• 16 marca 2023
    • Wojskowość

    Smutne scenariusze dla Syrii

    • By krakauer
    • |
    • 22 maja 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Generalny rozwój sytuacji na frontach wojny domowej w Syrii wskazuje na równowagę z narastającą przewagą doskonale uzbrojonych i wyszkolonych wojsk rządowych.

    Jeżeli ktoś liczył na to, że Bashar al-Assad łatwo odda władzę i pozwoli zatriumfować opozycji to popełnił błąd. Od początku konfliktu było wiadomym, że rządzący w Syrii nie dadzą sobie odebrać władzy bez poważnego rozlewu krwi. Dramat Syryjczyków może nie mieć końca, albo może przybrać bardzo nieoczekiwany obrót a mianowicie – wojska rządowe mogą wygrać wojnę na tyle, że władze odzyskają wpływ nad dominującą częścią lub nawet całością terytorium kraju. W wyniku czego rebelianci (bojownicy przeciwni oficjalnym władzom) zejdą do podziemia i w tym kraju przez kolejne kilkanaście lat będą wybuchały bomby a społeczeństwo zostanie na trwałe podzielone. Innymi słowy – Syrię może czekać „libanizacja” konfliktu, jednakże na ich – syryjską skalę i ich wyzwania. Im będzie bliżej do dużych miast gdzie stacjonują znaczne garnizony wojska, policji oraz obecne są służby specjalne – tam silniejsza będzie władza państwowa. Tymczasem stopniowo wszędzie będzie narastał bunt i opór, a ulubioną bronią będą bomby w samochodach.

    Alternatywnie może dojść do sytuacji, w której wojska rządowe nie będą w stanie lub nie zdecydują się na odzyskanie kontroli nad całością kraju i dojdzie do izolowania enklaw i po ich odcięciu – likwidacji fizycznej obecnej tam ludności. Ewentualnie jeżeli opozycja będzie w stanie się porozumieć co do kwestii zasadniczych – być może uda się jej wynegocjować z rządem strefę bezpieczeństwa pod patronatem np. wojsk ONZ i docelowo stworzenie własnej – odrębnej od rządowej administracji na danym terenie. Jednakże ten scenariusz będzie bardzo trudny no i też będą masowo wybuchały bomby.

    Pod pewnymi warunkami tj. zwycięstw sił rządowych i spacyfikowania rosyjskich obaw, być może będzie możliwa ingerencja sił ONZ (no bo inaczej trudno sobie jakąkolwiek interwencje wyobrazić) w Syrii – na wzór Libii, gdzie zostanie użyte np. tylko lotnictwo, wojska specjalne oraz Marynarka Wojenna do blokady morskiej. W takich warunkach – wojska rządowe zostaną bardzo szybko pozbawione osłony własnego lotnictwa, chociaż jest stosunkowo silne i po likwidacji obrony przeciwlotniczej (co byłoby bardzo ciekawą lekcją taktyczną) nastąpi rugowanie potencjału wojsk lądowych Syrii. Skuteczne działania powietrzne umożliwią – właśnie stworzenie strefy ochronnej opartej o logistykę przyjaznego państwa sąsiedniego i jakąś organizację życia – umożliwiającą funkcjonowanie ludności cywilnej.

    Odrębnym problemem jest postepowanie Federacji Rosyjskiej, której dyplomacja nie ukrywa poparcia dla obecnych władz w Damaszku. Co więcej – stale płynie strumyczek rosyjskiej broni, a baza w Tartu ciągle gości rosyjskie okręty. Dodatkowo – znane są doniesienia o możliwości dostawy najnowszych typów uzbrojenia jak zestawów obrony powietrznej S-300/400 oraz rakiet Iskander dla wojsk rządowych. Niedawno „niezidentyfikowane” samoloty zniszczyły transporty nowoczesnego uzbrojenia – prawdopodobnie chodziło o nowoczesne rakiety przeciwpancerne irańskiej lub rosyjskiej produkcji. Stanowisko Rosji uniemożliwia standardową rozgrywkę zachodu – zakładającą nazwanie oficjalnych władz „złem i szatanem” a następnie spowodowanie śmierci stosownych decydentów i wyłonienie z chaosu jaki nastąpi nowych, „demokratycznych” i cieszących się od razu autorytetem i poparciem społecznym władz – oczywiście popierających prawa człowieka i podstawowe wolności i swobody w tym także dla kobiet! Jest tutaj oczywistym, że Rosji chodzi o jej strefę wpływów, a także zagwarantowanie sobie spłaty zadłużenia przez rząd syryjski. Dlatego Rosjanie nie odpuszczą, ponieważ nie muszą niczego odpuszczać – mają pełne prawo chronić własne interesy i popierać może nie do końca demokratyczny, ale mimo wszystko legalny rząd w Damaszku, traktując walczących z nim rebeliantów jako – niebezpiecznych islamskich terrorystów, w czym mają sporo racji i nie można im wprost zaprzeczyć.

    W ten konflikt może też o wiele bardziej wmieszać się Iran, pod kątem wykorzystania Hezbollahu z Libanu (walczącego po stronie sił rządowych) do sprowokowania ataku na Izrael, który będzie musiał na atak i prowokację odpowiedzieć w sposób gwarantujący jego dominację w regionie. To nie będzie łatwe, ponieważ stan destabilizacji całości dotychczasowego układu na północy jest nadzwyczajny. Główne siły syryjskie wycofały się ze Wzgórz Golan – gdzie przez lata trwały na umocnionych pozycjach wręcz wgryzione w ziemię! Dzięki czemu wszystko było wiadome i wszystko było jasne – w tym znaczeniu, że jeżeli ktoś strzelał ze wschodu lub północnego-wschodu było oczywistym, że odpowiadają za to syryjskie wojska rządowe. Obecny stan destabilizuje układ – ponieważ możliwe jest prowokowanie Izraelczyków, co ma już miejsce albowiem zdarzały się ostrzały ich posterunków – dodajmy spotykające się z natychmiastową i druzgocącą ripostą. W efekcie w istocie pozorowanego bałaganu, albowiem wszystkie działania w tym także te przez zaniechanie sił rządowych są kontrolowane przez syryjskie władze – dochodzi do wymiany ognia na froncie wygasłym od 29 lat! Oczywiście nie ma oficjalnych winnych, ale są ofiary. To niczemu dobremu nie służy i musi spowodować reakcję gwarantującą zachowanie status quo. Ponieważ nikomu nie zależy na umiędzynaradawianiu tego konfliktu – poza Teheranem.

    Na lata problemem Syryjczyków pozostanie brak przeciwwagi dla Bashara al-Assada, umożliwiającej rzeczowe rozwiązanie sytuacji na drodze pokojowych negocjacji i doprowadzenia do ewentualnego scenariusza wyborczego. Tam może być tylko gorzej, zwłaszcza że obecny władca zdaje sobie sprawę, że w zasadzie nie ma się gdzie schronić po tym jak jest oskarżany o zbrodnie. Dlatego prawdopodobnie nie zawaha się przed niczym, a ma jeszcze w arsenale dwa poważne atuty: spowodowanie ataku Hezbollahu na Izrael i otwarcie drugiego frontu na Golanie oraz użycie broni niekonwencjonalnej przeciwko własnej ludności. Każdy z tych ruchów spowoduje umiędzynarodowienie konfliktu.

    Właśnie brak szans na rozwiązanie polityczne oraz o czym się nie mówi, ale potęga syryjskich służb specjalnych – będących rzeczywistym stabilizatorem reżimu – powoduje, że ta wojna jeszcze długo potrwa i nie będzie miała rozwiązania. Chyba że zdarzy się „dziwny przypadek” i pewnego dnia syryjski przywódca zostanie zlikwidowany przez nieznanych sprawców lub w inny trudny do wytłumaczenia sposób. Wówczas będzie możliwe odblokowanie „ludzkiej twarzy reżimu” i zrzucenie winy za zbrodnie na nieżyjącego dyktatora. Jednakże do takiego rozwoju wypadków jeszcze długa droga.

    Może się okazać, że największym przegranym w syryjskiej wojnie domowej, oprócz umęczonego syryjskiego społeczeństwa będzie kruchy pokój na Bliskim Wschodzie!