• 17 marca 2023
    • Soft Power

    Problem Ukrainy rozejdzie się po kościach

    • By krakauer
    • |
    • 05 grudnia 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Już widać, że z dużej burzy – wykreowanej przez media – mały deszcz. Majdan nie jest żadnym Euromajdanem, poparcie Ukraińców dla Unii Europejskiej poza elementem młodzieżowym i awanturniczo-anarchistycznym poszukującym możliwości walki z władzą jest niewielkie, a na Ukrainie wschodniej prawdopodobnie żadne.

    Państwo ukraińskie posiada legalnie wybrane władze, działające w oparciu o Konstytucję ustanowioną w imieniu Narodu Ukrainy i wszystko dzieje się z literą prawa, wszystko co pozostało panu Janukowicz do wyprostowania to przeprowadzenie śledztwa w przedmiocie ostrości zajść, żeby wyjaśnić przez krajową i międzynarodową opinią publiczną, dlaczego doborowe jednostki szturmowe tamtejszych służb bezpieczeństwa tak bardzo brutalnie spacyfikowały tłumek nastolatków. Skończy się na naganach, wiadomo że władza nie może karać swojej ostatniej rękojmi zapewnienia porządku. Z drugiej strony jest oczywistym, że gdyby ci komandosi, którzy pałowali młodzież chcieli bić tak, żeby zabić – też by się to stało. Przewaga jednostek specjalnych – odpowiednio wyszkolonych i wyposażonych, posługujących się taktyką – wobec tłumu jest totalna. Stawianie oporu jest dramatyczne i z góry skazane na niepowodzenie.

    Unia Europejska oprzytomniała i nie ma zamiaru tańczyć tak, jak ukraińska panna na wydaniu ma akurat kaprys. Żadnych dodatkowych negocjacji nie będzie, albo Ukraińcy biorą to co leży na stole, jest rozwarte i pióro czeka na podpis ich prezydenta, albo nie. To są zbyt poważne sprawy, że pozwolić rozgrywać autorytet Unii Europejskiej pomiędzy Kijowem a lękiem Kijowa przed zadłużeniem w rosyjskich bankach, oczywiście za rosyjski gaz! Szkoda, że tak późno doszło do wyprostowania propozycji, na czego tle szczególnie żałośnie brzmią słowa polskich polityków mówiących o trzymaniu otwartych drzwi dla Ukrainy przez Polskę. Większego błędu i większej głupoty nie można powiedzieć, jest to autodekapitacja. Pozbawienie się wpływu na bieg wydarzeń, na własne życzenie, to potrafią tylko Polacy.

    Obecnie jak już w zasadzie jest po wszystkim powinniśmy przyjąć wobec Ukrainy postawę pozytywnego pragmatyzmu i mówić o resecie. Wszystko to co usiłowaliśmy – nie małym wysiłkiem i przy ryzyku narażenia się Kremlowi i Berlinowi w sprawie Ukrainy osiągnąć – legło w gruzach. Wizja stowarzyszenia Ukrainy z Unią Europejską została przez samych Ukraińców – legalnie wybranego prezydenta nie podjęta! Jak można w takich realiach rozkładać nogi i mówić – bierz mnie bierz – kiedy tylko chcesz? Czy Polska ma być odźwiernym, który narazi całą Unię Europejską na przeciągi i ewentualne wpuszczenie nieproszonych gości przez otwarte drzwi z nadzieją na to, że pewnego pięknego dnia podjedzie pod nie potężny Zaporoski Kozak na swoim wielkim koniu?

    W negocjacjach jest taka zasada, że zawsze jest ktoś kto jest przegrany. Nawet jeżeli dochodzi do obustronnego kompromisu, to jednak jedna ze stron musiała „mrugnąć” jako pierwsza i obnażyć się – zmniejszeniem oczekiwań wobec partnera. W zależności od klimatu rozmów, stawki i intencji – druga strona może to uznać za słabość albo właśnie za kompromis. Kompromis jest wówczas korzystny dla obu stron, jeżeli jeszcze mają coś w zanadrzu, ale nie muszą tego wykorzystywać. Nie wszystko zyskujemy, nie wszystko oddajemy. Tymczasem my oddajemy Ukraińcom wszystko nie mając w zamian niczego. Sami zrobili reset, powinni teraz ponieść tego konsekwencje, tu nie ma żartów TO JEST I NA TYM POLEGA POLITYKA O WY GŁUPCY!

    Po poniedziałkowym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego niestety prezydent Komorowski powiedział: „Jeśli drzwi Unii są dla Ukrainy otwarte, będziemy w nich trzymać nogę.” Nie wypada tego nawet komentować, czytelnicy mogą sobie sami ocenić jak to interpretować, może źle zasłyszeliśmy relację? W każdym bądź razie z informacji dostępnej na oficjalnej stronie pana niestety prezydenta wynika, że mamy właśnie forsować taką politykę otwartych drzwi dla Ukrainy. Jest to coś niesamowitego i coś niezrozumiałego, czego nie da się w żadnej mierze w sposób logiczny wytłumaczyć.

    Ukraińcy sami się podłożyli. Dawaliśmy im bardzo, naprawdę bardzo wiele – mieli to wyłożone na talerzu – czekało, wystarczyło wziąć i mieliby dostęp do wspólnego rynku. Nie skorzystali, ich wybór. Zamiast opowiadać głupoty o trzymaniu drzwi i robieniu przy okazji przeciągów należy zastosować opcję zero – pragmatycznie podejść do sąsiada, do naszych interesów i jego oczekiwań. Czasy przyjmowania „braci” Ukraińców z otwartymi ramionami się skończyły. Nie ma nic za darmo, przede wszystkim nam – stowarzyszenie się Ukrainy z Unią Europejską z opcją członkostwa musi się opłacać. Można wiele wynegocjować, chociażby zwrot majątków polskich na zachodniej Ukrainie, albo przynajmniej jakąś logiczną i zgodną z prawem międzynarodowym ustawę reprywatyzacyjną oraz wymóc na Ukraińcach zaprzestanie niszczenia polskich symboli narodowych na cmentarzach, zabytkach i innych miejscach pamięci. Nie ma nic za darmo, a przynajmniej nie powinno być. My zapłaciliśmy ciężkie frycowe za wejście do Unii, to nie jest tak, że pomoc zachodu jest za darmo… nic nie jest za darmo na tym świecie, no może poza wyjątkiem przypadków umarzania przez Gazprom należności za zużyty gaz…

    Rosyjskie tłumaczenie [tutaj]