- Cytaty
Rosja jako przeciwnik? Na jakim poziomie odniesienia?
- By krakauer
- |
- 21 października 2015
- |
- 2 minuty czytania
To, że przyszło nam żyć w ciekawych czasach to już chyba nikogo nie dziwi. Czasami trzeba kilku dni, żeby ochłonąć i być w stanie dokonać generalnej refleksji nad tym, co się słyszy od polityków. Zwłaszcza, jeżeli usłyszy się słowo, które nie mieściło się w kontekście zaprogramowanej wypowiedzi i w sposób totalny demaskuje ono sposób myślenia konkretnej osoby na tematy, na które najlepiej się nie wypowiadać, jeżeli nie umie się tego robić w sposób niekontrowersyjny.
Generalnie, jeżeli chodzi o politykę międzynarodową od końca czasów Mussoliniego, który miał czasami wyjątkowo kwiecisty język to bardzo wiele się zmieniło, jeżeli chodzi o standardy retoryki. Język dyplomacji jest językiem dorozumień, dwuznaczności, wieloznaczności, powściągliwości, często nawet milczenia, bo jak się okazuje w sztuce dyplomacji czasami nie powiedzieć czegoś to prawdziwa sztuka. Niestety ta zasada ujawniła się z całym okrucieństwem i w omawianym przypadku. Pani Beata Szydło – formalna kandydatka na Prezesa Rady Ministrów partii mającej największe poparcie sondażowe, która prawdopodobnie będzie tworzyć lub współtworzyć w najbliższym czasie rząd popełniła niewybaczalny, dyskwalifikujący i po prostu przerażający błąd. Podczas jej wystąpienia na niedawnej przedwyborczej debacie telewizyjnej, w której brała udział w kontrze do obecnej premier pani Ewy Kopacz, pani Szydło nazwała Federację Rosyjską przeciwnikiem. Ze sposobu wypowiedzi i umiejscowienia tego nieszczęsnego określenia w szyku zdania wynika, że to się „wymknęło”. Przez co, jest to jeszcze większy horror i prawdopodobnie jeszcze dobitniej świadczy o stanie umysłowym części naszej – niestety – klasy politycznej. Jeżeli bowiem ta kobieta w ferworze dyskusji, popełnia taką głupotę jak nazywanie Rosji wprost przeciwnikiem, to właśnie na tym jej potencjalny przyszły rząd zakończył swoje wszelkie możliwe relacje z Federacją Rosyjską. Ponieważ kto, jak kto, ale rosyjscy dyplomaci potrafią takie prawie podprogowe sygnały odczytywać. Przy czym w tym przypadku w ogóle ciężko byłoby tutaj mówić o zaskoczeniu. Zdecydowanie, jeżeli będzie to uznane za deklarację/manifestację stanu percepcji, tj. myślenia pewnymi kanonami, schematami – to nikogo nie zaskoczy, albowiem generalnie sceptyczny stosunek prawicy do Federacji Rosyjskiej jest najdelikatniej mówiąc jawny.
Niestety ten sygnał odebrano również i na Zachodzie, gdzie w niektórych kręgach spogląda się na Polskę z rosnącymi obawami, o czym dobrze świadczy wahanie się kursu Złotego na giełdzie. Nic nie jest przypadkowe, a coś takiego jak ujawnienie prawdy o postrzeganiu – w istocie najważniejszego partnera Unii Europejskiej, przez główne państwo strefy buforowej – to istotna informacja dla analityków i decydentów w najważniejszych stolicach starej Europy. Być może tam także się spodziewano tego typu podejścia i jedynie czekano na jego potwierdzenie, jednakże w tym przypadku to nastąpiło jeszcze w przedbiegach. To może wywołać szok u nierozumiejących polskiej emocjonalności zachodnich analityków i decydentów.
W tej chwili w rozmowach z Zachodem, jeżeli tylko w jakikolwiek sposób będzie podniesiona sprawa Polski, nasi rosyjscy partnerzy, bez argumentacji będą mogli z łatwością zawsze powiedzieć, że no tak – Polska, jak wiadomo – oni uznają nas za przeciwników. Jeżeli zaś dojdzie do tego nieszczęścia i Prawo i Sprawiedliwość będzie rządzić, w najgorszym scenariuszu z panią Szydło u steru, to już w ogóle będziemy mieli nie łatkę, ale wielki plakat rusofobów przybity na maszcie flagi w samym centrum Brukseli przed instytucjami unijnymi. Niczego więcej nie będzie trzeba robić, mówić, podejmować. Proste przywołanie faktu i jesteśmy skopani zanim w ogóle cokolwiek się zacznie.
Miejmy nadzieję, że pan Kaczyński wyciągnie z tego wnioski i zresetuje panią Szydło, która po prostu nie nadaje się do funkcji Prezesa Rady Ministrów, a słaba końcówka kampanii wyborczej – w jej wydaniu, dowodzi że być może jest świetnym organizatorem – nikt tego nie neguje. Jednakże przejęcie jarzma odpowiedzialności politycznej na siebie, to jest zupełnie inna liga, a w niej jeszcze jak widać nie ma dla niej miejsca.
Nie można też mieć złudzeń, przy całym pragmatyzmie pan Kaczyński, prawdopodobnie nie myśli o Rosji inaczej. Jeżeli tak by było, bo tutaj nie wiemy – nie mamy informacji i żadnych tak mocnych przesłanek, co wewnętrznie może myśleć o Rosji pan Kaczyński. To musimy sobie wszyscy zdać sprawę z prostego faktu – owszem, możemy postrzegać Rosję, jako przeciwnika, jeżeli już tak bardzo chcemy. Tylko należy ją umiejscowić na właściwym poziomie odniesienia. W przyrodzie jest tak, że Twój przeciwnik – nobilituje. Proste, Gepard, czy Lew nie zjada wiewiórek lub szczurów, tylko poluje na ładne Antylopy lub inne dorodne i piękne zwierzęta. Hieny zjadają w zasadzie wszystko, a Żuki jak wiadomo toczą przed sobą kulę z gnoju. Podobnie jest w polityce, przeciwnik nobilituje a zarazem niska klasa państwa uznanego formalnie za wrogie (to nieco więcej niż przeciwnik), może ośmieszyć państwo silniejsze. Do tej pory mieliśmy to szczęście, że Federacja Rosyjska zachowywała się w stosunku do polskich fobii w sposób wyrozumiały, może także i nieco cyniczny – jednak w kontekście nazwijmy to „kwestii” towarzyszących próbie wyjaśnienia przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem jak i kilku innych – trudno jest oczekiwać od Rosjan, żeby codziennie rano przy goleniu – wycinali sobie serce dla Polaków i z tym sercem podchodzili do nas na dłoni! Jednakże po tym, co się wydarzyło także w części za sprawą formalnie pełniącego funkcję polskiego dyplomaty na Ukrainie, nie można spodziewać się, że Rosjanie prędzej czy później nie wystawią nam rachunku.
Mając na uwadze powyższe, powinniśmy sobie trzy razy zadać pytanie, – na jakim poziomie odniesienia, możemy być przeciwnikiem termonuklearnego supermocarstwa, które kończy się 3 / 4 obrotu globusa za nami (obracając w prawo)!!! Śmiało, proszę sobie we własnej skali wartości spróbować to w jakiś sposób wyobrazić – globus bardzo pomaga. Musimy się jakoś przecież umieć odnieść do skali rosyjskiej potęgi, nikt nie mówił, że to będzie proste, – jeżeli jednak chcemy postrzegać Rosję, jako przeciwnika, to musimy jakoś się w tym „nowym” położeniu odnaleźć. Zoomorficzne skale odniesienia można uznać za pomocnicze, dla nas liczy się przede wszystkim to, czy chcemy traktować Rosję, jako przeciwnika na użytek własny, żeby straszyć społeczeństwo. Czy też w Europie dzieją się jakieś szersze procesy, a nowy Napoleon już gdzieś zbiera Wielka Armię, a my o tym nie wiemy?
Wnioski – niestety kobiety mają ten generalny problem, że są emocjonalne. Jeżeli mają za sobą lata doświadczeń w korporacjach, to umieją być perfekcjonistkami. Bez tego, oczywiście poza wybitnymi przypadkami – przeważnie emocje mają tendencję do uzewnętrzniania się w sytuacjach krytycznych stymulowanych stresem. Prawdopodobnie i tak było w przypadku pani Szydło, której „wymknęło się” określenie Rosji, jako przeciwnika (trzeba pamiętać o kontekście). Niestety jest to prawdopodobnie charakterystyczny sposób myślenia dla naszej prawicy. To nas pozycjonuje bardzo źle i na Wschodzie i na Zachodzie, a zarazem stanowi idealny argument dla Moskwy i Brukseli, żeby nie brać Polski i jej rusofobicznych polityków na poważnie. Jeżeli już jednak musimy uznawać termonuklearne supermocarstwo za przeciwnika, a jak wszystko na to wskazuje jest to robione głównie dla celów wewnętrznych, żeby straszyć społeczeństwo. To trzeba zastanowić się, na jakim poziomie odniesienia budujemy tą wrogość? Czy przypadkiem nie jesteśmy w takich zachowaniach po prostu śmieszni?
Rosyjskie tłumaczenie tekstu [tutaj]