- Soft Power
Rosja 2050 – mały i biedny kraj między Chinami i Unią Europejską
- By krakauer
- |
- 05 maja 2013
- |
- 2 minuty czytania
Obserwując rozwój społeczno-gospodarczy Federacji Rosyjskiej trudno nie ulec podziwowi dla dokonań naszych sąsiadów, które zostały zapoczątkowane mniej więcej w połowie drugiej kadencji pana Władimira Putina – Prezydenta Federacji Rosyjskiej, konsekwentnie kontynuowane za czasów prezydentury pana Dmitrija Miedwiediewa i obecnie dochodzi do ich finalizacji. Rosjanie zrobili bardzo wiele, żeby zmodernizować swój potężny i bogaty kraj, w taki sposób żeby wprowadzić go na ścieżkę trwałego i efektywnego rozwoju, jednakże nie jest dla nikogo tajemnicą, że niestety właśnie dochodzą do szklanej ściany, której nie da się przekroczyć korzystając z pompowania rozwoju poprzez intensyfikację wykorzystywania czynników prostych.
My ten etap mamy już dawno za sobą można powiedzieć już uderzyliśmy w szklany sufit i nabiliśmy sobie guza, Rosja miała większe kryzysy niż my, ale dopiero w obecnym okresie dochodzi do kresu możliwości generowania dalszego rozwoju – momentu, w którym zbiegają się wszystkie czynniki makroekonomiczne decydujące o braku możliwości zwiększenia ogólnej efektywności całości systemu.
Od mniej więcej 10 lat pojawiły się nowe okoliczności determinujące politykę Rosyjską – wcześniej ten kraj orientował się głównie na zachód, który traktował jako konkurenta ale zarazem źródło inspiracji (w przeciwieństwie do nas traktujących dekadencki zachód jako płaszczyznę aspiracji). Jednakże od momentu kiedy Chiny nie były dalej w stanie ukrywać swojej potęgi co nastąpiło jakieś 10 lat temu, w Moskwie spowodowano szok, ponieważ przez poprzednie 300 lat – nieprzerwanie to Rosja była stroną dominującą we wzajemnych relacjach – zdolną do narzucania swojej woli bez oglądania się na interes Chin i poszanowania podmiotowości ich państwowości. Stąd też, szok był znaczny i do dzisiaj nie przeminął – uciskając rosyjskich decydentów, pomimo względnie optymistycznej postawy Prezydenta, wszyscy Rosjanie instynktownie wyczuwają, że to co stało się w Chinach wyznacza nie tylko nowy poziom i styl relacji z tym państwem, ale może być także źródłem inspiracji. Okazało się bowiem, że Chiny znajdujące się w o wiele gorszej sytuacji gospodarczej i rozwojowej niż Rosja, w stosunkowo krótkim czasie – na naszych oczach, nie rezygnując z tego samego mechanizmu zarządzania całością systemu, z jakiego zrezygnowali Rosjanie – osiągnęli o wiele więcej nie tylko niż Rosjanie, ale po prostu weszli na inny poziom wykorzystania swojego potencjału, który zadziwił świat i ma globalne znaczenie.
Wielu Rosjan, co więcej – wielu ludzi na świecie zadaje sobie jedno o to samo pytanie – dlaczego w Chinach się udało? A w Rosji, Polsce, na Ukrainie i innych krajach dokonujących transformacji ogólnej się nie udało, albo przynajmniej nie udało się w porównywalnym stopniu, to znaczy stopniu adekwatnym do posiadanego potencjału. Jest to naprawdę fascynujące i może stanowić przedmiot do badań dla nowoczesnej ekonomii i polityki, my natomiast skoncentrujmy się na faktach i ich możliwych konsekwencjach.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, ze Federacja Rosyjska ze względu na swój potencjał ogólny jest potęgą. Co więcej kraj ten posiada chyba największą na świecie rentę surowcową, z której bardzo obficie korzysta – zaopatrując w całą „tablicę Mendelejewa” prawie cały świat. To w jaki sposób wykorzystuje tą rentę do przekształcenia swojej gospodarki w gospodarkę efektywną i nowoczesną to już inna sprawa, po wynikach widać że mogłoby być lepiej, albowiem poziom życia zwykłych Rosjan –nie wliczając w to klasy uprzywilejowanej, nie wiele się różni od życia zwykłych Polaków, można nawet podejrzewać że pod pewnymi względami jest niższy (wyższe ceny ze względu na niższy poziom i zafałszowanie konkurencji). To przerażające, albowiem można głośno zadawać pytania – co się dzieje z miliardami – wielkimi górami pieniędzy z eksportu zasobów rosyjskiej ziemi? Pozostawmy odpowiedź samym Rosjanom. Nas interesuje problem ogólnej rosyjskiej koncepcji strategicznej. Otóż to państwo po prostu utrzymuje się z eksportu surowców, jednakże nie inwestuje w transformacje – przynajmniej nie w zakresie społecznym. W tym samym czasie – jak dowodzi przykład Chin, Turcji i w przynajmniej w części Unii Europejskiej – otoczenie Rosji nie stoi w miejscu.
Dotychczasowy model eksportu na zachód oznaczał uzależnienie się od zachodnich źródeł zbytu i zarazem zaopatrzenia w tak pożądaną technologię umożliwiającą transformację, jednakże od pewnego czasu – Rosja także intensyfikuje kontakty gospodarcze ze wschodem, jednakże nie dlatego bo chce dywersyfikacji, ale głównie dlatego ponieważ musi. Przegrywając przy tym gospodarczo na własnym terenie – dalekiego wschodu z inwestorami z pobliskich Chin. Chińczycy kupią wszystko co tylko Rosjanie będą w stanie im sprzedać, przy tym jeszcze wdzięcznie skopiują bez licencji ich technologię – na co Rosja już jest zbyt słaba, żeby się upomnieć.
Relacje między Rosją w Chinami ewoluują, jak wspominano obecnie już są to relacje nowego typu – te państwa póki co współpracują, jednakże na tym warunku, że dla wszystkich oczywistym jest to, że Chiny stale ograniczają swoje aspiracje – wyrażając je jedynie w sposób względnie miękki. Chiny są zbyt mądre, żeby konkurować z Rosją lub nawet się jej otwarcie przeciwstawić. To nie jest w ich interesie, ponieważ stanowiłoby sygnał ostrzegawczy dla Kremla, że niestety relacje ewoluują w stronę pożądaną przez Pekin a nie Kreml, póki co – rosyjscy decydenci prawdopodobnie żyją ułudą korzyści z obecnych relacji i w przekonaniu, że „jakoś tam będzie”, a posiadany potencjał termonuklearny ochroni ich przed zagrożeniem otwartej konfrontacji. Oczywiście mają rację, poza jedną drobnostką – żadnej otwartej konfrontacji nie będzie. Chiny mają czas, mają ludzi i mają pieniądze. Za 20-30 lat, w perspektywie 2050 roku rosyjski daleki wschód będzie miał nowe oblicze społeczne – nową siatkę biznesową, nową strukturę zależności z ośrodkami pociągania za sznurki, a może i nawet zarządzania poza oficjalnie uznawaną państwową granicą. Co więcej można przypuszczać, że nawet dla wielu chińskich biznesmenów a także tamtejszych klanów rządzących – będzie korzystnym posiadanie dużego potencjału narodowego poza granicami własnego kraju, ale zarazem w pełni zintegrowanego biznesowo i społecznie z jego centrum. Taki Hong-Kong, tylko na większą skalę i na północy. W momencie gdy szefowie chińskich firm będą podejmować decyzje inwestycyjne – Rosjanom pozostanie organizowanie parad wojskowych, na które będzie przychodziło bardzo dużo dobrze odżywionych dzieci ze skośnymi oczami. Za 100 lat, stracą daleki wschód – cały będzie Chiński. Ponieważ zawsze decyduje przewaga populacji, a ta w Rosji, zwłaszcza tej Słowiańskiej się kurczy.
Moskwa stoi obecnie w dziwnym punkcie swojej historii. Nie może popełnić błędu, ponieważ jeżeli go popełni – znowu znajdzie się pod „azjatyckim jarzmem” jak to już raz w jej historii się zdarzyło. Z jednej strony muszą sprzedawać surowce ponieważ potrzebują pieniędzy, przy czym mają pełną świadomość że sprzedawanie surowców umacnia potencjał ich konkurentów strategicznych. Z drugiej strony wiedzą, że jak wprowadziliby ograniczenia eksportowe albo po prostu kilka razy odmówili kontraktów, to mogłoby doprowadzić do przewartościowania chińskiej polityki z wersji „soft” na wersję „hard”, a nie oszukujmy się – chociażby z powodów logistycznych konwencjonalną wojnę na dalekim wschodzie Rosja z Chinami by przegrała!
Zatem Rosjanom pozostaje jedynie balansowanie pomiędzy zachodem, z którego za wszelką cenę będą starali się czerpać technologię a wschodem, od którego będą starali się za wszelką cenę wydobyć możliwie jak najwięcej dewiz. Przy czym w praktyce wcale nie jest tak różowo, ponieważ realizowana przez lata polityka dostaw na zachód spowodowała dążenie tradycyjnych rynków do dywersyfikacji (Polska) a struktura rosyjskiego handlu z Chinami jest najdelikatniej mówiąc dla Rosji upokarzająca. Okazuje się bowiem, że sprzedają drogocenne surowce i nowoczesne technologie wojskowe w zamian za kontenery pełne szmat (ubrań), butów, zabawek, oraz wszędobylskiej elektroniki. Przy czym przy odrobinie lepszej organizacji co najmniej połowę z wolumenu importu mogliby wyprodukować u siebie sami, a jak już wyjątkowo by się im nie chciało importować np. z Europy, zmuszając Chińczyków do wypłacania się z dewiz, czyli osłabiając ich potencjał, który muszą wyprzedawać o wiele bardziej wymagającemu zachodowi.
Tymczasem sprawy zaczynają przypominać zjazd kolejką górską w wesołym miasteczku, bo 12 lat temu jeszcze nikt się nie spodziewał że Chińczycy wyrosną na taką potęgę – zdolną uzależnić od siebie Rosję i stopniowo realizować dyfuzję własnej populacji na jej terytorium. Trudno orzec co będzie w perspektywie kolejnych 10-20 lat, jednakże możemy być pewni że nawet jak w Chinach dojdzie do spowolnienia, to bardzo łatwo zbudują rynek wewnętrzny szukają właśnie wroga zewnętrznego, a na łatwiejsze, bardziej efektywne i w konsekwencji opłacalne zwycięstwo niż w wojnie z Federacją Rosyjską nie będą w stanie się zdobyć. W zasadzie Rosjanie podają im swoje tereny daleko wschodnie na wyciągnięcie ręki. Można nawet postawić taką tezę, że jak na Kremlu zabraknie polityka o wymiarze pana Władimira Putina, a co najgorsze zacznie się znowu chaos znany z czasów Jelcyna, to wówczas Chiny automatycznie zmienią filozofię podejścia, ale nic gwałtownie, wszystko stopniowo i powoli, oni naprawdę mają czas, pieniądze i ludzi żeby nie tylko poczekać, ale także popełnić kilka błędów.
Zastanawiające będą w tym kontekście relacje Rosji z USA i Europą, albowiem fakt chińskiego zagrożenia jest widzialny w zachodnich stolicach prawdopodobnie o wiele wyraźniej niż w pogrążonej w petrodolarowej gorączce Moskwie. USA z trudem tolerują układ jakiegoś bipolarnego kompromisu z Rosją w sprawach największej wagi – jak np. eksploatacja bogactw Arktyki. Z pewnością Chiński akces do bogactw Arktyki mógłby zbliżyć stanowiska obydwu mocarstw, albowiem łatwiej się dzieli na dwa niż na trzy – co nie ulega żadnej wątpliwości. Podobnie kwestie nasilania się konsekwencji chińskiej strategii „sznura pereł” w Azji musi powodować obawy i w Moskwie a na pewno w Waszyngtonie, dla którego nowa rola Pekinu także jest szokiem (zadłużenie). Można się spodziewać, że dwoje starych rywali nie będzie chciało się rozgrywać za pomocą stale rosnącego w siłę trzeciego. Jeżeli jednak by to nastąpiło, to w każdej relacji trójkąta Moskwa przegrywa, ponieważ jest najsłabszym podmiotem. Europa natomiast, tak długo jak długo się nie przedefiniuje i nie zmusi do politycznej jednoznaczności – będzie jedynie doskonałym partnerem handlowym dla Rosji. Możemy dostarczyć Rosjanom technologii do modernizacji, możemy udostępnić kapitał, co więcej możemy nawet dać ludzi, którzy okresowo wzmocnią potencjał tamtejszych przemian. Jednakże to musi być korzystne obustronnie, nie może być mowy o polityce straszenia lub rozgrywania poszczególnych państw europejskich przez Moskwę. W relacjach z Rosją bardzo wiele jest do zrobienia, a to od samych Rosjan zależy czy za swoje surowce kupują u nas luksusowe samochody i inne przedmioty zbytku, czy też maszyny i myśl techniczną. Otwarcie ruchu przygranicznego do i z Kaliningradu dowiodło, że w zderzeniu z realną gospodarką – regulowana gospodarka rosyjska leży i kwiczy. Powinno to dać do myślenia także Rosjanom.
Czas nieubłaganie biegnie do przodu. Jeżeli Rosjanie nie wezmą się na poważnie za modernizację, wzmacnianie i rozbudowę własnego potencjału, to za kolejne 10 lat nadal będą w tym samym miejscu. Jeżeli natomiast zabraknie w między czasie takich ludzi jak Władimir Putin, to już będzie mogło być tylko gorzej, ponieważ Rosja zatrzyma się pod swoim własnym ciężarem. Uwaga – zatrzyma się, a nie zawali, ponieważ przy sprzedaży takiej ilości surowców nigdy nie będzie tam źle. Chiny na nich nie poczekają, to ekspansywna, szalenie efektywna i niesłychanie skuteczna cywilizacja, dla której jak widać model zarządzania scentralizowanego w oparciu o ideologię głoszącą formalną równość jest błogosławieństwem. Chiny mogą być inspiracją dla Rosji, mogą być rynkiem zbytu, jednakże na dłużą metę nawet będąc potężnym rosyjskim niedźwiedziem – nie da się utrzymać ciągle rosnącego smoka na uwięzi, zwłaszcza jeżeli się go tuczy własną krwią. W końcu niedźwiedź osłabnie lub co jest nieuchronne – smok dorośnie, rozwinie skrzydła i go po prostu pożre lub weźmie na powróz – są w cyrkach tresowane misie.