• 16 marca 2023
    • Religia i państwo

    Roman Giertych dał świadectwo Bogu!

    • By krakauer
    • |
    • 20 maja 2012
    • |
    • 2 minuty czytania

    W dzisiejszym programie telewizyjnym jednej z popularnych stacji występował pan Roman Giertych oraz pani prof. Magdalena Środa. Tematyka odpytywania przez redaktor prowadzącą była dość rozbudowana, ale w jednej części dotknęła bardzo ważnej kwestii, jaką był akt apostazji jednego z polityków.

    W dyskusji pan Roman Giertych powiedział wprost o obecności Boga – zaakcentował ją tak jak się mówi o asfalcie na ulicach, zielonych lasach iglastych, cieple promieniującym od płomienia, płynności wody, czy błękicie nieba. Po prostu przywołał obecność Boga w naszej rzeczywistości w sposób taki, jak powinno się to, na co dzień robić.

    Jego interlokutorka odpowiedziała bulgotaniem o transcendencji itp., co nasz bohater i głosiciel prawdy odparował – ponownie wskazując na Boga, jako istotę wyższą, pierwotną pra przyczynę wszelkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych.

    Przyznaje, że jak wiele rzeczy widziałem w polskiej prywatnej telewizji – tak dzisiaj odłożyłem inne rzeczy wsłuchując się w słowa tego prawdomównego mówcy, który w komercyjnej telewizji, – jako osoba świecka odważył się w obecności jednej z najistotniejszych ikon wojującego feminizmu i propagatorki racjonalizmu – powiedzieć o Bogu! Jakie to banalne a zarazem, jakie szokujące w konfrontacji ze zwyczajnym jadem ziejącym z ekranu telewizora. To, co miało dzisiaj miejsce to wydarzenie bez precedensu, tak rzadkie jak jednorożce. Nawet prowadząca nie odważyła się tego skontrować a realizator tego nie wyciął – Roman Giertych powiedział wprost o obecności Boga! I nic się nie stało!

    Czy to szansa na odrodzenie chrześcijaństwa w sferze publicznej? Czy katolicy świeccy z takim autorytetem, o niezachwianej moralności i marmurowym charakterze poddanym niejednej próbie nie są najsilniejszym orężem Kościoła? Przecież jego czyn wyprzedza wszystkie inne – to nie jest oficjalna transmisja z pałacu biskupiego, gdzie składa się życzenia wspominając o Bogu – to dyskusja polityczna, z przeciwnikiem na ważne tematy społeczne a tutaj argument o obecności Boga okazuje się elementem rozbrajającym nawet najbardziej merytoryczną z polskich feministek!

    Roman Giertych, którego jako polityka – po jego dotychczasowych działaniach bardziej oceniałbym w kategoriach folkloru, reminiscencji historycznej, ewentualnie przygody – dzisiaj pokazał się od jak najlepszej strony – dał świadectwo prawdzie! Powiedział o kimś, kto jest spersonifikowaną nieskończonością we wszystkich znanych nam i nieznanych aspektach – tak, jakby to była lodówka, telewizor – coś absolutnie namacalnego. Po prostu Bóg!

    Być może kiedyś w naszym kraju nastąpi przebudzenie i mówienie o Bogu, o żywym słowie – naszym panu i Bogu Jezusie Chrystusie przestanie być „obciachem”, wzbudzającym nawet wśród osób praktykujących i często wierzących – efekt dystansu. Dlaczego się go wstydzimy? Co takiego wstydliwego zrobił nam Bóg obecny w naszej rzeczywistości, od co najmniej 1000 lat (od chrztu Polski), że wyparliśmy go z przestrzeni publicznej, naszego języka, codzienności – skoro wielu, w zasadzie dominująca większość po cichu się do niego modli błagając o litość, pomoc, przebaczenie, ale nie daje świadectwa – tak jak dzisiaj dał je pan Roman Giertych!

    Niech Jezus pojawi się w naszym życiu codziennym, niech jego słowa obecne w Ewangelii towarzyszą nam na każdym kroku, niech będą wyznacznikami zachowania, kierunkowskazami moralności – a wzorce aspiracjami do naśladowani. Dowód Boga żywego w życiu codziennym to prawdopodobnie najwspanialsza rzecz, jaka może się chrześcijaninowi przydarzyć – w dyskusji, w przypadku potrzeby powołania się na najwyższy i najbardziej zasadniczy autorytet nie zawahajmy się powiedzieć Jezus – pan nasz i Bóg nasz! I nikogo więcej nie potrzeba… albowiem przed jego imieniem zegnie się każde kolano… Dlatego nie lękajmy się!

    Warto zapamiętać dzisiejszy czyn pana Giertycha, który jako ten, który dał świadectwo – przywołując Boga, jako najwyższy autorytet, wart jest naszej sympatii! Co oczywiście nie znaczy, że należy na niego głosować – jakby znowu startował, to już przerabialiśmy…