• 17 marca 2023
    • Polityka

    Rząd swoje czyli nic nie robi a emigrantów przybywa

    • By krakauer
    • |
    • 02 maja 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Rząd swoje, czyli de facto nic nie robi a emigrantów przybywa. Nie pomogą tutaj żadne karty wielkich rodzin, dodatki socjalne i inne sztuczne konstrukcje, tutaj potrzeba realnych rozwiązań w gospodarce, znacznie przeciwnych do tych, które wprowadzono w Polsce przez ostatnie 25 lat. Nikt nie ma nawet świadomości potrzeby przeprowadzenia systemowych reform, ani na nie ochoty, nie mówiąc już o chęci ponoszenia odpowiedzialności za reformy.

    Problem praktycznie trzy milionowej ucieczki z Polski jest hańbą rządów prawicy – wszystkich trzech, pana Kaczyńskiego, pana Tuska i pani Kopacz. Nie byli w stanie w żaden sposób przeciwstawić się temu zjawisku, które jest odpowiedzią zwykłych ludzi na sposób funkcjonowania systemu społeczno-ekonomicznego i państwa w Polsce w ogóle. Niestety to było zjawisko wynikające z niedomagania naszej gospodarki, nic nie dało się na to poradzić, ponieważ po wejściu Polski do Unii Europejskiej po prostu ponosiliśmy konsekwencje wcześniejszych okresów transformacji. Wielka fala emigracji była ich zwieńczeniem i ukoronowaniem. Sumarycznie straciliśmy potencjał równy metropolii warszawskiej i nic się na to nie da poradzić, wprowadzając jakikolwiek przymus dla emigrantów, nie tylko byśmy się ośmieszyli, ale jeszcze stracili większą część z nich na trwałe.

    Istnieje poważna szansa, że z czasem pewna część emigrantów do kraju powróci, ten trend mogą stymulować różne przyczyny – jak m.in. zmiana polityki imigracyjnej w krajach Zachodu, bogacenie się i starzenie emigrantów, nostalgia itd. Na pewno państwo powinno prowadzić jakąś politykę, poprzez która będzie wyrażało werbalne i instytucjonalne wsparcie dla emigrantów, jak również będzie przychylne do powrotów. Jednakże trzeba się pogodzić, że co najmniej połowa z emigrantów, to ludzie straceni dla naszej gospodarki i społeczeństwa.

    O wiele poważniejszym problemem jest spowodowanie, żeby nie przybywało emigrantów, tj. żeby nie pojawiali się nowi Polacy, którzy chcieliby z Polski wyjechać z powodów ekonomiczno-społecznych, czy też także politycznych, bo i takich motywacji nie można wykluczyć ze względu na istniejące realia. O ile więc, nie ma co winić wymienionych powyżej panów za to, że ludzie z Polski wyjechali, to jednak trzeba się na poważnie zapytać, dlaczego nic nie zmieniono w systemie przez ostatnie 7-8 lat, żeby uczynić go bardziej ludzkim. Bardziej znośnym, mniej krzywdzącym ludzi. Przykładowo, – dlaczego pozwolono na umowy śmieciowe, kredyty w obcych walutach dla ludzi z niskimi dochodami, dlaczego nie zlikwidowano bankowych tytułów egzekucyjnych, dlaczego nie zrobiono nic, żeby nie doszło do aż takiej totalnej zapaści w służbie zdrowia? Ważne sprawy systemowe można wymieniać w nieskończoność – na kilkanaście stron jednym ciągiem, po przecinku. Dlaczego rządy niczego w tych i innych kwestiach nie zrobiły? Przecież nie wszystkie reformy rodzą skutki finansowe – naprawdę nie da się zmusić „alimenciarzy” do płacenia alimentów, bez zapełniania nimi więzień?

    Niestety rząd pana Tuska nie zrobił nic systemowego dla gospodarki, poza skasowaniem reformy emerytalnej i kilkoma pomniejszymi „sukcesami”, które niestety trzeba było ścierpieć – jak reformę Kodeksu pracy, czyniącą z Polaków niewolników w ich własnym kraju! Największy program inwestycyjny – poza środkami unijnymi okazał się jak wiadomo z ust jednego z ministrów – kupą kamieni, żeby nie powiedzieć więcej. Podobnie nic w tej sprawie nie zrobił i już raczej nie zrobi rząd pani Kopacz. Ci ludzie w ogóle nie mają świadomości, co do potrzeb gospodarki i możliwości strategicznego zarządzania systemem społeczno-gospodarczym, oczywiście na tyle – ile nam zostało suwerenności, a jest jej jeszcze całkiem sporo, czego dowodzą przykłady np. Czech lub Danii – krajów, które trudno jest posądzać o to, że są od nas w ujęciu potencjalnym znaczniejsze.

    Do póki nie pojawi się w naszym kraju jakaś realna strategia gospodarcza, pozwalająca na spięcie całości i rodząca szansę na stworzenie i wykorzystanie wartości dodanej – tak długo, nie ma co liczyć, na przebicie szklanego sufitu niskich płac. To przekleństwo mamy wpisane w system i niezwykle trudno jest się mu przeciwstawić, jeżeli nie wykorzystuje się żadnych metod oddziaływania na gospodarkę. Przy czym jest oczywistym, że pewne ograniczenia poza systemowe jednak mamy, albowiem gdyby rząd na serio próbował coś przedsięwziąć w gospodarce, natychmiast by mu dorobiono łatkę oszołomów, komunistów, albo harcerzyków – podobnie jak było z rządem pana Kaczyńskiego, któremu się, co prawda nie udało przeprowadzić niczego sensownego, poza kilkoma przedsięwzięciami generującymi olbrzymie straty gospodarcze, ale przynajmniej próbował.

    Trzeba się pogodzić z tym, że w warunkach istniejących będzie nam stale przybywało emigrantów, ponieważ praca w Polsce, nawet za średnią krajową to jest nieporozumienie, w porównaniu do pracy na Zachodzie nawet za tamtejsze pensje minimalne. Do kwestii ekonomicznych dochodzi jeszcze, jakość życia, które jest tam łatwiejsze, wygodniejsze i bardziej komfortowe dla ludzi niż w naszym ciągle ubogim i przeważnie źle zarządzanym kraju.

    Rząd może nadal robić dobrą minę do złego zjawiska, ale jeżeli nie powstrzyma tego trendu, to tylko wzmocni problem demograficzny, ale czy to kogoś interesuje? Może wielki demiurg przewidział to, jako element planu, który oczywiście będzie miał swoje skutki…