- Paradygmat rozwoju
Prawie nic się nie opłaca i nie stać nas już prawie na nic
- By krakauer
- |
- 27 lipca 2014
- |
- 2 minuty czytania
Ponieważ prawie nic się nie opłaca i nie stać nas już prawie na nic, to chyba czas najwyższy pomyśleć o nowym modelu gospodarczym, który umożliwiłby nam, jako Wspólnocie, wywiązać się ze zobowiązań emerytalnych.
Dotychczasowa polityka gospodarcza Unii Europejskiej służy głównie możnym i bogatym, w praktyce tylko wybranym państwom, a w szczególności głównie Niemcom. Ich produkty mają wysoką lub bardzo wysoką wartość dodaną i nie ma najmniejszego problemu ze zbytem na całym Świecie. W wyniku takiego rozwoju i ekspansji, napędzanej w znacznej mierze dzięki Euro – w Niemczech nie ma najmniejszego problemu ze znalezieniem pracy, co więcej – gospodarka niemiecka zgłasza stałe zapotrzebowania na nowych pracowników niezbędnych już!
O wiele gorzej jest w innych krajach Unii, przykładowo Francja dusi się pod kosztami socjalnymi zatrudnienia, o Hiszpanii lub Włoszech lepiej jest w ogóle się nie wypowiadać, ponieważ ich problemy mają znaczenie strukturalne, oparte o szereg czynników, w tym zadłużenie. Euro przyczyniło się do kryzysu w części źle zarządzanych gospodarek, ale ratuję całą strefę przed wojnami gospodarczymi – jednak przetrwaliśmy kryzys i to w zasadzie bez większych strat – nie wliczając tego, co dostały zachłanne instytucje finansowe, jednakże to koszt utrzymania złudzenia działania systemu.
Trzeba pamiętać o tym, że praźródłem inżynierii finansowej i przelewania z pustego w próżne na światowych giełdach jest stałe poszukiwanie zysku przez fundusze posiadające kontrolę nad kapitałem, do tych funduszy należą oczywiście najważniejsze – fundusze emerytalne bogatych społeczeństw zachodu. Nie ma, więc co się dziwić, że ich pozycja i dokonane inwestycje tak bardzo były i są bronione przez najważniejsze rządu.
Rywalizacja pomiędzy Dolarem a Euro na luzowanie ilościowe została wyciszona, jak Europa zaczęła luzować, to Ameryka to ograniczyła, więc generalnie nic się nie dzieje, nadpłynność znika, wszyscy chcą wykazać w bilansach odpowiednie zapasy kapitału. Być może to pomaga, jednakże tylko na chwilę, to znaczy do czasu, aż trzeba będzie zacząć wypłacać pieniądze z gospodarki wirtualnej do gospodarki realnej. Już dzisiaj nie jest tajemnicą dla nikogo, że cześć produktów w realnej gospodarce dramatycznie podrożała i to wcale nie, dlatego bo bogacące się społeczeństwo Chin zwiększyło konsumpcje. Nie ma dzisiaj, bowiem bezpiecznych miejsc do przechowywania nadwyżek finansowych, stąd też niezwykle modne okazało się spekulowanie np. na kluczowych artykułach żywnościowych. My w Europie ze względu na „totalne jajo” z gospodarki rynkowej, jakim jest Wspólna Polityka Rolna Unii Europejskiej – nie odczuwamy tak bardzo wahania cen na rynkach, no chyba, że ktoś żywi się tylko świeżym kakao. Jednakże wzrost cen artykułów żywnościowych jest nieuchronny w czasie. Jeżeli do tego dodamy zmorę Polaków, czyli koszty utrzymania mieszkania – mamy problem, który się nazywa wykładnikiem w odpowiedzi na pytanie, – dlaczego tak mało dzieci rodzi się w naszym kraju?
Gdyby w ogóle istniała jakaś spójna polityka gospodarcza, zakładająca sprzężenie decyzyjne pomiędzy poziomem unijnym a krajowym to już dawno przeprowadzono by takie rekomendacje i takie działania, żeby bardziej opłacało się brać tanie kredyty np. mieszkaniowe. Jednakże czegoś takiego nie ma, oprocentowanie kredytów na najbardziej napędzające gospodarkę dobra jak właśnie nieruchomości i np. samochody – nadal jest szokująco koszmarne, zwłaszcza w krajach bez Euro, więc dlaczego mamy pretensje, że gospodarka się nie kręci? Jak ma się kręcić, jeżeli ludzie nie mają pieniędzy, a wszystko, co mają wydają do ostatniej złotówki na kredyty mieszkaniowe, jedzenie i nieszczęścia w rodzaju konieczność wykupienia recepty!
Po prostu nie wszyscy mają szansę partycypować w bogactwie, którego jest nadmiar. Póki, co można to jeszcze uratować, ponieważ jest szansa, że wszystko zacznie się kręcić i w państwach zaczną pojawiać się dzieci, nie tylko emigrantów obcych kulturowo.
Do wykonania jednak jest olbrzymia praca, przede wszystkim zmiana w samej filozofii funkcjonowania Unii, która musi wziąć odpowiedzialność za zarządzanie gospodarką i w konsekwencji polityką. Samodzielność państw narodowych nie prowadzi do niczego innego jak do takich dramatów jak ten, który widzimy teraz na Ukrainie. Tylko wspólna polityka, podporządkowana idei ogólnego dobrobytu, którego podstawą jest porządek, ład i bezpieczeństwo – jest w stanie zapewnić nam bezpieczną i dostatnią przyszłość. Żaden rząd, nawet tak potężnych krajów jak Francja, czy Niemcy nie jest w stanie dzisiaj samodzielnie postawić się USA lub Rosji. Jednak z Europą muszą się liczyć, chociaż militarnie od każdego z tych supermocarstw jesteśmy (póki, co) wielokrotnie słabsi. Proszę się zastanowić, dlaczego? Wnioski są przerażająco banalne, szczególnie dla naszego kraju, ciągle w trakcie transformacji, ciągle na dorobku…