawdopodobnie dopuszcza się naruszeń prawa, które potencjalnie i ewentualnie mogą podlegać ściganiu.

    Reasumując, należy stwierdzić, że bezwzględnie należy zbadać sprawę szkalowania pamięci polskich żołnierzy, za co należy się chwała panu sierżantowi Jackowi Żebrykowi. Równolegle dziwi bierność formalnie powołanych do nadzoru nad sprawami bezpieczeństwa państwa służb państwowych. A kolosalne znaki zapytania budzi deklarowany sposób prowadzenia tego typu spraw przez organy ścigania, albowiem można stwierdzić w rzekomych zapowiedziach prasowych przedstawiciela prokuratury chęć nadzwyczajnego potraktowania sprawy. Niestety okoliczności powodują, że zagadnieniu temu powinny przyjrzeć się najważniejsze organy państwowe, żeby uniknąć kolejnego skandalu jak w przypadku kontrowersyjnej interwencji u internauty będącego właścicielem antyprezydenckiej domeny internetowej. Albowiem, bez względu na charakter sprawy, honor i pamięć żołnierzy, głupotę internautów, oraz wymogi prawa – to Konstytucja w naszym kraju jest najważniejsza, a ona m.in. w art. 47 stanowi, że: „Każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym”; oraz: art. 49 „Zapewnia się wolność i ochronę tajemnicy komunikowania się. (…).” A także, kluczowy art. 54 ust. 1 i w cz. ust. 2 „Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane.(…)” Czyli każdy, może w sposób nieskrepowany wyrażać swoje poglądy (nawet najbardziej głupie i sprzeczne z prawem, – co nie wyłącza powstania odpowiedzialności karnej lub np. odszkodowawczej) art. 54 ust. 1, w sposób taki, jaki uzna za stosowny (wolność komunikowania się z nieoznaczoną grupą adresatów art. 49), – czyli np. pisząc publicznie post na otwartym forum internetowym pod pseudonimem! Albowiem jest to forma publicznego komunikowania się, równoznaczna np. do wykrzykiwania przez megafon na rynku, lub oplakatowaniem miasta! Chroni go przy tym prawo do tajemnicy nadawania tego komunikatu (art. 49). A cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu (Internet – wypisz wymaluj) jest zakazana (art. 54 ust.2). jeżeli przy tym, przyjmiemy zgodnie z art. 47, że każdy nawet przestępca ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego i rodzinnego to postulat „inkwizycyjnego”, bo z góry ukierunkowanego na represje przeczesywania komputera w poszukiwaniu (jak domniemamy) dowodów innych przestępstw to ingerencja w życie prywatne w najbardziej delikatnej sferze obywateli. Jest to wartość sama w sobie, stojąca u podstaw organizacji społeczeństwa. Naruszenie tego, może spowodować NIEOBLICZALNE konsekwencje. Co oczywiście nie oznacza, że złodziejstwa nie należy karać. Prawdopodobnie tą kwestię będzie musiał w sposób niebudzący żadnych wątpliwości rozstrzygnąć Sąd Najwyższy.

    A na marginesie, należy się zastanowić nad jeszcze jedną kwestią, albowiem odrobinę dziwi fakt występowania pana sierżanta w mundurze dla gazety, ale przyjmijmy, że tak go zastał fotoreporter w godzinach pracy (nie ma znaczenia czy miał czy nie miał zgody dowódcy). Jednakże tym samym de facto, nie występuje on, jako osoba prywatna w sprawie, ale jako żołnierz Rzeczpospolitej. Powstaje, zatem drugie pytanie, czy czytanie komentarzy przeprowadził w godzinach pracy ze służbowego komputera? Jeżeli tak, czy należy to do jego obowiązków służbowych (czytanie gazet w pracy)? Czy poza pracą? A jeżeli poza to, dlaczego zgodził się na upublicznienie wizerunku w mundurze? Przecież to jest nic innego jak wykorzystywanie autorytetu instytucji do celów prywatnych? I co na to wszystko jego przełożeni? Zwłaszcza, w sytuacji, gdy tego typu zarzut podniesie sprytny adwokat oskarżonego? Nie można się dziwić żołnierzowi pragnącemu dojść do sprawiedliwości (ukarać sprawców), ale on przy tym, także powinien, w sposób niebudzący żadnych wątpliwości postępować w granicach prawa, a zasłanianie się godnością munduru jest najdelikatniej mówiąc nie fair, względem oskarżania cywili. Takie zachowanie pana sierżanta rodzi swojego rodzaju niesmak i niepotrzebny konflikt na linii ludzi w mundurach a świat cywilny, co można jedynie negatywnie oceniać, albowiem wiemy, kto za to wszystko płaci. A po prostu nie godzi się krytykować żołnierza, zwłaszcza kombatanta! Z pewnością na sprawie ucierpi autorytet wojska. Mimo wszystko panu sierżantowi należą się wyrazy uznania, za jego słuszną inicjatywę, tym bardziej potrzebną w świetle bierności organów właściwych do ochrony interesów państwa – a wizerunek Wojska Polskiego, w tak ważnej kwestii jak kontrowersyjne użycie jego sił poza granicami kraju z pewnością jest interesem wagi państwowej i powinien być chroniony.

    Jednakże, czy za głupotę należy karać osoby, które samymi swoimi czynami się hańbią? To kwestia bardziej sumienia i wartości niż represji. Zwłaszcza takich, które godzą w fundamentalne swobody obywateli i prawa człowieka. Dziwi fakt, że administratorzy forów – zwłaszcza najbardziej znanych gazet, nie wyłączają możliwości zamieszczania komentarzy, tak jak czynią to np. w artykułach gdzie pojawia się nazwisko ich kontrowersyjnego redaktora naczelnego!

    [Źródła przywołań:]

    1. M. Górka, Żołnierz pozywa kolejnych internautów za “bandytów”, Gazeta Wyborcza, Szczecin, 25.10.2011r., Wydanie internetowe pod adresem: http://szczecin.gazeta.pl/szczecin/1,34959,10529715,Zolnierz_pozywa_kolejnych_internautow_za__bandytow_.html, dostęp 25.10.2011r.,
    2. Sierżant Jacek Żebryk: Bronię honoru poległych bohaterów, Super Express, 19.10.2011r., Wydanie internetowe pod adresem: http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/sierzant-jacek-zebryk-bronie-honoru-polegych-bohaterow_210455.html, dostęp: 25.10.2011r.,
    3. J. Sirdorowicz, Uniewinnienie w procesie o piracki program, Gazeta Wyborcza, Kraków, 19.04.2011r., Wydanie internetowe pod adresem: http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,90279,9460469,Uniewinnienie_w_procesie_o_piracki_program.html, dostęp: 25.10.2011r.