• 17 marca 2023
    • Polityka

    Protagonistki Kopacz i Szydło przywracają bipolarny spór w polskiej polityce

    • By krakauer
    • |
    • 13 lipca 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Pani Ewa Kopacz i pani Beata Szydło, jako pierwsze damy naszej polityki, a zarazem wielkie protagonistki, swoim zachowaniem i bezpośrednim odnoszeniem się do siebie – przywracają bipolarny spór w polskiej polityce.

    Nie ma nic złego w obserwowaniu kampanii wyborczej dowolnej partii, a obserwowanie kampanii wyborczej wiodącej partii opozycyjnej jest jak najbardziej racjonalne. Jednak obserwując niektóre komunikaty obu sztabów i obu wielkich protagonistek, można odnieść wrażenie, że to Prawo i Sprawiedliwość jest przy władzy i mówi co chce robić w kolejnej kadencji, a Platforma Obywatelska głównie to krytykuje, co prawda wieloma głosami, co rozmiękcza liderstwo pani Kopacz, jednak liczy się sam fakt, że PiS-owi udało się dokonać takiego pozycjonowania w przekazie! To mistrzostwo świata, jeżeli chodzi o PR i marketing polityczny.

    Pani Kopacz prawdopodobnie traktuje swoją misję doprowadzenia do końca tego rządu jako wyzwanie osobiste, któremu musi podołać. Na zakończenie się prawdopodobnie sama rozliczy z dokonań w trakcie swojej końcówki kadencji, milcząc jak zaklęta o błędach, kosztach i zaniechaniach epoki Tuska a potem i tak nikt nie będzie pamiętał, bo Platforma Obywatelska przepadnie w tych wyborach.

    Pani Szydło chyba również ma podejście dość emocjonalne, gdzie wchodząc „w buty” pana Dudy, który przetarł szlak „pielgrzymowania” po Polsce – będzie się starała za wszelką cenę „przynieść plon” do wspólnego koszyczka i postawić go na wspólnym stole polskiej prawicy. Trzeba przyznać, że jest to osoba mogąca o sobie mówić jako o prawdopodobnej kandydatce na premiera Polski, jednak w jej retoryce jest tak wiele populizmu, że nie można udawać jakby nie stanowił on przeszkody w głosowaniu na jej partię i generalnie na obóz prawicowej zmiany.

    Pani Kopacz odwołuje się do tego populizmu, bardzo łatwo obalając jego pryncypialne założenia po sięgnięciu po liczby, jednak to jest zwykła pułapka zastawiona przez prawicę, ponieważ w uszach znacznej części elektoratu, tego typu przekaz to co najmniej rządowa negatywna propaganda, sprzeciwiająca się zmianom rzekomo starannie przygotowanym przez prawicę.

    W pewnym sensie im bardziej pani Kopacz krytykuje panią Szydło, a tym samym PO krytykuje PiS, tym częściej bywa to odbierane jako krytyka opozycji w obronie pozycji obozu władzy. Argumenty merytoryczne nie mają znaczenia, liczą się czyste emocje, a konkretnie to, kto je umie sprawniej i bardziej efektywnie wyrażać i przekazywać do audytorium.

    Poważny dialog największych sił politycznych o państwie jest już chyba niemożliwy, nawet nowy w polityce pan Kukiz, mówi że nie chce rozmawiać z równie nowym w polityce panem Petru, ponieważ (w uproszczeniu) ten drugi jest dla tego pierwszego uosobieniem systemu. Podobnie zachowują się inni politycy mający mniejsze poparcie z innych partii. Bycie nobilitowanym przez samą dyskusję z kimś o dłuższym stażu w polityce, to sprytna taktyka, ale nie ma takich naiwnych w naszej polityce.

    Nadal będziemy obserwowali umacnianie się bipolarnego układu politycznego, w którym dwie wielkie partie, będą trwały w uścisku totalnego negowania nawzajem swoich wszelkich koncepcji jak również i zaniechań. Na dzień dzisiejszy po tylu latach wzajemnego negowania się, nie można oczekiwać od tych partii, żeby zmieniły strategię, chyba że pragmatyzm nakaże „ratowanie Polski” przed uwaga – proszę się mocno oprzeć – „kukizmem” i każdym innym –izmem, który chciałby zawładnąć naszą rzeczywistością polityczną. Byłoby to mocno śmieszne, ale naprawdę nie można tego dzisiaj wykluczyć. Jeżeli byśmy rozważyli, co byłoby lepsze dla Polski, czy koalicja ruchu politycznego pana Kukiza z prawicą, czy też prawicy odchodzącej z prawicą przychodzącą do władzy, to bezwzględnie ten drugi wariant byłby dzisiaj o wiele mniej obarczony ryzykiem politycznym.

    W ten sposób pan Kukiz stanąłby przez polityczną próbą życia, albo potrafiłby wykorzystać taki układ na swoją korzyść i się przebić politycznie, albo niestety podzieliłby los wielu innych prawicowych partii, które nasze racjonalne w osądzie społeczeństwo już nie jeden raz spławiło z nurtem Wisły.

    Wszystko jest możliwe, ponieważ obecnie PO każdego dnia oddaje pola dla PiS, bez względu na to co robi, czy też czego nie robi pani premier – to niestety, ma to charakter ciągłych porażek i strat. W tym kontekście dzisiaj, to właśnie pani Kopacz jest największym atutem Prawa i Sprawiedliwości. Gdyby w PO rządził pan Schetyna, sytuacja odwróciłaby się błyskawicznie, a wraz z nią nastroje społeczne. Jednak jest jak jest, można się dziwić, że pan Schetyna nie zdecydował się na stworzenie swojej własnej partii politycznej, bardzo szybko, byłby trzecią, może nawet drugą siłą polityczną w państwie, głównie dlatego ponieważ przejąłby całe struktury PO i środowisk z nią związanych.

    Tymczasem dwie protagonistki Kopacz i Szydło przywracają bipolarny spór w polskiej polityce, ale tylko do wyborów. Potem nastąpi przekazanie władzy i już PO tego nie powstrzyma.