• 17 marca 2023
    • Polityka

    Przyznajmy – pomyliliśmy się w ocenie działań Rosji

    • By krakauer
    • |
    • 28 marca 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Przyznanie się do błędów w ocenie nie jest niczym złym, jeżeli następuje autorefleksja i wyrażenie ubolewania ze względu na wprowadzenie opinii publicznej w błąd. Niektórzy z nas rzeczywiście w ocenie działań Rosji popełnili absolutny błąd, w zasadzie niweczący wszelkie nasze dywagacje, błąd pokazujący jacy jesteśmy naiwni i jak bardzo nie rozumiemy tego co jest jawne, co widać i co każdy może zobaczyć we własnym telewizorze, a przede wszystkim że myślimy życzeniowo.

    Błąd polega na patrzeniu na sytuację z naszej – bardzo specyficznej i uprzedzonej perspektywy. W ten sposób możemy pozwolić sobie wmówić dowolne kłamstwo lub półprawdę – uznając ją za prawdę objawioną lub rzeczywistość obiektywną. Tymczasem sprawy nie tylko są wielokrotnie skomplikowane, ale przede wszystkim jeżeli nie chcemy popełnić błędu w ocenie działań Rosji musimy spróbować spojrzeć na dziejące się tam wydarzenia z jej perspektywy. Oczywiście jest to trudne bez posiadania najpotężniejszego arsenału termojądrowego na świecie, ale spróbować można.

    Przede wszystkim patrząc na sprawy z rosyjskiej perspektywy należy wziąć pod uwagę kontekst strategiczny. Bez względu bowiem na to jak Rosja nie byłaby potężna militarnie – zawsze musi się liczyć z okolicznością prowadzenia wojny na dwa fronty z uwzględnieniem miękkiego podbrzusza na południu – gdzie wszystko może się zdarzyć. W tym właśnie kontekście trzeba patrzeć na okoliczności, które właśnie obserwujemy. Włączenie Krymu w skład Federacji nie jest niczym innym jak z jednej strony odpowiedzią na postulaty miejscowej ludności a z drugiej po prostu próbą wzmocnienia swojej pozycji strategicznej o niesłychanie ważny element układanki strategicznej w regionie.

    Sama Ukraina jaką dzisiaj znamy nie jest i nie będzie zagrożeniem dla Rosji, nie chodzi nawet o różnicę potencjałów – chociaż jest ona czynnikiem zasadniczym, jednakże to właśnie Ukraina jest „miękkim podbrzuszem Rosji” i w tym kontekście teza Brzezińskiego jest nadal prawdziwa, że bez zabezpieczenia sytuacji na Ukrainie – Rosja musi o wiele poważniej podchodzić do obrony strategicznej części swojej państwowości na zachodzie. To jest idealna równina – zwycięża ten, kto ma więcej czołgów i posiada sprawniejsze jednostki inżynieryjne – zdolne do forsowania przeszkód wodnych. Rosja nie może uznać i nie uzna – sytuacji, w której wrogi podmiot państwowy – oparty o potencjał wrogiego napastliwego sojuszu wojskowego groziłby jej właśnie z terytorium państwowego Ukrainy. Na takie zagrożenie strategiczne nie może się zgodzić nikt, kto zna się na czytaniu mapy.

    Zachód odebrał zatem działania Rosji jako coś nadzwyczajnego – początek pochodu w stronę Atlantyku – to tylko pokazuje jak chore umysły niektórych decydentów i analityków decydują o m.in. naszej codzienności. Powstaje tutaj pytanie – czy to zrobiono celowo? Czy celowo wykorzystano tkwiące w niektórych zachodnich umysłach lęki i fobie – żeby doprowadzić do zmiany paradygmatu wewnętrznych relacji? No bo niby w jakim innym celu – nasi politycy i analitycy mieliby nas straszyć przejęciem delfinarium na Krymie? Popełniliśmy olbrzymi błąd patrząc na działania Rosji z naszej perspektywy – zupełnie nie uwzględniając specyfiki relacji rosyjsko-ukraińskich. Dwudziestu procentowa lojalność żołnierzy ukraińskich na Krymie wobec swojego państwa powinna powiedzieć nam więcej niż wszelkie analizy. Jeżeli co piąty żołnierz dochowuje wierności przysiędze – to proszę nie mieć złudzeń co do rozumienia faktów, które obserwujemy.

    Oczywiście nasze złe postrzeganie nie wzięło się z powietrza. Jest uwarunkowane kulturowo – „odwiecznym” strachem przed Rosją oraz co jest niezwykle ważne błędnym obrazem Ukrainy jako monolitycznego państwa, który propaganda zachodnia nieudolnie próbowała przez dłuższy okres czasu wmówić swoim społeczeństwom. Nie ma unitarnej i jednej Ukrainy, nie można powiedzieć, że każdy rosyjskojęzyczny mieszkaniec Ukrainy jest Ukraińcem. Czy nikt nie wyczuł życzeniowego przetwarzania rzeczywistości? Proszę się zastanowić – jeżeli bylibyście państwo szwedzkojęzycznymi Polakami – to do jakiej narodowości byłoby wam bliżej? Naprawdę absurdy są tym bardziej nieznośne im bardziej jawnie wtłacza się je do rzeczywistości. Oczywiście nikt nie neguje fenomenu Irlandii, gdzie wszyscy mówią po Angielsku, jednakże Donieck to nie Dublin!

    Dzisiaj po takich wydarzeniach jak obecność wicekanclerza federalnego i szefa koncernu Siemens na Kremlu – możemy mieć pewność, że nie ma czegoś takiego jak jakaś zachodnia solidarność i jednoznaczność. Liczą się interesy, a interesy dają siłę i pieniądze. Komuś było na rękę wystraszenie Polaków i innych mieszkańców Europy centralnej – możemy tylko domyślać się komu. Co z tego będzie – zobaczymy. W każdym bądź razie już wiemy, że nie dość że popełniliśmy błąd w ocenie, to jeszcze nasza ocena była przedwczesna. Niestety to wynik chorej i poronionej już na samym początku – w założeniach polityki wschodniej, której nie da się racjonalizować w oparciu o tak szczupłe zasoby jak nasze i przy braku jakiegokolwiek realnego zainteresowania Niemiec i pozostałych unijnych partnerów w topieniu miliardów na Ukrainie! Na przyszłość musimy wykazywać więcej pragmatyzmu! Natomiast ocenę – komu zależało na tym, żeby zrobić z Rosji na zachodzie wroga – proszę dokonać na własny użytek, bo „seryjny i spontaniczny” nie śpi…

    Rosyjskie tłumaczenie tekstu [tutaj]