- Polityka
Silni, zwarci i gotowi to my nie jesteśmy…
- By krakauer
- |
- 10 stycznia 2022
- |
- 2 minuty czytania
Silni, zwarci i gotowi to my nie jesteśmy. Co więcej, jak pokazują rozmowy rosyjsko-amerykańskie, nawet nie byliśmy na nie zaproszeni! Nie mówimy oczywiście o naszym kraju, bo przecież nikt nad Wisłą, nawet nie ośmieliłby się tego oczekiwać od USA! Mówimy o Unii Europejskiej i NATO. To Unia Europejska została zupełnie pominięta w rozmowach – nie jest partnerem, ani dla USA, ani dla Federacji Rosyjskiej! Nawet na poziomie czysto towarzyskim, nie doszło do spotkania na zasadzie – kilka drinków i jakiś obiad, nic. Żadnego zachowania pozorów – proszę to zauważyć, to jest niesłychanie interesujące samo w sobie. NATO jest już tylko obciążeniem, to instrument starych czasów, starego myślenia.
Szokuje pustka w mediach – nie ma przecieków, to znaczy nie robią ich obie strony, co jest również ultra-ciekawe, a nawet bardziej, niż ciekawe. To samo w sobie jest dziwne, ponieważ niektórzy amerykańscy dziennikarze po prostu służą jako pas transmisyjny i zarazem czujki swoich władz, dzięki którym dochodzi do badania opinii drugiej strony rozmów. Zwłaszcza tak skomplikowanych, wielowektorowych i długotrwałych. Tymczasem nic, nie ma – jest milczenie.
Oficjalne przekazy są dyplomatyczne, żeby nie powiedzieć miałkie, spotkanie na zasadzie zimnego atlantyckiego dorsza, z zimnym śledziem z Bałtyku. Znaczy to mniej więcej tyle, że piłka jest w grze, tylko jeszcze nie wiadomo czy to jest piłka nożna, czy ręczna. Wiadomo jednak, że nie jest to koszykówka, ani tzw. football amerykański. Nie ma rozstrzygnięć, ale to dlatego bo ich nie miało być.
To są rozmowy pokazujące zainteresowanym istotne dla umawiających się mocarstw kwestie: Europie, gdzie jest jej miejsce na geopolitycznej mapie świata i to pomimo, całej europejskiej potęgi gospodarczej. Chinom, że oto właśnie dwa mocarstwa mogą się porozumieć w sprawie zaplecza jednego z nich, w sprawie uzgodnienia praw w strefie wpływów – bliskiej zagranicy, czy jak kto woli po prostu przestrzeni buforowej pomiędzy. Dla Chin jest to spodziewane przesłanie w tej grze, chętniej kupią więcej gazu w przyszłości.
Co prawda to pierwsza runda rozmów i spotkali się urzędnicy, a nie politycy – więc, mówimy raczej o tonie rozmów, ich ogólnym kontekście i wzajemnym zapewnianiu się o nieagresji i chęci uniknięcia konfliktu nuklearnego. Jednak, już samo to, że USA negocjują z Rosją – z wysoko postawionej przez Rosję propozycji formalnego traktatu, w którym na nowo zdefiniowano porządek świata w tym regionie – to jest wielki sukces rosyjskiej dyplomacji. Zobaczymy dokąd to nas doprowadzi, jednak warto się uczyć od Rosjan – pana Ławrowa – sztuki dyplomacji, bo to czego teraz już dokonali, to wydarzenie na miarę Kongresu Wiedeńskiego i Konferencji w Jałcie.
Wiadomo, że Ameryka jest dzisiaj słaba, co prawda nie tak słaba, jak wielu by jej życzyło, jednak nie ma siły ofensywnej na dwóch kierunkach geostrategicznych. Rosja wykorzystuje to mistrzowsko – przy czym – proszę zwrócić uwagę, nie proponuje niczego przełomowego, poza powrotem do status quo, czyli rozszerzenia NATO poza terytorium byłej Niemieckiej Republiki Demokratycznej, na co de facto zgodził się pan Gorbaczow. W dużym uproszczeniu, Rosjanie po prostu chcą mieć od USA gwarancje, że skończy się trwająca ponad 30 lat presja postzimnowojenna, a tym samym Zimna Wojna naprawdę się skończy. To są bardzo konstruktywne propozycje, wynikające po prostu z realiów układu sił w Europie, która sama się w ogóle nie liczy – nie ma głosu, jest przedmiotem negocjacji – polem do rozmów dyplomatycznych. Amerykanie to „łyknęli”, zgodzili się na ten format – to naprawdę fenomen, ale czego się spodziewać po panu Bidenie i administracji odziedziczonej po panu Obamie?
Nie ma mowy o żadnych rozstrzygnięciach na tym etapie, a sam fakt kontynuowania rozmów, to sukces Rosji. Ponieważ, gdyby USA serio traktowały swoich sojuszników z Unii Europejskiej i tego, co zostało z NATO, to zerwałyby rozmowy pod byle pretekstem już w pierwszej godzinie negocjacji. To byłoby zagranie silnego gracza, który odrzuca to, co jest mu anonsowane. W ten sposób sprawdziliby, czy Rosjanie blefują w kontekście zamierzeń wobec postukaińskiej przestrzeni państwowej, krajów bałtyckich lub broni jądrowej (kolejne traktaty-porozumienia o ograniczeniu).
Należy życzyć negocjatorom dalszych sukcesów w dążeniu do porozumienia. Jest to na pewno jeden z ciekawszych procesów, jaki się obecnie dzieje na świecie. Jak widać, próba podpalenia „miękkiego podbrzusza Rosji” – jakim jest bez wątpienia Kazachstan – nie udała się, tam nie będzie kolorowej rewolucji. Nie ma zagrożeń, które uderzałyby w Rosję, nawet nie udało się istotnie obniżyć cen ropy i gazu. Amerykanie prawdopodobnie wymiękli, oni chyba naprawdę negocjują?
Uwaga – proszę – mieć świadomość, że w amerykańskiej strategii negocjacyjnej w tej części świata, jest bardzo duży margines na słabość. Z tej oto przyczyny, bo to nie USA, będą płacić rachunek za negocjacje, ani nie będą ponosić ich konsekwencji. Jeżeli tylko Rosja będzie się zachowywać w ramach przyjętych uzgodnień. Dla USA tutaj wszystko jest zyskiem, bo dzięki uzgodnieniu nowego sposobu poruszania się w strefie buforowej, uwalniają olbrzymie zasoby, które inaczej musieliby angażować w Europie Środkowej. Dla nich, to ma realny wymiar finansowy – każdy dzień pobytu lotniskowcowej grupy uderzeniowej kosztuje, każdy dzień pobytu Żołnierzy – kosztuje! Nic nie jest za darmo, za wszystko trzeba płacić, a lepiej jest płacić na kierunku pacyficznym – gdzie jest wyzwanie numer jeden o nazwie Chiny.
Uwaga druga – dla nas – taki scenariusz, oparty na utrwaleniu pokoju w regionie, to byłoby prawdziwe błogosławieństwo. Nie można wyobrazić sobie lepszego scenariusza, niż poluzowanie amerykańskiego postronka nad Wisłą. Otwarcie się na Rosję i bycie pomostem, a nie klinem to warunek konieczny – naszego bytu. Wiele ciekawych rzeczy się wydarzy, może pozbędą się nas z Unii Europejskiej? Może rozwiążą NATO, bo przecież nie można bronić białych homofobów, palących węglem! Nie ma wspólnoty wartości, to się kończy fikcja wyzysku i dojenia w białych rękawiczkach, a zaczyna wariant – kliencki. To w sumie nawet nie byłoby zaskoczeniem, gdyby nie fakt, że trzeba już płacić za zużywany tlen! A ściślej za to, ile się go zużywa łącząc cząsteczki węgla z cząsteczkami tlenu w procesach produkcji energii.
Wnioski nie są potrzebne – widzimy, że gra się toczy i co przyznają nawet najbardziej wściekłe z rusofobii mendia (tu nie ma błędu) i większość mediów, że gra się toczy na rosyjskich warunkach i rosyjskie propozycje są negocjowane. Rosja ma inicjatywę strategiczną i ją mistrzowsko wykorzystuje. Silni, zwarci i gotowi to my nie jesteśmy, ale zaraz – o jakich „my” tutaj mówimy? Nas tam nie ma…