• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Rozbudowa infrastruktury – tak, ale najpierw zastanówmy się dokąd?

    • By krakauer
    • |
    • 27 stycznia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Obalmy pewien mit. Otóż rozwój infrastruktury transportowej w naszym kraju wcale nie jest rozwojem zrównoważonym. Rozbudowa jest dokonywana w interesie tranzytowym Unii Europejskiej uwzględniającym siłą rzeczy nasze główne skupiska ludzi, a poza tym rząd nie dba o transport ludzi w ich codziennych klasycznych podróżach do i z miejsca pracy lub nauki. Jest to poważny problem, albowiem przeciętnemu mieszkańcowi miast – nic do budowy autostrad pomiędzy miastami – nie jeździ nimi codziennie. Bardziej interesuje go obwodnica własnego miasta – odciążająca ruch uliczny lub poprawa własnej komunikacji. O przywileju metra może mówić tylko i wyłącznie centralnie dotowana Warszawa. Mieszkańcy innych miast są skazani na tłoczenie się w komunikacjach miejskich, ewentualnie na wyczyny kierowców busów jeżeli mieszkają pod miastami. Jak to się stało, że nie udało się w Polsce – poza miastami posiadającymi rozwiązania z czasów PRL-u – stworzyć żadnego liczącego się systemu kolei aglomeracyjnej?

    Drogi lokalne i gminne nie mogą być priorytetem gospodarczym rządu. Drogi w miastach i pomiędzy miastami a ich otoczeniem – jak najbardziej. Ewentualnie należy poprawiać nośność mostów w całym kraju, albowiem o czym się nie mówi – ale jest to jedna z większych barier w swobodnym rozwoju osadnictwa a przede wszystkim w lokowaniu terenów gospodarczych. Zbyt mała nośność mostów wyklucza ruch samochodów ciężarowych oraz ciężkich autobusów komunikacji miejskiej. Naprawdę, jeżeli w jakiejś wsi od kilkudziesięciu lat – mieszkańcy nie byli w stanie wybudować sobie drogi, wybrukować pobocza, ewentualnie małego „ryneczku” to jest to ich problem cywilizacyjny. Rzymianie 2500 lat temu budowali drogi, które stoją do dzisiaj, nie lubili maszerować po błocie, a jeżeli polscy mieszkańcy wsi i miasteczek lubią – to ich prawo, ale nie ma żadnego powodu dla którego miasta mają dalej dotować wieś pod względem infrastruktury, której ta najwyraźniej nie potrzebuje.

    To, że takie miasta jak Warszawa czy Kraków nadal nie mają pełnych obwodnic to dowód na brak nawet podstaw myślenia strategicznego w tym kraju. Po prostu wystarczyło kazać zaczynać budowę autostrad i dróg szybkiego ruchu właśnie od wyprowadzenia ruchu obwodnicowego, a nie w szczerym polu – budować bardzo drogie wiadukty donikąd, nie spełniające przed ukończeniem żadnych funkcji!

    Nasze miasta duszą się w korkach, brakuje miejsc do parkowania, przedmieścia trzymają metropolie w stalowym uścisku swoich rur wydechowych – samochód jest w zasięgu każdego Polaka, auto jeżdżące i przyzwoicie wyglądające można kupić za dwie średnie pensje. Jeżeli nie zapewnimy sprawnej, efektywnej, stosunkowo nie drogiej masowej komunikacji publicznej – to poniesiemy klęskę. Klęskę cywilizacyjną, ponieważ nasze miasta stale będą rozwijać się poniżej swoich potencjalnych możliwości obarczone kosztami kongestii. O idei smart city możemy sobie pomarzyć, jak również o rozwoju zrównoważonym, no bo co to za rozwój zrównoważony, gdzie przeludnione miasta zostawia się same sobie, a inwestuje się na prowincji?

    Tutaj uwaga, powód przyjęcia takich a nie innych priorytetów inwestycyjnych jest bardzo bolesny, tutaj nikt nie ma zamiaru pomagać rolnikom, ten zawód jak jest jeszcze wykonywany na terenach podmiejskich – to ma śladowe znaczenie. W inwestowaniu w infrastrukturę na prowincji chodzi głównie o to, żeby elita, która wykupiła sobie działki i pobudowała domy w pobliżu miast – miała możliwość wygodnego dojazdu do pracy. Dodatkowo oczywiście intencją jest najczęściej uwolnienie nowych terenów pod budowlankę. Nie oszukujmy się, nic nie jest robione z przypadku, po to żeby ulżyć w ciężkim znoju mieszkańcom wsi. Na prawdziwą wieś pieniądze pomocowe nie docierają, jeżeli rolnik nie wykaże się sprytem i wytrwałością.

    Jednakże oprócz dróg lądowych mamy jeszcze drogi wodne. Co z kanałem Wisła – Odra – Dunaj? Czy nikt w Polsce nie dostrzega korzyści z połączenia lądowych dróg wodnych Europy Środkowej? Przecież to byłaby cywilizacyjna zmiana mająca znaczenie epokowe. Co z budową szybkich kolei? Słynny „Y” nie ma szans na realizację, ponieważ przebicie się z tak śmiałą koncepcją po prostu przekracza możliwości decyzyjne naszych decydentów. Pendolino będzie się zatrzymywał w przysłowiowych „dziurach” – co będzie czymś niesamowitym samo w sobie.

    Jeżeli rząd nie zwróci uwagi na rolę miast w generowaniu dochodu narodowego i nie podejmie działań mających na celu ich wzmocnienie to się możemy zastanawiać gdzie jeszcze zbudujemy drogi, żeby tylko nie w miastach – Uwaga nikt tutaj nie mówi, że drogi niższej kategorii są niepotrzebne. Wszystko jest kwestią priorytetów i ustaleń.