- Wojskowość
Przyszła okupacja Polski – scenariusz oporu
- By krakauer
- |
- 01 listopada 2012
- |
- 2 minuty czytania
Zgodnie z informacją pana premiera o możliwym objawieniu się szpetnego oblicza historii, należy przygotować się na ewentualną okupację. W niniejszej analizie spróbujemy przedstawić kluczowe składowe zestawu wytycznych, w jaki sposób organizować scenariusz oporu we współczesnych warunkach cywilizacyjnych.
Dla naszych rozważań generalnie nie ma znaczenia, jaki kraj mógłby nas okupować, jednakże przyjmiemy, że celem okupacji byłoby – jak zawsze opanowanie naszego potencjału tj. głównie terytorium (na trwałe) oraz siły roboczej (okresowo – do póki nie wymrze).
Pierwszą podstawową sprawą, jaką przeprowadziłby okupant byłoby bio-metryczne rozpoznanie całej populacji, ten proces trwałby kilka miesięcy do roku, jednakże docelowo objąłby całą populację, wraz ze stworzeniem sieci biometrycznej, czyli na podstawie zeznań badanych oraz badań ich materiału genetycznego – nastąpiłoby rozpoznanie pokrewieństwa, nadanie nazw kodowych określonym lokalizacjom, przydzielenie numerów identyfikacyjnych dla jednostek i identyfikatorów umożliwiających przemieszczanie się w nowym systemie pełnym ograniczeń dla poszczególnych stref. Równolegle nastąpiłoby rozpoznanie, czym się zajmują poszczególne zakłady produkcyjne i usługowe, gdzie nastąpiłaby prioretatyzacja. Najważniejsze firmy z punktu widzenia interesów okupanta, firmy należące do obcego a zaprzyjaźnionego z okupantem kapitału, zakłady umożliwiające funkcjonowania systemu okupacyjnego, firmy odpowiedzialne za kluczowe funkcje komunalne – to miałoby zapewnione działanie, przydział personelu, surowców, możliwość importu i eksportu. Reszta zakładów podlegałaby rankingowi, można się spodziewać, że większość podmiotów – zostałaby zlikwidowana, a ich pracownicy i właściciele przydzieleni do zasobu wolnej siły roboczej do wykorzystywania. Oczywiście najważniejsze byłoby rolnictwo, tutaj nastąpiłby powrót do dobrze znanego systemu kontyngentów, możliwa byłaby kolektywizacja – wykorzystanie ludności miejskiej w pracy na wsi. Produkcja żywności byłaby priorytetowa, a zarazem umożliwiłaby pełną koncentrację potencjału. Równolegle dotychczasowa waluta, jeżeli zostałaby utrzymana silnie straciłaby na wartości i prawie na pewno byłaby banderolowana – na każdym banknocie pojawiłyby się specjalne naklejki z chipem elektronicznym i specjalnym kodem – umożliwiającym rejestrację obrotu gotówkowego. Monety zostałyby wymienione lub usunięte z obiegu, z czasem wymieniono by banknoty na okupacyjne, poza tym działałby system przydziału kartkowego i to od pierwszego dnia okrzepnięcia nowej administracji.
Te wszystkie obostrzenia miałby jeden zasadniczy cel – stworzenie wśród ludności podbitej przyczółków do kolaboracji. Jest oczywistym, że element przestępczy i wszelkiego rodzaju nieakceptowane przez społeczeństwo mniejszości to podstawa nowej władzy. Stąd zarówno przyjazne okupantowi mniejszości narodowe i etniczne – zyskałyby specjalny status. Narkomani i osoby uzależnione od wszelakich używek „ostrych” byłyby naturalnymi informatorami, podobnie byłby na to narażone osoby, mające w rodzinach przewlekle chorych – żeby zdobyć dla nich lekarstwa musieliby w jakiś sposób się zasłużyć.
Żołnierze, policjanci, członkowie partii politycznych, organizacji społecznych, aktywiści wszelkiej maści – byliby w zależności od stopnia zagrożenia na tajnej skali okupanta – po rozpoznaniu traktowani specjalnie – od likwidacji poprzez internowanie, zesłanie do obozu koncentracyjnego (lub na daleką północ) a na inwigilacji kończąc. Równolegle w miarę budowy bazy danych o społeczeństwie – jednostki z wyższym IQ byłyby równolegle eliminowane, jak również inne jednostki zdolne do abstrakcyjnego myślenia, zarządzania procesami i przede wszystkim – osoby posiadające autorytet i sztukę wpływu na innych ludzi. Okupant za wszelką cenę dążyłby do stworzenia nowej elity – podporządkowanej mu i jemu zawdzięczającej nową pozycję w okupowanym społeczeństwie. Okupant, poprzez stosowanie najnowszych elektronicznych narzędzi nadzoru, kontrolę obiegu wartości wewnątrz społeczeństwa (oczywiście posiadanie złota, dewiz i kamieni szlachetnych byłoby karane śmiercią) – doprowadziłby znaczną część społeczeństwa do pełnego uzależnienia od własnej woli, tzn., jeżeli by się nie pracowało, to nie otrzymywałoby się przydziału na jedzenie. Tu nie chodzi o jakieś skomplikowane techniki, niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że przy pomocy Internetu i np. komputera albo samego modułu typu „Kinect”, można stale kontrolować to, co się dzieje w naszych domach, a za pomocą telefonów komórkowych – trzymać ludzi na krótkiej smyczy. Wspomnianą metodą głodzenia można naprawdę osiągnąć bardzo wiele, trzeba pamiętać, że był to jeden z głównych czynników zapewnienia spokoju w gettach podczas II wojny światowej, gdzie warunkiem otrzymania podwyższonej stawki żywieniowej było zgłoszenie się do pracy i praca ponad ludzkie siły. Co zrobi matka, żeby zdobyć żywność dla dziecka? Odpowiedź – wszystko. Pamiętajmy, że praktycznie połowa naszego społeczeństwa to osoby na rentach i emeryturach – im prawdopodobnie byłoby najciężej, tylko od dobrej woli okupanta zależałoby jak potraktowałby tą grupę. Prawdopodobnie dla zapewnienia spokoju społecznego i bazy poparcia dla swoich rządów – mógłby utrzymać jej przywileje, regularnie wypłacając względnie wysokie świadczenia i regulować ich rzeczywistą siłę nabywczą poprzez system kartkowy – przyznający priorytety przy zaopatrzeniu. Właśnie takie rozgrywanie ludzi przeciwko ludziom, miejscowości przeciwko innym miejscowościom, dzielnic miast przeciwko innym dzielnicom, wsi przeciwko wsiom – dawałoby okupantowi łatwość sterowania. Podczas, gdy Polacy wydrapywaliby sobie oczy stojąc w kolejkach po chleb, okupant bardzo łatwo osiągałby swoje cele, poza tym już samo zajęcie czasu – większości społeczeństwa na 2-4 godziny codziennego stania w kolejkach powodowałoby, że nie byłoby czasu na konspirację, a nawet na myślenie. Życie ludzi polegałoby głównie na pracy, staniu w kolejkach, czasie przeznaczonym na przemieszczanie się i spaniu. Coś, co dzisiaj znamy, jako czas wolny zostałoby skonsumowane przez ww. czynności. Pracujące soboty byłyby standardem, a w niedzielę mielibyśmy godzinę policyjną i zakaz oddalania się od domu na więcej niż np. 1500 metrów w czasie wolnym. Jeżeli ktoś z czytelników dostrzega pewne podobieństwa tego scenariusza do obecnej sytuacji w Polsce, to tylko na własne ryzyko. Uwaga – myślenie w tym kraju już jest niebezpieczne (numery IP czytelników Obserwatorapolitycznego.pl – z pewnością będą – o ile już nie są na jednym z rejestrów osobników do wywózki w pierwszej kolejności).
W takich realiach niezwykle trudno byłoby rozpocząć regularny i zorganizowany ruch oporu. Ze względu na niski kapitał zaufania społecznego i ciągłe podsycanie niepewności wobec „sąsiada” przez urządzającego prowokacje okupanta – szersza akcja oporu skoordynowanego, na wzór Armii Krajowej z okresu II wojny światowej – bez przysłania struktur szkieletowych z zewnątrz – byłaby niemożliwa. Normalnie ludzie sobie nie ufają, nie można się spodziewać, żeby chcieli ryzykować np. przechowanie broni lub amunicji, czy też pisanie haseł na murach – z nieznajomymi im osobami, jeżeli media byłyby pełne przykładów egzekucji „buntowników” i kar dla ich rodzin (np. zburzenie domu i wygnanie). Lęk przed skutkami dla rodziny, – czyli ze względu na odpowiedzialność zbiorową – paraliżowałby jakąkolwiek aktywność. Oczywiście istotnym elementem okupacji byłby system sądownictwa, w tym zakresie mamy w Polsce już pewną okupacyjną tradycję, albowiem przykładowo Niemcy – podczas ostatniej okupacji naszego kraju pozostawili część sądownictwa z pełnymi kompetencjami. To polscy przedwojenni sędziowie wydawali większość wyroków na Polaków – w zakresie spraw prostych, cywilnych, spadkowych – itp., regulujących codzienne sprawy życia między ludnością tubylczą. Obecnie należałoby się spodziewać jakiejś centralizacji i bezpośredniego nadzoru okupanta – dzięki kanałom transmisji elektronicznej. Naprawdę nie ma większego instrumentu okupacji niż Internet!
Wszystko, co byłoby możliwe w takich warunkach, to przyjęcie strategii Al-Kaidy, czyli postawienie na losowość tworzenia struktur i ich dręczącego oddziaływania na okupanta. Ze względu na konieczność liczenia się z brutalnymi zasadami odpowiedzialności odwetowej, organizacja ataków na cele okupanta byłaby bardzo ryzykowna. Na pewno zeszlibyśmy na poziom ataków samobójczych, albowiem głównie przed takimi okupant nie może się w 100% zabezpieczyć. Oczywiście najwłaściwiej byłoby atakować – głównie kluczowe organa wykonawcze w administracji okupanta. Dowódców, administrację, masowo eliminować wszelkiej maści kolaborantów, jednakże ze względu na konsekwencje najwłaściwszym kierunkiem uderzenia byłoby organizowanie akcji ataku na terenie metropolii okupanta. Innymi słowy, najwłaściwszym kierunkiem oddziaływania naszego ruchu oporu powinno być – uderzenie na państwo i społeczeństwo kraju nas okupującego. Jest to nic innego jak dzisiejsza taktyka Al-Kaidy i m.in. czeczeńskich rebeliantów, czy też jeszcze niedawna IRA. To właśnie boli najbardziej i jest realną ceną, jaką państwo agresor płaci za luksus okupacji cudzego terytorium i zrobienie z innych ludzi niewolników. Jest oczywistym, że nasi bojownicy byliby określani mianem terrorystów – tak jak dzisiaj określa się bojowników czeczeńskich. Tutaj też niezwykle trudno byłoby przeprowadzić przygotowanie do takiego ataku w okupowanym kraju, przemieścić się i działać na terytorium metropolii okupanta. Z pewnością służby specjalne wroga, byłyby przeczulone na takie ryzyko, specjalne kontrole wyeliminowałyby większość możliwych szans powodzenia. O wiele łatwiej byłoby przeprowadzić tego typu akcje z zewnątrz. Jednakże do tego trzeba mieć odpowiednio wcześniej przygotowany potencjał, czego z pewnością nie można się spodziewać po naszych wykastrowanych, przemielonych w maszynce do mięsa i ośmieszonych globalnie służb specjalnych.
Wnioski – ze względu na możliwości techniczne spowodowania okupacji totalnej opór, jaki znamy z II wojny światowej byłby niesłychanie trudny do zorganizowania. W zasadzie jakakolwiek organizacja społeczeństwa w realiach nadzoru elektronicznego – oznaczałaby natychmiastowe wyeliminowanie i represje. Nieprzyjaciel bez problemu rozgrywałby społeczeństwo bazując na szpiclach, którzy w zamian za denuncjację lub nawet z pozoru niewinne informacje – otrzymywaliby prawo do życia na jakimś akceptowanym poziomie. Represje i głód byłyby powszechnym narzędziem odstraszania. Totalna inwigilacja uniemożliwiałaby prowadzenie działań skoordynowanych. Tylko tworzenie małych grup dawałoby szansę na jakieś oddziaływanie, jednakże stworzenie czegokolwiek, co liczyłoby się, jako potencjał zdolny np. do wywołania powstania wymagałoby przysłania przeszkolonych struktur z zagranicy. Walka terrorystyczna z okupantem oznaczałaby represje, ze względu na totalność nadzoru, koszty społeczne i kłopoty z organizacją siatki organizacji podziemnej – byłaby mało skuteczna, a osiągane cele mało efektywne. Prawdziwa walka z okupantem mogłaby się odbywać poprzez przeniesienie terroru na jego terytorium. Do tego potrzebny jest zawczasu przygotowany potencjał na zewnątrz kraju, w istocie w jakiejś części najlepiej już w kraju potencjalnego okupanta. W ten sposób można mocno uderzyć, w taki sposób, żeby społeczeństwo najeźdźcy zrozumiało, że właśnie płaci cenę za agresję i okupację, a w konsekwencji wywierało nacisk na swoje władze w kierunku porzucenia okupacji.
Jednakże bez złudzeń, w praktyce jesteśmy bezbronni i długo bylibyśmy rozgrywani za pomocą banalnych kartek na mięso i dostępu do ciekawej oferty telewizyjnej. Niski a w zasadzie żaden – poziom zaufania społecznego i zwyczajna zawiść Polaków względem siebie, powodują, że bylibyśmy doskonałym, samo kontrolującym się społeczeństwem niewolników i to na wieki.