- Polityka
Przyszłość polsko-niemieckiego sąsiedztwa w Unii Europejskiej
- By krakauer
- |
- 26 lipca 2013
- |
- 2 minuty czytania
Przyszłość polsko-niemieckiego sąsiedztwa w Unii Europejskiej jawi się pozytywnie. Polityka zbliżenia i współpracy jest opłacalna dla obu krajów, co więcej poprawianie kondycji swojego Nebenlandu leży w najgłębiej pojętym interesie Republiki Federalnej Niemiec. Z niemieckiej perspektywy jesteśmy już czymś więcej niż zwykłym buforem. Polska dla Niemiec jest najbardziej efektywną inwestycją po 1990 roku. Można zaryzykować tezę, że więcej korzyści gospodarczych wynika dla Republiki Federalnej z “w sumie” małych pieniędzy zainwestowanych w Polsce (czy też podarowanych Polsce) niż więcej niż biliona Euro wpompowanych w byłe NRD.
Patrząc na zagadnienie niemiecko-polskiej współpracy przez pryzmat kontekstu historycznego trzeba przyznać, że stan, w jakim jesteśmy obecnie to prawdziwy polityczny, społeczny i geostrategiczny fenomen. W ramach historycznych rozliczeń Niemcy doskonale pamiętają, kto rozpoczął wojnę a Polacy porządkują niemieckie cmentarze na tzw. ziemiach odzyskanych. Sytuacja się normalizuje w tym znaczeniu, że rozliczenia wojenne i wspomnienia nie stanowią już wytycznych kierunkujących dyskusję publiczną lub rozmowy prywatne. Dlatego dziwią takie przypadki braku wrażliwości historycznej jak w istocie pop-kulturowy film „Unsere Mütter, unsere Väter”, w którym niemiecki reżyser pozwala sobie na coś więcej niż ignorancję i nadinterpretację polskiej historii, która w żadnej mierze, nie może być nie tylko zaakceptowana, ale także nawet tolerowana. Natomiast jest naturalnym, że w końcu dojdzie do wpisania losu niemieckich wypędzonych na listę polskiej pamięci historycznej. Trzeba pamiętać, że też w czasach powojennych wydarzyło się wiele ludzkich tragedii, których nie można próbować uzasadnić inaczej niż zemstą lub po prostu bandytyzmem, a przynajmniej to drugie wymaga słów zrozumienia a być może także i przeprosin. Zbliża się właśnie jedna z najtrudniejszych rocznic w dorocznym kalendarzu narodowej traumy Polaków. Ludobójstwa w Warszawie, jakiego dokonano z rozkazu władz niemieckich nie da się wytłumaczyć nawet ówczesnym niemieckim bestialstwem. Niemcy chcący zrozumieć Polaków, muszą wiedzieć, czym jest dla nich Powstanie, którego pamięć nigdy nie przeminie. Dlatego wiele jest jeszcze do zrobienia w sprawie zrozumienia, jednakże na szczęście można to wszystko robić w sposób możliwie daleki od emocji. Bo emocje obudzą demony przeszłości szybciej niż zdołamy je pochować.
Polska w Unii Europejskiej jest bardzo istotnym wzmocnieniem niemieckiego potencjału, który może przeważyć w wielu kwestiach, jeżeli nasze interesy będą spójne. Na co zresztą wszystko wskazuje, jeżeli nie wydarzy się jakieś nieszczęście polityczne – bardziej w Polsce niż Niemczech, gdzie rządy super Kanclerz Merkel prawdopodobnie ulegną przedłużeniu.
Niemcy dla Polski, to tak jak było to w naszej 1000-letniej historii (z kilkoma przerwami – ostatnią z lat 1939-1945) źródło cywilizacyjnego rozwoju, postępu i wzorzec państwa w każdym calu, z wyjątkiem prawa, albowiem jako Polacy wolimy własne porządki, nawet jeżeli opóźnia to rozwój i utrudnia dyfuzję to tak jest po prostu dla nas lepiej. Niemcy nie są w stanie tego zrozumieć, chociaż póki co Rząd Federalny życzliwie milczy nawet jeżeli słychać o marnowaniu środków unijnych, czy też powoli przebija się do świadomości nimieckich strategów, że środki darowane Polsce co prawda WSPANIALE wydane, nie przynoszą takich efektów jakich oczekiwano. Nawet niemieckie media są w tym przedmiocie życzliwe Warszawie, ufając że Polacy najlepiej się sami pilnują, co być może brzmi obrazoburczo, ale właśnie tego od Niemców oczekujemy. Jednakże niezwykle trudno jest dawać pieniądze i milczeć – Polacy muszą się przygotować na niemiecką krytykę, która potrafi być bolesna. Przy czym Polska to nie Grecja, Polacy mają daleko posuniętą rezerwę jeżeli chodzi o ocenę własnej solidności, przy czym nigdy nie zaakceptują dyktatu z zewnątrz, nawet wyrażanego przez tego kto daje im pieniądze. Ot, takie małe różnice kulturowe i w sposobie rozumienia wdzięczności.
Dalsze zbliżenie polityczne będzie oznaczało zacieśnienie współpracy w ramach Unii Europejskiej, czyli siłą rzeczy stworzenie czegoś na kształt i o znamionach konfederacji. Niemcy niezwykle poważnie podchodzą do swojej państwowości, co gwarantuje, że kurs proeuropejski będzie dalej kursem propaństwowym. Oznacza to, że nawet jeżeli w perspektywie 200 lat będziemy kontynuować dalej tradycyjną dyfuzję z zachodu na wschód, to albo ponownie dojdzie do konfliktu o ziemię, albo stworzymy taką formułę porozumienia, że to nie będzie problemem. Ponieważ Polska jako państwowość jest i będzie przez przyszły okres sąsiedztwa strategicznie słabsza – należy się spodziewać, że w wyniku dyfuzji będziemy poszkodowani w rozumieniu klasycznej różnicy potencjałów.
Oczywiście nie oznacza to, że mamy się odgrodzić od Niemiec murem, jednakże posiadanie broni atomowej nam nie zaszkodzi, gdyby nasi sąsiedzi znowu dali się zbiorowo opętać jakiemuś kolejnemu „rodakowi” z południa. Musimy mieć jednak świadomość, że coś takiego jak partnerstwo będzie wymagać od nas wielu starań, o wiele więcej niż możemy to sobie wyobrazić.
Dzisiaj niemiecki samochód jest w Polsce symbolem solidności i obiektem powszechnego pożądania. Jeżeli w trakcie jednego pokolenia przejdziemy od stanu produkowania do niego pasów bezpieczeństwa, szyb i foteli do stanu w którym – polskie samochody będą w Niemczech obiektem podziwu – dopiero wówczas będziemy mogli mówić o partnerstwie. Jednakże nie zapominajmy o tym, że startujemy z poziomu, w którym ten obiekt powszechnego pożądania ma przeciętnie 8 lat! To musi dawać do myślenia.
Jeżeli obie strony podejdą do wzajemnych kontaktów pragmatycznie to już będzie dobrze. Jeżeli uda się przerodzić relacje w relację przyjaźni, to może być nawet bardzo dobrze a nawet lepiej niż obie strony mogły się kiedykolwiek we wzajemnych rachubach spodziewać.
Jednakże, czy świat wytrzymałby takie połączenie? Niemiecka solidność i polska zdolność do pokonywania wszelkich przeciwności? Musimy zarówno w Berlinie i Warszawie zacząć rozglądać się na boki, a może nawet uważać, ponieważ nasza zgodność i jedność NA PEWNO NIE WSZYSTKIM SIĘ SPODOBA. Komu spodoba się najmniej… chyba nie trzeba zgadywać.