- Soft Power
Czy Rosja jest gotowa zastraszać sąsiadów i zmieniać granice w Europie?
- By krakauer
- |
- 07 kwietnia 2016
- |
- 2 minuty czytania
Pan Jens Stoltenberg Sekretarz generalny NATO stwierdził w wywiadzie dla jednego z amerykańskich think tanków, że nie ma bezpośredniego zagrożenia ze strony Federacji Rosyjskie dla państw NATO. W jego opinii jednak Rosja jest krajem coraz bardziej stanowczym, gotowym wykorzystywać swój potencjał by zastraszać sąsiadów i potencjalnie zmieniać granice w Europie.
Czy Rosja rzeczywiście jest gotowa zastraszać sąsiadów i zmieniać granice w Europie? To są bardzo ciekawe hipotezy, zwłaszcza w wykonaniu tak znamienitego polityka jak Sekretarz Generalny NATO. Warto dodać jeszcze tyle, że pan Stoltenberg powiedział te słowa w bezpośrednim odniesieniu do innych słów, którymi opisywał sytuację na Ukrainie. Chodzi tu jednak o pewne fundamentalne pryncypia – mianowicie, czy Rosja jest państwem, które jako NATO będziemy uważali za potencjalnego agresora, hegemona i podmiot do którego należy odnosić się z ograniczonym zaufaniem, czy wręcz przeciwnie – Rosja jest państwem stabilnym i swoją – nie ma co ukrywać – potęgą – stabilizuje przyległe do niej regiony, w tym także i Europę Środkową i co się rozumie samo przez siebie – przestrzeń geostrategiczną NATO. Żeby to właściwie zrozumieć warto jest spojrzeć na mapę, a jeszcze lepiej na globus, tak żeby mieć obraz sytuacji.
W polityce Federacji Rosyjskiej ostatnich 20-tu kilku lat nie widać żadnych śladów agresji. Rosja od lat prowadzi politykę dialogu, porozumienia, budowy dobrosąsiedzkich relacji. To Rosję zmuszono do wojny w obronie mordowanej ludności cywilnej Osetii Południowej, jak również to Rosja przeprowadziła operację stabilizacji i zapewnienia porządku na Krymie w czasie referendum o przynależności państwowej jakie tam miało miejsce. Owszem, obie operacje były bez mandatu ONZ, jednakże to były konieczne działania na rzecz stabilizacji i pokoju, które trzeba było po prostu podjąć. W obu przypadkach w imię humanitaryzmu i obrony podstawowych praw ludzi.
Jeżeli wzięlibyśmy na poważnie argumentację władz w Kijowie odnośnie ich rzekomego konfliktu z Federacją Rosyjską, to należy ją pojmować mniej więcej tak, jak opodatkowanie rosyjskich satelitów przelatujących nad Ukrainą. Strona rosyjska zrobiła bardzo, ale to naprawdę bardzo wiele dla zachowania normalnych stosunków z krajem w którym dokonano zamachu stanu i w którym doprowadzono do wojny domowej. Wszystkie okoliczności z relacji bilateralnych, z zadłużeniem ukraińskim wobec Rosji włącznie, świadczą o otwartości Moskwy na dialog i politykę wyciągniętej dłoni wobec Kijowa. Nie ma tutaj mowy o zastraszaniu, tego typu zarzuty byłyby śmieszne. Czym innym jest bowiem troska Rosji o jej własne interesy, nie można mieć pretensji, ponieważ każdy suwerenny kraj dba o swoje interesy.
Jak do tej pory to granice w Europie – bezprawnie i z pogwałceniem prawa międzynarodowego to zmieniło NATO. Chodzi o zmuszenie rządu w Belgradzie do wycofania administracji z jednej ze swoich prowincji, gdzie powołano sztuczne państwo, dzisiaj będące źródłem głównie fal migracyjnych i mniejszych lub większych kłopotów dla regionu. Jednak o tym i jak również o natowskich samolotach haniebnie bombardujących Belgrad, to już raczej pan Sekretarz Generalny nie chce pamiętać?
Na przykładzie całej tej sprawy widzimy – już nie pierwszy raz, że z jakichś przyczyn Rosja jako straszak stała się ponownie potrzebna przynajmniej niektórym środowiskom na Zachodzie. Z jednej strony straszy się ludzi w Europie nielegalnymi imigrantami, których rzekomo nie da się i nie wolno powstrzymywać, a z drugiej dopełnia się obraz przerażenia – groźną Rosją, która rzekomo dąży do zmiany granic w Europie.
Być może nie ma już innego sposobu na utrzymanie spoistości całości Sojuszu wojskowego, jak również i razem skonfliktowanego i mającego odmienne interesy Zachodu, niż strasznie wspólnym wielkim wrogiem, który może zrobić nam wszystkim krzywdę.
W takich realiach nie da się stworzyć warunków do rozwoju normalnych, partnerskich relacji. Zachód sam wywołuje na nowo zapomniane demony Zimnej Wojny, ponieważ tylko taki sposób uprawiania polityki zna.
Niestety jak na razie nie widać w tego typu polityce żadnego sensu, poza destrukcją dobrosąsiedzkich stosunków. Uwaga – nikt tutaj nie mówi, że mamy być nie przygotowani do wojny, wręcz przeciwnie – należy się jej spodziewać w każdej chwili. Jednakże pomiędzy sferą planowania na mapach, przygotowywaniem scenariuszy oraz ich inscenizowaniem na poligonach a sferą realną – musi być bardzo wyraźna granica. W naszym przypadku tę granicę coraz bardziej się zaciera. Naprawdę nie widać w tym żadnego pozytywnego celu. Chociaż większość państw zwiększyła budżety obronne – czy o te 2% PKB zalecane na obronność przez NATO tutaj chodzi?
Rosyjskie tłumaczenie tekstu: [tutaj]