• 16 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Program energetyki jądrowej czyli brak ciepłej wody w kranie?

    • By krakauer
    • |
    • 19 czerwca 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Jeżeli ktoś poszukiwałby merytorycznego powodu, dla którego Donald Tusk powinien zostać odsunięty od władzy – za to czego nie zrobił i czego się nie podjął, co zaprzepaścił i co mu się nie udało to z pewnością może to być sam program rozwoju energetyki jądrowej w Polsce.

    Prąd o dużej mocy względnie tani z dyspozycyjnego źródła jest koniecznością na pewnym rozwoju cywilizacyjnym każdego państwa. Nie jesteśmy niestety tak zaawansowani jak Niemcy, żeby móc myśleć o przejściu na energetykę odnawialną w znacznej części mix-u energetycznego, ani nie jesteśmy tak nieskończenie zasobni w rezerwy finansowe jak Japonia, żeby móc importować węglowodory w praktycznie dowolnej ilości, nie licząc się z tym, że nagle ich cena po rezygnacji z własnego programu energetycznego – wzrośnie.

    Polska od lat stoi przed dylematem energetycznym. Bezpieczeństwo oparte na węglu to już nie tylko przeżytek wynikający z marnowania cennego zasobu jakim jest węgiel, ale przede wszystkim nie ma na to przyzwolenia ze względu na unijne normy zanieczyszczenia powietrza. Poza tym, ze względu na niekorzystne ceny gazu w naszym bilansie energetycznym – nasza gospodarka cierpi na problem ceny energii. Jeżeli do tego miałyby dojść wysokie ceny za nadmierne emisje Cox i NOx to włączanie światła stanie się w Polsce super luksusem – dobrem najwyższej wagi niedostępnym dla każdego (jak za znienawidzonej komuny). Nie pomogą nawet super wydajne żarówki LED i bardzo nowoczesne urządzenia gospodarstwa domowego – znacznie oszczędzające energię. Po pierwsze tego wszystkiego w naszych domach jest coraz więcej a po drugie – jest problem polegający na tym, że ewentualne kary finansowe operatorzy doliczą nam do rachunków w ramach opłat stałych – oczywiście z błogosławieństwem rządu, bo nie będzie innej opcji.

    O tym, że nie mamy alternatywy dla atomu i nie mogą być nimi marzenia o taniej i powszechnie dostępnej energii ze złóż gazu niekonwencjonalnego eksperci wiedzą co najmniej od 10 lat a na pewno od pięciu. Gaz łupkowy niesie za sobą nieznane niebezpieczeństwa wynikające dla środowiska naturalnego ze względu na planowaną skalę eksploatacji i okres potrzebny do pełnego opracowania technologii jego wydobycia i uczynienia jej możliwą do eksploatacji w naszych warunkach i realiach to co najmniej – przy maksymalnym spięciu 15 lat. Trzeba po pierwsze znaleźć gaz, po drugie zacząć go wydobywać, po trzecie nabrać absolutnej pewności że nie znikną nam wody gruntowe, po czwarte stworzyć infrastrukturę jego przesyłania a po piąte mieć jeszcze gdzie go spalać. Jeżeli doda się te wszystkie elementy układanki to naprawdę przy dobrych wiatrach 15 lat to byłby sukces.

    Stąd dylemat co wspierać – czy pewny technologicznie i przewidywalny finansowo projekt jądrowy w zestawieniu z niepełnym łupkowym – jest pozorny. Atom, atom i jeszcze raz atom – jest w stanie przy odpowiedniej konstrukcji reaktorów zapewnić bardzo długą eksploatację a tym samym naszą niezależność od dostawców zewnętrznych jak również bezpieczeństwo przy przestrzeganiu odpowiednich standardów i reżimów technologicznych.

    Można się zatem zapytać pana premiera – gdzie są nasze elektrownie atomowe? Czy to naprawdę nie jest możliwe, żeby je wybudować i dostarczyć np. z Francji reaktory? Gdzie jest problem? Technologicznie wszystko jest znane, teren pod pierwszą elektrownie – zainteresowane tym przedsiębiorstwo wykupiło. Nawet został odpowiednio przebadany – stwierdzono, że się nadaje. Firmy budowlane bardzo chętnie przyjmą takie zlecenie – rąk do pracy i sprzętu naprawdę nam nie zabraknie. Co więcej nawet mieszkańcy nie protestują! Większość Polaków rozumie potrzebę oparcia bilansu energetycznego o atom – jako technologiczną konieczność i finansowy kompromis i strategiczny oblig. Dlaczego więc rząd nie buduje elektrowni?

    Tego się nie da wytłumaczyć żadnymi racjonalnymi kategoriami. Tłumaczenie, że to kosztuje 50 mld zł i nie ma tych pieniędzy to idiotyzm, ponieważ w kontekście funduszy unijnych – to w ogóle nie jest problem, a jeżeli wybierzemy europejskie (czyli francuskie) reaktory to nikt nawet nie ośmieli się pisnąć że wydajemy unijne (niemieckie) pieniądze na reaktory z Paryża, ponieważ francuzi podnieśliby taką wrzawę i krzyk że nawet nastawieni ekologicznie Niemcy odpuszczą.

    Co więcej w podobnym okresie jakoś rząd znalazł 130 mld zł na zakupy nowych zabawek dla naszej armii. Powstaje pytanie – co jest ważniejszym priorytetem? Wiadomo, że stan uzbrojenia armii jest tak dramatycznie żałosny, że nie wypada się już z tego nawet śmiać, gdyż żołnierze ryzykują życie posługując się sprzętem często pamiętającym ich dziadków a na pewno ojców!

    Zważywszy na fakt, że za 15 lat będziemy mieli realnie odczuwalne problemy demograficzne, a starzejące się i ubogie społeczeństwo wymusi na politykach wsparcie socjalne na poziomie adekwatnym do kosztów – to w ogóle nie będzie w Polsce pieniędzy na rozwój (no chyba że w między czasie dokonamy skoku). Z tego względu, jeżeli przez ten czas nie wybudujemy i nie oddamy do eksploatacji dwóch planowanych a może i trzeciej (południe lub centralna Polska) elektrowni atomowych – to nie zbudujemy ich nigdy. Przynajmniej nigdy w dającej się przewidzieć przyszłości.

    Nie byłoby problemu, jednakże on zasadniczo jest, gdyż rozwój gospodarczy bez zwiększania podaży prądu jest w naszych realiach nie możliwy (żeby oszczędzać najpierw trzeba się wzbogacić). Żeby zrozumieć skalę zagrożenia proszę sobie przełączyć bezpieczniki prądu w pozycję „OFF” i cieszyć się absolutną wolnością od cywilizacji przez kilka minut.

    Natomiast scenariusz importu energii od sąsiadów, zwłaszcza z poza Unii Europejskiej byłby największą z możliwych głupot i udowodnieniem naszego nie tylko zacofania, ale poważnych problemów intelektualnych.

    Premier Donald Tusk rządzi już sześć lat. Przez cały ten czas doskonale zdawał sobie sprawę jakie mamy dylematy energetyczne, a jednak nie udało mu się zrobić z cywilnego programu jądrowego priorytetu swojego rządu – powodującego, że ten polityk mógłby być oceniany inaczej niż jako nieudolny, bo nawet jego mityczną „wodę w kranie” trzeba będzie podgrzewać paląc pod wanną ogniska! Nie da się w sposób racjonalny wytłumaczyć na co premier czeka – w tak kluczowej dla państwa kwestii.