• 16 marca 2023
    • Polityka

    Przepoczwarzamy potworka! Słów kilka o niezdecydowaniu Unii Europejskiej

    • By krakauer
    • |
    • 12 września 2012
    • |
    • 2 minuty czytania

    Powiało odprężeniem, większość odetchnęła po wewnątrz niemieckich decyzjach, sprawy unijne idą do przodu mówi się nawet o federalizacji. Trojka zaczyna stawiać abstrakcyjne żądania względem greckiego rynku pracy – jak zwiększenie ilości godzin pracy w ciągu dnia, co nie jest, co prawda pozbawione sensu, albowiem sjesta w Grecji to standard, gdyż w 40 kilku stopniowym upale nie da się pracować. Nadzorcy ekonomiczni Grecji, chcieliby żeby tamto społeczeństwo pracowało w większym wymiarze godzin za mniejsze pieniądze, wydajniej. To wspaniały przykład, do czego prowadzi ślepa wiara w doktryny ekonomiczne, dla których ludzie i ich los zupełnie nie ma znaczenia. Liczy się możliwość, że można zmusić niepodległe państwo do narzucenia swoim obywatelom ostrych reguł gry społeczno-ekonomicznej. Kwestią czasu jest skrajnie prawicowe i nacjonalistyczne przebudzenie o podtekście socjalistycznym. Wówczas sytuacja na Bałkanach może mieć znaczenie dla NATO, albowiem nic tak nie pomaga w problemach jak wróg zewnętrzny, a takiego Grecja akurat ma. Jeżeli pozostawimy Greków w osamotnieniu, to naprawdę możemy się pewnego dnia zbudzić w zupełnie innych realiach. Konsekwencje będą miały znaczenie dla całego kontynentu, a warto pamiętać, że tym obszarem tradycyjnie od zawsze, wręcz genetycznie zainteresowana jest Rosja.

    Cała Europa dziwi się, że nagle postanowiono decyzją zwykłego urzędnika (bez legitymacji demokratycznej) o swobodnym skupowaniu papierów dłużnych zagrożonych państw europejskich. Nawet Niemcy przywiązani do wartości Euro nie podnieśli krzyku. Prawdopodobnie zawarto jakiś cichy konsensus polityczny, albowiem jest to operacja niemająca precedensu, no po prostu będziemy drukowali Euro, może na mniejszą skalę niż Amerykanie, ale Rubikon został przekroczony. Trzeba się przygotować na wyższą inflację, także w Polsce, gdyż pod względem wrażliwości na podaż Euro jesteśmy o wiele bliżej „euro zony” niż nam się wydaje. Nie można się zdziwić, jeżeli inflacja wzrośnie w krajach satelickich euro zony do 7-9% a w strefie 5%

    Zachód dalej się łudzi, że jest w stanie dzięki różnego rodzaju zabiegom i manewrom gospodarczym zapełnić puste naczynie i zapłacić za darmowe obiady sytego południa, czy też wspaniałe systemy emerytalne i opieki zdrowotnej północy.

    Euro powoduje, że zarządzanie państwami w zasadzie nie różni się od zarządzania wielkimi korporacjami, po unii fiskalnej – bilans będzie musiał się zgadzać. Szlaban na zadłużanie się ograniczy suwerenność, zabezpieczając Europę przed osiąganiem głębszego dna kryzysu, co kwartał, ale bez komponentu politycznego – dającego Unii mandat demokratyczny nie ma, o czym mówić. Bez integracji politycznej zrodzimy potworka, albowiem nie ma czegoś takiego jak władza bez sankcji. A żeby sankcje były skuteczne w warunkach demokracji – musi być mandat, bez mandatu mamy potworka, który będzie ograniczał suwerenność państw w oparciu o decyzję zwykłego urzędnika. Co wówczas powiedzą krajowi politycy swoim wyborcom? Nie trzeba być nawet ekstremalnie obciążonym idiotą, lub nawet debilem, bo to jest ostatnio podobno modne (przy całym szacunku dla osób z tego typu upośledzeniem umysłowym – uwaga to opisy stanów chorobowych), żeby zrozumieć mechanizm, który nastąpi. W razie nałożenia kagańca na jakiś kraj, akurat na skraju przepaści, politycy z tego kraju, żeby uniknąć ukrzyżowania przez własnych wyborców prędzej wyjdą z Unii niż uświadomią wyborców, że lepiej już było. Tylko mandat demokratyczny – dla struktury unijnej, o charakterze ogólno-unijnym i ponadnarodowym może spowodować, że politycy przestaną patrzeć tylko i wyłącznie prymitywnymi kategoriami interesu narodowego, a zacznie działać interes unijny oparty na wartości dodanej, jaką jest Unia, jaką znamy.

    Wszystko wskazuje na to, że potworka jednak urodzimy, albowiem jest go o wiele łatwiej spreparować lepiąc z przepisów ad hoc niż zdobyć się na porządny traktat. To wielka szkoda, gdyż nie może być ani odrobiny odstępu od marszu w stronę prawdziwie wspólnego europejskiego domu! Powinien to wiedzieć zwłaszcza nasz rząd, który wie, że nie ma alternatywy niż Europa. Bo potworek będzie niesłychanie ciekawski i wszechmogący, nie będąc w Euro nagle zostaniemy poddanymi jakiegoś urzędnika! Nic w zamian nie mając! Czy ktoś to potrafi wyjaśnić, dlaczego zawsze musimy mieć coś gorzej? No, ale mniejsza z tym, niech będzie potworek, jakiś nadzór finansowy z tego będzie i fajnie, nie zaszkodzi, potem jak się potworek na czymś wywróci, albo się jakiś duży kraj zbuntuje, uderzymy w dzwony i przepoczwarzymy potworka w mniej lub bardziej udany traktat, może zdążymy akurat w przyszłym roku tak przy okazji domykania negocjacji o szczegółach nowej perspektywy finansowej?

    Ojej i otwierają się oczy! Skończy się wówczas ujadanie kundelków, nawet Polacy poczują na szyjach ostrze germańskiego „Nein”, wówczas podpiszemy i to zresztą nie tylko my – każdy, proszę zapamiętać to słowo – naprawdę każdy traktat, żeby dostać jakiekolwiek pieniądze na pompowanie gospodarki. I wszyscy będą zadowoleni. Zachód, bo dał nam mniej. My, bo dostaliśmy. A wszyscy dodatkowo będą się cieszyć, że nie ma już ohydnego potworka, tylko jest fajny, skrojony na miarę potrzeb Niemiec, Francji i kilku innych krajów traktat, w którym zostanie na całe pokolenie określona nasza pozycja w tej strukturze.

    Zgaduj zgadula… Czy to będzie pozycja kolankowo-łokciowa? A może tylko niski pokłon? Ewentualnie seria szybkich i krótkich ukłonów? Zobaczymy, nie bójmy się albowiem jak dotychczas po 1989 roku, żaden szef – żadnego rządu nie zrobił dla nas Polaków tyle dobrego, co pani kanclerz Angela Merkel, włączając w to oczywiście nasze władze. Dlatego już dzisiaj wybrałbym Merkel! Na pewno nie będzie gorzej!

    Polen erwache aus (…) (To fragment takiego modnego obecnie w mediach cytatu odnośnie przebudzania się ze snu – zamieniamy nazwę państwa i proszę jak pasuje, a jakie atrakcyjne hasło!)

    Pamiętajmy – im dłużej i bardziej intensywnie będziemy wyrażali euroentuzjazm lub go nawet udawali, tym dłużej będzie stosowana w stosunku do nas polityka euro-miłości, która jest o wiele dla nas przyjemniejsza niż tradycyjna niemiecka polityka wschodnia. Różnica jest kolosalna, można ją opisać na podstawie niemieckich czołgów przekraczających naszą granicę. Otóż tradycyjnie robiły to wiadomo jak, a obecnie przyjeżdżają, jako dary – żebyśmy tylko je wzięli – są fajne! No i samoloty też dostaliśmy! Co prawda radzieckiej produkcji, ale stanowią rdzeń naszych sił myśliwskich (tych prawdziwie latających na serio). Polityka to fajna gra, udawanie w niej bardzo pomaga, albowiem nie zmusza innych graczy do zmiany strategii. Trzeba o tym pamiętać, bo konsekwencje zmiany paradygmatu obecnej polityki dla nas będą oznaczały realność standardowych fobii, a tak naprawdę to np., kto nam gwarantuje trwałość posiadania tzw. ziem odzyskanych? Armię czerwoną przepędziliśmy, a własna? Czy własna jest w stanie cokolwiek zagwarantować?

    …erwache… bo zjedzą nas potworki…


    Przejdź na samą górę