• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Co po sankcjach?

    • By krakauer
    • |
    • 03 sierpnia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Sankcje Unii Europejskiej wobec Federacji Rosyjskiej są strategicznym błędem, wymuszonym nastrojem chwili przez lobbystów i media obcej proweniencji. Właśnie się zaczyna wzajemna wymiana ciosów, przy czym trzeba przyznać, że Federacja Rosyjska jak do tej chwili wykazywała nadzwyczajnie dużo dystansu. Jeżeli na poważnie odpowie np. przykręcając gaz i ropę zimą – możemy mieć poważne problemy.

    W zachodnich stolicach zanim ułożono sankcje, zrobiono jeszcze coś innego – przedstawiono symulację wpływu sankcji na gospodarki Unii i Federacji, a następnie przygotowano najkorzystniejsze dla krajów unijnych scenariusze wyjścia z sankcji. Chodzi o to, co należy przestać produkować, co spowolnić, a co, w którym kwartale przyszłego roku ponownie wdrożyć, żeby zminimalizować straty i aktywnie dostosować się do przyszłych – zwiększonych potrzeb rosyjskich konsumentów. Chodzi o to, co po sankcjach? W jaki sposób wrócimy do właściwych relacji gospodarczych, politycznych i społecznych?

    W Polsce nie mamy o tym pojęcia, w ogóle się o tym nie myśli, a jakikolwiek ruch – nawet sanitarny, ze strony Federacji Rosyjskiej od razu nazywa się zupełnym złem i atakiem na nasz kraj, oczywiście niewspółmiernym do naszych rzekomych przewin.

    Jest jak jest, jak na razie w kraju jedynie Polskie Stronnictwo Ludowe ustami pana ministra Sawickiego zbuntowało się przeciwko kłamliwej linii propagandy i nazwało sprawy po imieniu. PSL i sadownicy mają rację, gdyby politycy z Polski nie jeździli na Majdan i tam tak jawnie nie skakali (często pod banderowskimi flagami), tylko zwracali uwagę na nasze interesy – to być może nie byłoby całego problemu.

    Nie jesteśmy przygotowani ani na sankcje, ani nie mamy scenariuszy na wyjście z sankcji i powrót do normalizacji stosunków. Sprawa przerasta kompetencje poszczególnych ministrów, a minister sami państwo wiecie, który myśli już raczej o niebieskich migdałach niż o koordynowaniu spraw gospodarczych na kierunku wschodnim. Proszę bardzo mamy Polskę resortową w praktyce, nikt nie dostrzega problemu, nie mówiąc już o jakichkolwiek próbach estymowania rzeczywistości.

    Jednakże za to w stronę przeciwną, tutaj jak najbardziej może się nam udać o wiele lepiej niż byśmy byli skłonni przypuszczać. Chodzi mianowicie o popsucie relacji na stałe poprzez gmeranie przy unijnej polityce energetycznej, oczywiście tylko na tyle, na ile nam pozwolą nasi mocodawcy z zachodu. Liczy się jednak to, że jeżeli Rosjanie zagrają nazwijmy to „pełną szerokością boiska” i rzeczywiście ograniczą dostawy surowców energetycznych lub je wstrzymają – powołując się np. na konieczność oszczędzania infrastruktury ze względu na sankcje i brak części zamiennych do urządzeń wydobywczych i przesyłowych. Jeżeli tak się wydarzy, a jest to możliwe, to oczywiście znowu my będziemy najbardziej poszkodowani. Natomiast wyjście z takiej sytuacji, w której jedne kraje Unii otrzymują gaz bez problemów, a inne nie otrzymują lub otrzymują go o wiele mniej – byłoby realną próba rozbicia unijnej solidarności. Nie oszukujmy się, to może się skończyć rozkładem Unii Europejskiej, jaką znamy do dnia dzisiejszego.

    Proszę wziąć pod uwagę, że np. w Polsce w 2015 roku będą wybory, które prawdopodobnie wygra koalicja partii prawicowych. Z dostępnych zapowiedzi liderów tych środowisk wynika, że pan Władimir Putin to już coś więcej niż szatan, a Rosja to gorsze miejsce niż piekło. Więc zestawienie tych okoliczności nie wróży niczego dobrego naszemu powrotowi do zdrowych relacji w przyszłości z Rosją, o ile w ogóle można o czymś takim mówić w przypadku naszych relacji. Zachodzi poważne niebezpieczeństwo, że Europa podzieli się na dwa bloki państw – jedne będą dążyły do normalizacji stosunków z Rosją i likwidacji niepotrzebnych barier i wszelkich sztuczności w relacjach, oraz państwa, które będą dążyły do izolacji Rosji. O wszystkim zdecyduje poparcie i lobbing ze strony pewnego kraju, który jest położony pomiędzy dwoma oceanami i już bardzo wiele namieszał i popsuł w stosunkach Europejczyków i Rosjan.

    Niech nas Bóg ma w swojej opiece, żebyśmy przypadkiem nie stali się „przywódcą” tego drugiego bloku państw. Ponieważ wówczas już nie tylko będziemy mieli taką sytuację jak w czasie naszej przykrej interwencji w Iraku, ale przede wszystkim będziemy żyli w realiach pojawiających się nieprzyjaznego otoczenia geostrategicznego w bezpośrednim zapleczu. Naprawdę wrogów najlepiej jest szukać daleko od swoich granic a przyjaciół jak najbliżej, jednakże my nie potrafimy budować przyjaźni, natomiast wrogość jak najbardziej.

    Pytanie, co po sankcjach jest jak najbardziej aktualne już teraz. Jednakże czy wyobrażacie sobie państwo porozumienie w tej sprawie obecnego obozu rządzącego z obecną opozycją? Naprawdę niech nas Bóg ma w swojej opiece…

    Rosyjskie tłumaczenie tekstu [tutaj]