• 16 marca 2023
    • Polityka

    Śmierć frajerom?

    • By IVV
    • |
    • 08 kwietnia 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Od wieków staramy się, jako naród zrobić wszystko, aby przypadkiem się nie wzbogacić. Nie warto oczywiście wracać do bardzo odległej przeszłości, ale nigdy nie potrafiliśmy zdyskontować nawet potężnych sukcesów militarnych, zawsze okazywało się w historii, że stawialiśmy na złego konia. Albo robiliśmy coś totalnie sprzecznego ze zdrowym rozsądkiem, wspierając swoich realnie najweselszych konkurentów z tak abstrakcyjnych powodów jak sugestia głowy stolicy Piotrowej. Niestety nic lepszego nie zdarzyło się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Już po zakończeniu II Wojny Światowej postanowiliśmy nie korzystać z dobrodziejstw Planu Marshalla, który mógł być naprawdę potężnym „kopem” w odbudowie kraju zmasakrowanego przez pożogę wojny. Oczywiście tym razem nie cała wina leży po naszej stronie, nie byliśmy w pełni suwerenni w tej decyzji, ale wpisuje się ona w ciąg kiepskich decyzji jakie podejmowano już wcześniej. Kolejna decyzja, która była i de facto jest brzemienna w skutkach jest rezygnacja z odszkodowań ze strony Niemiec za szkody spowodowane w czasie II Wojny Światowej. Dla dociekliwych więcej liczb w tym temacie [tutaj]. Ta decyzja również nie była suwerenna, ale z drugiej strony minęło już ponad 20 lat od odzyskania 100% niezależności (przynajmniej na papierze) i nadal nic w tej kwestii nie zrobiono. Wprawdzie osobiście jestem zwolennikiem poglądu, że zarówno zmiana granic – ziemie „utracone” i „odzyskane” a nawet niepowetowane straty naszego narodu spowodowane biegiem historii i rozpamiętywanie nic nie da. Ale pamiętajmy, że ponosimy konsekwencje decyzji okupanta, a później zależności od wschodniego sąsiada nieustannie. Gdybyśmy żądali reparacji, być może inaczej rozegrałaby się sprawa granicy zachodniej po 1989 roku i tereny zachodnie trzeba by było zwrócić – jako np. wieloletni zastaw do końca spłacenia reparacji.

    Polska szanując prawo własności zwraca mienie dawnych właścicieli w tym tzw. „mienie pożydowskie”, skandalem jednak są wszelkie nieprawidłowości związane z tym zwrotem. Głośne są skandale zwane „kradzieżami kamienic” – to nie są mity, to fakty potwierdzone wyrokami sadowymi, co więcej udaje się odzyskiwać pierwsze nielegalnie zawłaszczone nieruchomości. Wykładamy również spore kwoty za majątki „Zabużan” utracone wskutek przemian historycznych.

    Reasumując staramy się być „bardziej papiescy od samego papieża”, nie działamy pragmatycznie w kwestii dochodzenia swoich praw w imię poprawności politycznej oraz stosunków dobro sąsiedzkich, ale z drugiej strony w imię tych samych zasad wykładamy wielkie kwoty np. na zwrot majątku Kościołów oraz związków wyznaniowych. Gdyby przynajmniej ten proces przebiegał w sposób uczciwy, niestety kolejny raz państwo polskie jest robione „na szaro” a aparat państwowy jest bezradny w windykacji dóbr zwracanych z naruszeniem prawa oraz w wyniku przestępstw.

    Wiele złego mówiono o efektach pożyczek zaciąganych przez „ekipę Gierka”, które miały doprowadzić do załamania gospodarki oraz finansów publicznych na początku lat 80 XX w., tak naprawdę do załamania gospodarki w znacznie większej mierze przyczyniły się działania zachodnich pożyczkodawców obliczone na załamanie gospodarki, doprowadzenie niepokojów społecznych i upadek systemu. Paradoksalnie to część zobowiązań zaciągniętych w tamtych czasach „umorzono” nam za działania na terenie w Iraku – to chyba jedyny przypadek, kiedy udało nam się nie stracić na współpracy militarnej z naszym sojusznikiem zza oceanu. Jednakże stracić w oczach niedawnych przyjaciół – Irakijczyków. Wielokrotnie angażowaliśmy się na prośbę „Wujka Sama” w konflikty zbrojne, które nas bezpośrednio nie dotyczyły. Oczywiście walka z terroryzmem jest szczytnym zajęciem, ale nasza obecność mogła być symboliczna a my zawsze angażowaliśmy się ponad możliwości naszych finansów ciesząc się „ochłapami” w postaci sprzętu, zwanego pomocą wojskową – zużywaną na potrzeby danych misji. Oczywiście nam obywatelom tłumaczono, że w rewanżu za zaangażowanie w Iraku będziemy mogli brać udział w odbudowie ich przemysłu petrochemicznego, ale na deklaracjach się zakończyło.

    Zastawiające było ze wiele obietnic słyszeliśmy w kontekście Afganistanu, zastanawiające jest to czy liczyliśmy na udziały w uprawie maku? Podkreślam raz jeszcze, że nie jestem przeciwny udziałowi w walce z terroryzmem, ale jak to jest, że zawsze na tym tracimy. Skoro mowa o sprzęcie wojskowym warto pamiętać, ze narażając się na niechęć najbliższych współpracowników z Unii Europejskiej dokonaliśmy bardzo drogiego zakupu samolotów F16 mimo, że europejscy konkurenci oferowali porównywalne o ile nie lepsze i bardziej rozwojowe produkty ale również oferowali dużo lepsze rozwiązania offsetowe. Jakoś nikt nigdzie nie rozliczył rzetelnie offsetu oferowanego przez amerykańskiego „partnera”.

    Warto również wspomnieć o jakiejś paranoidalnej fobii i niechęci wobec naszych rosyjskich sąsiadów. Zawsze, kiedy możemy pokazujemy swoje kompleksy w relacjach Polsko – Rosyjskich. Stajemy okoniem zawsze bez względu na to czy ma to sens czy nie. Oczywiście nie twierdzę, że postawa pokornego ratlerka jest dobra, ale czasami warto przypomnieć sobie stare przysłowie, że „pokorne ciele dwie matki ssie”.

    Wspieraliśmy pomarańczowa rewolucję na Ukrainie w sposób bezkrytyczny – efekt jest taki, że nawet obecni rządzący Ukrainą ochłodzili stosunki z UE, ale my byliśmy w awangardzie walki o demokracje – niewiele nam z tego przyszło, jak zawsze zresztą a sama Ukraina zamiast przybliżyć się do UE wyraźnie się od niej oddaliła. Teraz zaś w imię solidarności z Ukrainą, zachowujemy się nierozważnie w sprawie ewentualnej budowy kolejnej nitki rurociągu… przypominam, że kiedy Rosja omijała nas w ramach rurociągu prowadzonego po dnie Bałtyku krzyczeliśmy, że jest to skandal i nie można nas pomijać…

    Jeden jest pozytyw na koniec, jak zostanie ogłoszony konkurs na największego Frajera Europy, mamy wielkie szanse wygrać…