- Społeczeństwo
Przymusić kobiety do rodzenia?
- By krakauer
- |
- 26 maja 2013
- |
- 2 minuty czytania
Nie ma państwa bez kolejnych pokoleń, po prostu przestaje istnieć zarówno Naród, społeczeństwo jak i w ostateczności zmienia się państwo ewentualnie znika w odmętach historii. Polska współcześnie to kraj, w którym na problemy wynikające z nietrafionej ale koniecznej transformacji nałożyła się emancypacja kobiet. Skutkiem równoległego występowania kłopotów finansowych i wyswobodzenia się kobiet ze sztywnych gorsetów ich społecznych ról jest totalny spadek dzietności – powodujący brak zastępowalności pokoleń.
Równość równością, sprawiedliwość sprawiedliwością a równouprawnienie równouprawnieniem. W pełni popierając emancypację kobiet – musimy się zgodzić z banalnym stwierdzeniem, że dzieci jednak rodzić trzeba!
Nie ma żadnego powodu, żeby nie wymagać od współczesnych młodych kobiet, tego czego przez wieki wymagaliśmy od młodych mężczyzn – mianowicie rodzenia dzieci. Jeżeli przez tak długi czas młodzi mężczyźni mieli obowiązek służby wojskowej ze względu na istotny interes państwa, to nie ma żadnego powodu dla którego współcześnie nie moglibyśmy podobnych oczekiwań – wymagających pewnych poświęceń formułować wobec młodych Polek.
Odważmy się to powiedzieć – bez dzieci zdechniemy z głodu! Jeżeli umęczone pod pręgierzem transformacji społeczeństwo nie jest w stanie generować następnych pokoleń to państwa powinno zareagować i wziąć na siebie obowiązek zapewnienia podwyższenia zastępowalności przez współcześnie rozumiany i humanitarny „Lebensborn”. Niestety nie da się uniknąć tej przeklętej nazwy, jednakże to ona najlepiej oddaje współczesną potrzebę – muszą rodzić się dzieci. Tak jak przez lata młodzi mężczyźni szli na rok lub więcej do wojska, tak też młode kobiety mogą poddawać się zapłodnieniu i spędzać czas jednego roku w specjalnych ośrodkach finansowanych z państwowych pieniędzy, w których poddadzą się zapłodnieniu a następnie urodzą dziecko i zabiorą je ze sobą lub przekażą na wychowanie do państwowej instytucji. Oczywiście oznaczałoby to, że takie dziecko musiałoby być wspierane przez państwo czytaj podatników do uzyskania pełnoletności jednakże nie mamy alternatywy. Po prostu jej nie mamy – alternatywą jest społeczeństwo mściwych starców za 20-30 lat duszonych przez zagraniczne pielęgniarki lub pielęgniarzy w ich własnych domach lub ośrodkach do umierania.
Stoimy zatem przed smutnym wyborem, albo dzisiaj zdecydujemy się na obowiązkowy „Lebensborn” albo później będziemy mieli domy starców pełniące rolę systemowych umieralni. Wybór należy do nas dzisiaj i tutaj. A jeżeli nasze państwo czuje się na tyle omnipotentne, że od lat – bez mrugnięcia okiem i tak zagląda kobietom do majtek wprowadzając kontrolę urodzeń – to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby nie wprowadzić rozszerzenia dla tego mechanizmu. Z pewnością wszyscy się ucieszą, a dla wielu kobiet taki model życia opierający się na de facto produkowaniu dzieci byłby bardzo wygodny. Przynajmniej miałyby wybór inny niż spędzanie życia z rodzicami lub mężczyznami, którzy je biją. Proste, piękne i rewolucyjne.
Niestety nowe czasy rodzą nowe wyzwania, a nowe wyzwania wymagają od nas nowych poświęceń. Czas najwyższy uderzyć dokładnie tam, gdzie mamy do czynienia z kryzysem zjawiska. Bezpośrednio w sam środek emancypacji – no bo czymże jak nie dobrowolnym macierzyństwem może być współczesna emancypacja? Kiedyś było modne hasło „kobiety na traktory”, dzisiaj musimy je zastąpić „kobiety do inseminatorów”!
Ponieważ żyjemy w państwie prawa – i nie można nikogo przymusić do urodzenia dziecka w wyniku sztucznego zapłodnienia (ale można przymusić do urodzenia dziecka poczętego w wyniku zgwałcenia), to jest oczywistym, że przymus i obligatoryjność musiały być skonfrontowane z konstytucyjnym prawem do wolności. W efekcie, każda kobieta powinna mieć prawo odmówić inseminacji, a to prawo powinno być uszanowane przy czym analogicznie jak kiedyś wobec mężczyzn należy zaproponować służbę zastępczą np. w pracach komunalnych lub specjalne opodatkowanie (połączenie pogłównego z podwyższeniem podatku powszechnego). W ten sposób oczywiście z wyjątkiem kobiet, które z powodów medycznych nie mogą mieć dzieci – wszystkie inne panie albo rodziłyby dzieci w odpowiednim dla nich wieku, albo płaciły na utrzymanie systemu. Nic dodać nic ująć.
Wszyscy, którzy oburzają się na powyższy pomysł niech zastanowią się czy oburzają się na wszystko to co niesie wolność i zmiana w naszej świadomości wprowadzana przez koncepcję gender. Więc jeżeli apologetom genderyzmu można imputować do naszej rzeczywistości tą nową i niesłychanie ekspansywną ideologię przewracającą do góry nogami naszą rzeczywistość, to dlaczego autorowi powyższego nie może być wolno w sposób tak zasadniczy sprowokować? Dlaczego nie? Zwłaszcza że od lat państwo zagląda kobietom do majtek. Wszystko jest kwestią umowną, jeżeli uznajemy że nie ma „naturalnego porządku” (uuuuups!). Ewoluujemy, to ewoluujmy! Na całego i bez sztucznych zahamowani. Idea współczesnego lebensborn jest po prostu totalnym i zupełnym zaprzeczeniem idei gender. No bo co bardziej uwalniałoby kobietę od przymusu macierzyństwa niż jego usankcjonowana przymusem i zwyczajem powszechność?